7

5.1K 341 98
                                    


🔳LIWIA🔲

- Gdzie jest Alan?

- On... wyszedł. - Wychlipiała, zanosząc się jeszcze większym płaczem.

-*-*-*-*-

Nastawiłam wodę na herbatę, a w międzyczasie zadzwoniłam do Diany, z prośbą o pomoc przy pilnowaniu małej. Zgodziła się odrazu, oczywiście, gdy tylko obiecałam jej wszystko później wyjaśnić.

- Proszę. - Powiedziałam, kładąc filiżankę z zieloną herbatą na stoliku, przed dziewczyną. - To powinno pomóc. - Zapewniłam lekko się uśmiechając.

- Dzięki.

Gdy zastałam dziewczynę, w tak okropnym stanie, samą w mieszkaniu, nie miałam serca jej tu tak zostawić. Niby to przez nią, nie jestem z Alanem, ale to nie zmienia faktu, że nie mam jej okazać współczucia.

Nie spuszczając prawie dziewczyny z oczu, pozamiatałam rozbite odłamki szkła oraz pióra z podłogi. Wszystko wyrzuciłam do kosza, dokładnie sprawdzając, czy nic nie zostało na podłodze.

- Opowiesz mi teraz, co się dokładnie wydarzyło? - Zapytałam, z wyczuwalną ciekawością w głosie.

- Dowiedział się w końcu prawdy. - Powiedziała, przykładając porcelanę do ust i upiła troszkę napoju.

- Prawdy? Ale o czym?

- O mnie, i o Oliwerze. Znienawidził mnie w jednej sekundzie, ale nie dziwię się mu. Sama siebie nie cierpię, za to co mu zrobiłam. - Schowała swoją twarz, w zadbanych dłoniach.

Chciałam dowiedzieć się więcej, ale płacz z pokoju obok, wyprowadził mnie z równowagi.

- Siedź, ja pójdę. - Pokazałam jej ręką, że ma się nie ruszać.

Wstałam i ruszyłam w kierunku dochodzącego płaczu, jak się domyślam, małego Nathana.

Co z tym wszystkim ma wspólnego Oliwer? Czyżby, nie był takim niewiniątkiem, za jakiego się podawał? Dlaczego Alan miałby ją nienawidzić? Przecież mają razem dziecko, powinni się dogadywać, a przynajmniej udawać. Od tego wszystkiego, rozbolała mnie głowa.

Weszłam do pokoju, podchodząc do nosidełka z dzieckiem. Uśmiechnęłam się, próbując uspokoić malucha, a przede wszystkim po to, aby go nie wystraszyć. Jakby nie patrzeć, widział mnie pierwszy raz.

- Cześć, skarbie.

Jasny blondynek, patrzył na mnie zapłakanymi szarymi oczkami.

Oliwer? Nie, to nie może chodzić o to, chyba, że... To by wyjaśniało, dlaczego nie jest w ogóle podobny do Alana. Destiny jest praktycznie kropka w kropkę, jak tata. Dlaczego, więc Nathan tak się od niego różni?

Odpięłam go z zabezpieczających pasków i wzięłam go na rączki, lekko bujając. Jest wystraszony i nie wie co się dzieje, prawie jak ja.

Wróciliśmy do salonu, gdy mały przestał już płakać. Maggie, jak tylko nas zobaczyła, wstała natychmiastowo i zabrała Nathana, z dala odemnie.

Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc co się dzieje. Dziewczyna w szybkim tempie, zaczęła go ubierać, oraz siebie.

- Zbierasz się już?

Ukryte Przeznaczenie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz