XI Pożegnanie

34 3 0
                                    

Czułam wewnętrzny spokój i harmonię, której mi brakowało od bardzo dawna. W mojej głowie myśli swobodnie przechodziły z jednego tematu na drugi, a usta wypowiadały tylko skrawki całych historii. Wiedziałam, że muszę wykorzystać każdą chwilę, którą mogę spędzić z Benem. Nie chciałam, aby opuszczając mój dom, miał wyrzuty sumienia, że czegoś nie powiedział, chociaż teraz to ja od paru minut prowadziłam monolog. On wciąż się we mnie wpatrywał, siedząc przy komodzie, a ja stojąc naprzeciwko niego, widziałam swoje odbicie w lustrze, które przedstawiało dziewczynkę w zielonej, już pogniecionej sukience.

-Przecież minęło dopiero paręnaście dni, odkąd widzieliśmy się ostatni raz, a kiedy Ciebie tak słucham, to wydaje mi się, że upłynęło parę lat-powiedział Ben, w chwili kiedy nabierałam oddech, by znów móc wydać z siebie głos.

-Masz rację, chcę, żebyś wszystko zapamiętał, mój pokój, nasze zabawy, kiedy byliśmy mniejsi, a nawet to drzewo za oknem-wskazałam lewą ręką na ogromną roślinę za szybą wśród grządek i małych krzaków. Tam właśnie o wschodzie słońca widziałam zawsze ową piękną parę witającą się i znikającą w niebieskiej smudze-Chcę, żebyś zapamiętał to wszystko...

-Przecież pamiętam i zawsze będę pamiętał, niezależnie gdzie rzuci mnie los i kogo spotkam na mej drodze. Jesteśmy przyjaciółmi, a to do czegoś zobowiązuje prawda?

-Tak, masz rację-Usłyszałam w tej chwili charakterystyczny dźwięk otwieranych drzwi, a w lustrze zobaczyłam kobietę z brązowymi włosami mocniej spiętymi na czubku głowy, a także ze suchymi rękawami pastelowej sukni. Wyglądała inaczej niż w jadalni, kiedy to przez przypadek nasłuchiwaliśmy się jej rozmowie z wujkiem.

-Widzę, że rozmawiacie ze sobą, a czas wam ucieka i założę się, że nawet nie wiecie, którą godzinę teraz wybił zegar-uśmiechnęła się i weszła powoli do pokoju-już jest piąta.

-Piąta? Przecież dopiero co zaczęliśmy-powiedziałam zdziwiona.

-Siedzicie już tu z trzy godziny i Ben wraz z Lukiem muszą wrócić do hangaru przed szóstą, żeby powrócić do Akademii na kolację. Wynika z tego, że musicie się już pożegnać.

Spojrzałam na mojego kuzyna, który ze smutkiem patrzył w moje czarne źrenice. Spuściłam tylko swoją głowę, a mama ręką delikatnie podniosła mój podbródek i powiedziałam:

-Nie smuć się, wszystko kiedyś się kończy, ale nie oznacza to, że to, co się zacznie, będzie złe. Może się okazać, że będzie to najlepsza przygoda w Twoim życiu.

Pokiwałam tylko twierdząco głową, gdyż w progu mojego piaskowego pokoju ujrzałam wujka. Jego czarne ubrania jeszcze bardziej odbijały się od złocistego piasku farby. Nawet mahoniowe drewno, z którego wszystko było zrobione w moim małym, przytulnym kąciku domowym aż tak bardzo nie przyciągało uwagi.

-Wiesz co, ja pójdę już na dół z wujkiem, a wy przyjdźcie do nas za chwilę, ale pamiętajcie za chwilę-rzekła moja mama i wyszła razem z wujkiem Lukiem, zamykając z wolna za sobą drzwi.

-Będę tęsknić- powiedziałam do niego i przytuliłam Bena, najmocniej jak mogłam. Moje małe dłonie objęły go w pasie. Jego strój Jedi był wykonany z przyjemnego materiału i gdybym mogła, to nigdy nie puściłabym mojego towarzysza. Niestety obaj wiedzieliśmy, że im dłużej zajmie nam pożegnanie się ze sobą tym będzie gorzej. Puściłam go i złapałam za rękę, a on poprowadził mnie do drzwi, otworzył je i wolno schodziliśmy ze schodów, gdy nagle ujrzałam już wujka stojącego na dworze i moją mamę z nim rozmawiającą. Ben zostawił mnie przed progiem u boku matki i sam stanął koło swojego Mistrza. "Tak bardzo będzie mi go brakować"-powiedziałam z całą pewnością w moich myślach. Widziałam także łzę płynącą po jego bladym policzku, ale zasłonił swą twarz, nakładając na głowę popielaty kaptur.

-Żegnaj Ryoo, do zobaczenia Sophia! Będę uważnie śledził Twoje nocne wizje. Pamiętaj, że to tylko sen, nie rzeczywistość. To od nas zależy, jak ją stworzymy, jeszcze raz żegnajcie. Ben, chodź, idziemy!-skierował te słowa do chłopca, a on posłusznie je wykonał, idąc obok mężczyzny, a przy tym ciągnąc za sobą swój płaszcz po brudnej ziemi.

-Pamiętaj!-Krzyknęłam, a on tylko się zatrzymał na moment i szedł dalej. Nawet nie spojrzał, nie odpowiedział. Kiedy znikli za wysokim żywopłotem, pobiegłam na górę mijając niebieskie holokrony i wbiegłam do mojego pokoju, trzaskając drzwiami. Wskoczyłam na łóżko i skryłam swoją twarz wśród kolorowych poduszek. Nie chciałam nikogo widzieć. Niestety do moich uszu doszedł czuły głos mamy wchodzącej do pokoju:

-Nie płacz, proszę-usiadła na skraju mojej jedwabnej pościeli i objęła mnie swoją ręką. Poczułam jej słodki zapach perfum i znów czułam się bezpiecznie, tak jak co ranek, kiedy do mnie przychodzi, martwiąc się moim snem.

-Dlaczego się nie odwrócił, nie odezwał? Czyżbym nie była dla niego ważna?-zapytałam, co chwilę wycierając łzy do poduszek, a głos załamywał się przy każdym wyrazie. Byłam ciekawa, co mi odpowie, czy będzie w stanie znaleźć jakąś wymówkę.

-Oh skarbie, Ben zapewne zostałby skarcony przez wujka Luka, a poza tym myślę, że nie chciał, aby ktoś usłyszał jego odpowiedź, a ty na pewno ją znasz.

Ostatnie słowa sprawiły, że ujrzałam Bena oraz wujka z jego miną niezadowolenia, którą wyrażał zawsze, kiedy coś napsociliśmy. Widziałam także ciocię Leię i Hana biegnących w stronę mojego kuzyna. Dobrze wiem, co chciał mi powiedzieć, bo znów mogłam go dotknąć i poczuć jego bliskość. Sama już nie wiedziałam, czy to jawa, a może piękny sen?



Gdyby cofnąć czas...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz