3

5.9K 344 85
                                    


🔳LIWIA🔲

Tydzień zleciał mi w mgnieniu oka. W pracy coraz sprawniej wykonywałam powierzone mi zadania, zyskując coraz większą wprawę. Może nie jestem jeszcze żadnym specem w robieniu kawy z fikuśnymi wzorkami, ale jeszcze wszystko przedemną.

Oczywiście moje praca nie polegała tylko na zaparzaniu kawy co to, to nie. Zajmowałam się praktycznie wszystkim, oprócz gotowania rzecz jasna...
Dobrze się nawet składa, bo moje umiejętności kulinarne są na bardzo niskim poziomie. Wyłącznie podstawowe dania nie wymagające jakiś wielkich możliwości, z mojej strony.

Dzisiaj była sobota, co wiązało się z przyjęciem zaręczynowym siostry Lusia, na którym zgodziłam się mu towarzyszyć.

Impreza zaczynała się na godzinę 18, więc miałam jeszcze z dobrą godzinę czasu do przyjazdu mężczyzny.

Wyjęłam z szafy kremową sukienkę, którą kupiłam specjalnie na tą okazję. Krój sukienki był prosty, ale zarazem szykowny, kończący się trochę przed kolanem. Położyłam sukienkę na łóżku a sama udałam się do łazienki w celu wzięcia szybkiego prysznica.

Destiny oddałam dzisiaj w opiekę do Diany, aby nie wykorzystywać rodziców także w weekend. Niech mają chociaż te kilka dni wolnego od małej. Pozatym tata ostatnio źle się czuł, przez co został w domu w celu regeneracji swojego zainfekowanego organizmu. Nie chce, żeby mała przez przypadek coś chwyciła, bo gdy się już zarazi, to dobry miesiąc mamy z głowy. Dzieci są bardzo podatne na wszelkie przeziębienia, więc muszę bardzo uważać do kogo się wybieramy razem.

Lepiej dmuchać na zimne.

Owinięta w sam ręcznik weszłam do pokoju chwytając sukienkę wraz z przyszykowaną na dzisiejszy wieczór bielizną. Nic wulgarnego, zwykły koronkowy zestaw zasłaniający odpowiednie okolice.

W pełni ubrana zaczęłam robić sobie makijaż, nadal nie jestem w tym ekspertem, ale dzięki małym radą od Diany, nauczyłam się podstaw.

Dobre i to.

Zapaliłam dodatkowe światło w łazience nad lustrem, aby lepiej widzieć i zarazem narysować ładną czarną cienką kreskę na powiece. Przy rysowaniu drugiej kreski usłyszałam dzwonek do drzwi na co krzyknęłam, że otwarte.

Czy aż tak pochłonęło mnie upiększanie się, że nie zauważyłam jak czas szybko zleciał? Chyba, że przyjaciel postanowił wpaść po prostu prędzej.

Mam nadzieje, że jednak druga opcja. Nienawidzę, gdy ktoś musi na mnie czekać oraz, gdy ktoś każe mi na siebie czekać. To zrozumiałe, prawda?

- Zaraz jestem gotowa! Rozgość się! - Krzyknęłam za drzwi, informując gościa.

Włosów nie myłam. Nie potrzebowały tego, gdyż zostały umyte wczoraj, więc rozpuściłam je z niechlujnego koka i zaplotłam w warkocz, opadający na jedno ramię.

Przejrzałam efekt końcowy w lustrze uśmiechając się do zastałego tam odbicia. Niedługo popadne w samouwielbienie, zachichotałam pod nosem ze swoim głupkowatych myśli.

Wyszłam z łazienki uprzednio gasząc zapalone światła i skierowałam się do salonu.

Jakie było moje zdziwienie, gdy zamiast bruneta zauważyłam siedzącego na sofie Alana.

Ukryte Przeznaczenie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz