VII I don't believe

39 5 0
                                    

Mogłam godzinami wpatrywać się w twarz mojego gościa. Sprawiało mi to wielką radość. Teraz chciałam zapamiętać każdy skrawek delikatnej, bladej cery, którą z pewnością odziedziczył po swojej matce. Niestety nie było mi to dane...

-Sophia, pobawmy się w coś!-wykrzyknął, nagle stając z łóżka. Poprawił jeszcze swój płaszcz, który trochę pogniótł się podczas siedzenia i był gotowy na mój odzew.

-Ale w co chcesz się bawić?-zapytałam. Nie wiedziałam, w co teraz bawi się Ben, przecież jest uczniem wujka Luke'a, a na dodatek poznał tyle nowych istot.

-Zastanówmy się...-powiedział swoim najpoważniejszym tonem, starając się wprowadzić mnie w stan wielkiego oczekiwania. Udało mu się to zrobić i nerwowo zacisnęłam pięści trzymające sukienkę na kolanach. Kiedy mnie tak zobaczył, podniósł gwałtownie rękę i dłonią zasłonił swoje usta. Jednak zdążyłam ujrzeć uśmiech kryjący się za dłoniami chłopca, który trochę mnie rozbawił.

-Już wiem!-wykrzyknął, a jego dłoń zniknęła z ust-W chowanego!

-Ja się nie bawię, bo jak zwykle będę szukać-powiedziałam stanowczo. Zawsze musiałam go szukać, chociaż kiedy się tak dłużej  zastanowić to teraz mogłabym i szukać. Ważne, że on był tutaj, a nie byłam pewna, kiedy go znów zobaczę.

-Ach tak!-odezwał się Ben, przerywając moje rozważania-Jeśli się nie zgodzisz to użyję sztuczki Jedi i będziesz robiła to, co ci karzę!-teraz głos Bena zabrzmiał groźnie. Jego czarne włosy zasłoniły twarz, pełną rozczarowania i... złości. Przeraziłam się, bo wiedziałam, że Jedi potrafią używać Mocy do różnych rzeczy.

-Ben, użyłbyś Mocy przeciwko własnej kuzynce?-zapytałam spokojnie, ale także niepewnie.

-Jeśli musiałbym to tak-odezwał się po chwili zastanowienia. Jego oczy spotkały się z moimi i nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam.

-Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi, a przyjaciele nie wykorzystują siebie nawzajem, tym bardziej przy użyciu Mocy.-powiedziałam już ze łzami w oczach. Mój najlepszy przyjaciel chciał mnie wykorzystać i to nieświadomie. ''Te wszystkie lata nic dla niego nie znaczyły?''-zapytałam w myślach. Oczekiwałam odpowiedzi, chciałam usłyszeć tajemniczy głos, który potrafiłby mi to wytłumaczyć.

-Przecież żartowałem-oznajmił bez żadnych emocji-Myślałaś, że chciałbym ciebie wykorzystać w jakikolwiek sposób. Nie skrzywdziłbym cię świadomie w żaden sposób. Przecież jesteśmy przyjaciółmi, prawda?-zapytał się, podając mi rękę, a ja złapałam ją, wyprostowałam się i teraz stałam naprzeciwko Bena. W jego ciemnych oczach widziałam błysk szczerości i byłam pewna, że to, co powiedział-było prawdą.

-Jeśli chcesz to ja mogę szukać-zaproponował i schował swoje oczy w dłoniach, jakby był już gotowy do liczenia.

-Nie-złapałam jego ręce i pociągnęłam lekko w dół- Wiesz co, ja mogę szukać, tak naprawdę to sprawia mi to przyjemność-powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego, a on przytulił mnie mocno. Czułam, z jaką siłą przyciąga mnie do siebie, wiedziałam, że żałuje tego, co powiedział w gniewie. Uwolnił mnie powoli z uścisku i spojrzał przepraszająco na mnie, a następnie podszedł do drzwi, otworzył je powoli i kiedy chciał przekroczyć próg, odwrócił się do mnie i przemówił:

-Liczysz do dziesięciu!-usłyszałam i zobaczyłam jak pobiegł schodami na dół.



Gdyby cofnąć czas...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz