✧7. Na krowie kopyto!✧

222 32 5
                                    

  Tak jak obiecałem, zacząłem się jeszcze bardziej przykładać do lekcji śpiewu i tańca. Praktycznie całe dnie spędzałem na ćwiczeniach, tylko od czasu do czasu robiąc sobie przerwy. Jedno było pewne. Wonho się tam nie spodziewałem.

  Siedziałem sobie razem z innymi trainee, czekając na kolejne zajęcia. Wszystko układało się zajebiście, gdy nagle usłyszałem Hoseoka:

  – Jiminie, zbieraj się! Idziemy na kolację!

  Zdziwiony podszedłem do niego i próbowałem ogarnąć co się właśnie stało. Shin ubrany w swoje łachmany z Gucci, opierał się o ścianę studia i ze swoim "szarmanckim" uśmiechem, przywoływał mnie palcem, jakbyśmy mieli iść co najmniej na randkę.

  – Jaką kolację? – Cały czas zdziwiony patrzyłem na tego jełopa. – Jest dziesiąta rano! Możesz mnie co najwyżej na hot-dogi ze stacji zabrać.

  – Szczym ryj! Idziemy na kolację. – Wonho pociągnął mnie za koszulkę do wyjścia. – Idziemy na pierogi!

  – Co to są pierofi? – Próbowałem mu się wyrwać, ale jak wiadomo Hoseok jest za duży.

  – PIEROGI, dzbanie. – Wonho wyciągnął mnie ze studia, nawet nie patrząc na to, że byłem ubrany w przepocony strój do ćwiczeń i wszystkie rzeczy (w tym telefon i portfel) zostawiłem w szafce. – Nie wiem co to jest, ale jest dobre. Jackson mi to pokazał.

  Przeszliśmy z cztery korytarze, gdy nagle sobie coś uświadomiłem:

  – Jak my się planujemy dostać do tej restauracji?

  – Użyjemy teleportera. Właź do kosza! – I zanim zdążyłem zaprotestować wpakował mnie do śmietnika stojącego na rogu korytarza. Na głowę założył mi worek. – Uważaj, bo mogą wystąpić turbulencje!

  – Hoseok, pajacu! Wypuść mnie!

  – Zamilknij! To jest porwanie! – krzyknął, po czym podniósł kosz i zaczął z nim biec.

  – HOSEOK, MASZ MNIE WYPUŚCIĆ! KURWISZONIE!

  – Jiminie, pamiętaj, nie wolno przeklinać! – Usłyszałem przy okazji jakiś dziwny odgłos, jakby ktoś w coś uderzył nogą. – A jeśli już musisz, to zrób to chociaż kulturalnie! Na krowie kopyto!

  – NA KROWIE KOPYTO! KURWA MAĆ! WYPUŚĆ MNIE!

  Krzyczałem tak, aż do momentu, w którym Shin postawił mnie na ziemi i mogłem wyjść. Gdy tylko byłem wolny rzuciłem się na niego, bijąc go rękami po twarzy... to znaczy próbowałem, bo nie dosięgałem.

  – DLACZEGO JA SIĘ KURWA Z TOBĄ PRZYJAŹNIĘ?! – Obrażony odwróciłem się do niego plecami i chciałem odejść. – Nie odzywaj się do mnie, nigdy więcej!

  Jednak, gdy tylko zrobiłem pierwszy krok, poczułem jak ktoś (a mógł to być tylko Wonho... ewentualnie jakiś napaleniec) przytula się do moich pleców.

  – W ramach rekompensaty, mogę cię wziąć na barana. – A to chuj... wiedział jak mnie podejść... Ale pamiętaj Jimin, jesteś silnym i niezależnym mężczyzną. Nie możesz mu się dawać.

  – No dobra – odpowiedziałem, po czym wskoczyłem Hoseokowi na plecy. – Nadal nie wiem, jak planujemy się dostać do restauracji? Bo na razie stoimy przed wytwórnią i bardzo dziwnie wyglądamy.

  – Czekamy na mojego niezawodnego szofera...

   –...Czyli na Jacksona? – Znudzony oparłem podbródek na jego głowie. Teraz już do niej dosięgałem.

  – Dokładnie.

  Staliśmy tam jeszcze z pięć minut. Gdy zobaczyliśmy samochód należący do Jacksona, szybko zeskoczyłem z pleców Shina i razem wsiedliśmy do środka, siadając obok siebie, tak jak ostatnio.

✧°• how i met my bias ° yoonmin •°✧Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz