XIV Spotkanie

17 2 0
                                    


Skończyłam dość szybko swoje śniadanie i zostawiając moją matkę, wciąż zamyśloną w jadalni ruszyłam prosto do szkoły. Minęłam właśnie ogromne, rodzinne drzewo i coś poczułam na moim policzku, jakby dotknięcie czyjejś dłoni. Od razu stanęłam i spojrzałam najpierw przed siebie potem za siebie, ale tylko i wyłącznie ujrzałam znajomą twarz kobiety za oknem nadal wpatrującej się w dal ogrodu. "Chyba wszytko mnie przerasta" - pomyślałam i poszłam dalej, zamykając za sobą furtkę. Mijałam po drodze domy podobne do mojego i ludzi uśmiechniętych oraz rozmawiających ze sobą. Wszyscy z radością odpowiadali na moje pozdrowienia i nie wiem, czy to zasługa cioci Padme, czy Lei, ale na pewno nie moja (bo to je zna cały świat, a nie mnie). To dzięki nim mogę teraz podążać tą ścieżką sławy, bez wojny i straty. W tym właśnie momencie powędrowałam myślami trochę dalej i ujrzałam w nich YVETTE HILSON*, dziewczynę z fioletowymi włosami, przeważnie upiętymi w warkocz i z niebieską, jak błękit dzisiejszego nieba cerą. Jej żółto-pomarańczowe oczy idealnie komponowały się z rozmaitymi wzorami na jej twarzy. Choć nie pochodzi z Naboo, to znam ją od dziecka. Przyleciała tutaj, aby zdobyć wykształcenie potrzebne jej do pracy z wybitnymi informatykami. Programowanie, rozszyfrowywanie haseł i tajnych wiadomości nie jest dla niej żadną przeszkodą. Myślę, że gdyby było jeszcze Imperium, to Yvette w jeden dzień znałaby wszystkie hasła dostępu, klucze zamków, a także dane dotyczące planów Gwiazdy Śmierci. Jak na specjalistkę w tej dziedzinie przystało, jest bardzo zabawna i zawsze, kiedy jest mi smutno, wspiera mnie i co najważniejsze rozbawia, (czasem mogę się przy niej śmiać aż do łez). Mogę przyznać z czystym sercem, że jest moją jedyną przyjaciółką i zarazem osobą, która zna mój sekret dotyczący snów. Obiecała nawet, że jeśli stworzę maszynę czytającą w snach, to ona może ją zaprogramować tak, aby mnie wyleczyła z tego koszmaru. Tak, jeśli stworzę... "Co prawda, interesuję się robotyką i tworzeniem nowych rzeczy z 'niczego', ale żeby od razu takie RZECZY! To niemożliwe!"-wykrzyknęłam w moim umyśle i spostrzegłam, że zaszłam już bardzo daleko. Niebo, na którym widniało żółte słońce, przykryło się szarymi, niskimi chmurami, z których powoli spadały ociężałe krople deszczu. Stanęłam w miejscu, coś mi kazało się zatrzymać. Poczułam jak wiatr, który pojawił się znikąd, ogarnia moje ciało i z każdą chwilą się nasila. Ludzie ze zdziwieniem szli dalej lub na chwilę zwalniali tempo, aby przyjrzeć się dziwnemu zjawisku pogodowemu. Ja oglądałam uważnie otoczenie i z każdą minutą czułam się obco oraz niepewnie. Nagle mój wzrok skupił się na postaci w kapturze oddalonej ode mnie o 60 metrów. Stała, patrząc się na mnie, z kapturem założonym na głowie. Zrobiłam dwa kroki do przodu i usłyszałam znajomy dźwięk. Po chwili zobaczyłam po jego lewej stronie rozpaloną niebieską klingę miecza świetlnego skierowaną ostrzem w dół. Zamarłam, a deszcz zamienił się w ulewę. Drogi były całe zalane, a wiatr poruszał gwałtownie koronami zielonych drzew. Przechodnie szybko szukali jakiegoś schronienia, a ja wpatrywałam się w szary kaptur.

-Wujku Luke, czy to ty?- zapytałam, ale postać nawet nie drgnęła, a ja nie mogłam nic więcej dostrzec. Zaczęłam wolno iść ku niemu i kiedy coraz bardziej się zbliżałam, byłam przekonana, że go znam.

-Ben? Czy to ty, Ben?-niepewnie powiedziałam, a podmuch wiatru zdjął kaptur z twarzy nieznajomego i teraz byłam pewna, że te oczy są jego, ale nie były takie same...

-Ben! Ben! - krzyczałam wręcz i zaczęłam biec. Ślizgałam się na błocie, a z czoła leciała mi woda, która wpadając do oczu, utrudniała widzenie.

-Ben, Ben! - już byłam blisko, a on tylko podniósł nieznacznie prawą rękę i wyszeptał: Przepraszam Sophia. Poczułam, jak moja stopa trąca o kamień i z impetem padam na mokrą drogę. Czułam, jak moje ubranie coraz bardziej przylega do skóry i zimo przechodzi przez moje ciało. Spojrzałam do góry i ujrzałam chłopca, który był już młodzieńcem, z czarnymi, mokrymi włosami. Zgasił swój miecz świetlny i przykucnął obok mojej głowy. Chciałam się podnieść, ale coś mi nie pozwalało. Czułam się przywiązana, przyklejona do podłoża. -Ben!- bardziej powiedziałam, niż wykrzyknęłam, a on spokojnie przyłożył swoją dłoń do mojego czoła i nagle poczułam ogromną senność. Ostatnie co pamiętam to, jak moja głowa wpada do kałuży.

-Nie potrafimy tego uruchomić, za mało mocy!-usłyszałam obok siebie.

-Więcej generatorów, potrzebujemy więcej niż mamy!-odpowiedział gorączkowo kobiecy głos, a postać stojąca niedaleko mnie ruszyła szybko i znikła za metalowymi drzwiami. Teraz dostrzegłam, że wszyscy rozmawiają ze sobą, a ich głosy zdradzały przeróżne emocje. Przeważał jednak strach, niepewność, żałoba, poczucie bezradności, a przede wszystkim rywalizacja z czasem, który zdawało się, że wciąż wygrywał. A całość rozgrywała się w szklanym laboratorium, z wręcz białym światłem, które przypominało mi kolor ścian korytarza w moim rodzinnym domu. Tak bardzo byłam pochłonięta istotami pracującymi w tym miejscu, że nie zauważyłam rozchylających się drzwi i stojącej w nich postaci. Dopiero krzyki mnie 'obudziły' i spojrzałam przed siebie. On już stał, wyprostowany, wciąż z kapturem na głowie. Wiedziałam, co się zaraz wydarzy i obiecałam sobie, że muszę się w końcu dowiedzieć, kim on jest i już uważnie wpatrywałam się w jego czarne ubranie i oblicze znajdujące się w półmroku. Nareszcie zdjął ciemny materiał, ale twarz jak zwykle była rozmazana, niewyraźna... A na jej miejsce pojawiła się maska, lecz nie przypominała tej, której używał Darth Vader, zmieniła się, lecz wciąż przerażała. Jego miecz z czerwoną klingą powędrował nad moją głową i bez zastanowienia, a nawet współczucia, chciał zadać ostateczny cios.

-Skacz!-usłyszałam i już nawet bez zastanowienia skoczyłam w otchłań machiny. Wiedziałam, że to już koniec, ale męski głos krzyknął jak zawsze -Sophia!-a następnie sylwetka mężczyzny za biurkiem upadła raniona przez szturmowca.

*YVETTE HILSON - czytaj [IWET HILSYN], należy do rasy pantoranie

Gdyby cofnąć czas...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz