VI Na zawsze

52 5 0
                                    

Usłyszałam charakterystyczny dźwięk dzwonka do drzwi wejściowych. Zbiegłam szybko po schodach na dół i już otwierałam szeroko drzwi, kiedy ujrzałam przed sobą wujka. Jak zwykle na sobie miał nałożony szary płaszcz, ale kaptur nie znajdował się na jego głowie. Czarna szata Rycerza Jedi pasowała idealnie do jego blond włosów, a przypięta do pasa rękojeść miecza świetlnego odbijała padające na nią promienie słońca.

-Witaj wujku!-powiedziałam i w tym momencie mocno go przytuliłam. Moje ręce wciąż były jeszcze za małe, aby objąć go w całym pasie. On natomiast wziął mnie na ręce, a ja wtedy spojrzałam głęboko w jego niebieskie oczy, a w nich zobaczyłam strach...

-Cześć Sophia!-za plecami Luka dostrzegłam chłopca ubranego w podobny beżowy strój jaki miał wujek. Jego twarz zasłaniał popielaty, uszyty na miarę kaptur. Teraz moje oczy ujrzały, hebanową tkaninę. Wiedziałam, że coraz bliżej jestem podłoża.

-Ben? Czy to ty?-zapytałam, dotykając już swoimi stopami podłogi.

-To ja!-wrzasnął, po czym podbiegł do mnie i mocno przytulił.

-Tęskniłem-dodał cichym głosem.

-Ale nie tak bardzo, jak ja-wyszeptałam mu do ucha.

-Ryoo, miło mi ciebie widzieć-przywitał się wujek, wchodząc już do przedpokoju.

-Mi ciebie również-odpowiedziała i gestem ręki zaprosiła go do jadalni. Ruszyli razem w tamtym kierunku.

-I co teraz robimy?-zapytałam Bena. Chciałam mu powiedzieć tyle słów, pokazać tyle rzeczy, ale sama nie wiedziałam, od czego zacząć.

-Chodź do pokoju, pokażę ci coś-powiedział i wbiegał już po schodach na pierwsze piętro. Z łatwością dogoniłam go i znaleźliśmy się w moim pokoju.

-Zamknij drzwi-poprosił mnie dziesięcioletni chłopiec siedzący już na pościelonym łóżku, a ja jeszcze sapiąc, przymknęłam je. Teraz wygodnie siedząc przy nim, dostrzegłam srebrny przedmiot, który trzymał w ręce.

-Popatrz! Mam własny miecz świetlny!-chwalił się rękojeścią. Była naprawdę imponująca, kawałki metalu idealnie do siebie pasowały, a całość wyglądała bardzo solidnie dopracowana.

-A jaki ma kolor?-zapytałam.

-No... Niebieski-odparł po chwili, chowając go szybko pod płaszczem.

-Pokaż! Chcę zobaczyć jak się świeci-odparłam, łapiąc go za ramię.

-Nie mogę ci pokazać, nie teraz-odparł.

-Dlaczego?-zapytałam z dociekliwością. Byłam przekonana, że nie chce mi pokazać, bo już mnie nie lubi albo ukrywa coś ważnego przede mną.

-Bo jeszcze nie ma kryształu-odburknął-Wujek powiedział, że jak mnie zabierze na Coruscant to wtedy pozwoli mi wbudować tam kryształ Kayber.

-Na Coruscant?-zdziwiłam się bardzo. Przecież to inna planeta. Mój przyjaciel będzie tak daleko, a ja już go nie zobaczę. ''Nie może go tutaj szkolić''-usłyszałam głos w mojej głowie. ''Przecież to chyba obojętne gdzie''-odpowiedziałam niepewnie. W sumie sama nie wiedziałam, skąd wziął się głos, ale postanowiłam, że nikomu o tym nie powiem. ''Na pewno to ja sama to wymyśliłam, więc nie było żadnego głosu''-próbowałam to wytłumaczyć w moim umyśle, z zamyślenia wyrwał mnie niski głos Bena.

-Tak-posmutniał-Dzisiaj mam się z tobą pożegnać-w tej chwili spuścił swój wzrok.

-Ale dlaczego tak daleko?-zapytałam i położyłam moją dłoń na jego ramieniu. Wiedziałam, że jest mu trudno tak jak mi albo i bardziej.

-Tam był budynek, w którym Rada Jedi podejmowała swoje decyzje, jeszcze za czasów dziadka i Republiki. Wujek szukał od śmierci Vadera osób czułych na moc i prosił je, aby udały się razem z nim na szkolenie, aby zostać rycerzem Jedi. Znalazłszy sporą grupę, rozpoczął nauki jako ich mistrz. Teraz i ja dołączę do nich, żeby zostać Jedi jak wujek Luke i dziadek Anakin. Dlatego tak daleko, z dala od emocji i rodziny... Ale wiesz co, mam coś dla ciebie...

W tej chwili wyciągnął spod swojego płaszcza zawiniętą w jakąś tkaninę, długą, wąską rzecz i położył ją na swoich kolanach.

-Co to jest?

-Pamiętasz-odwinął bardzo powoli przedmiot, a przed moimi oczami ukazał się tak bardzo mi znany patyk-To mój miecz świetlny z dzieciństwa. Chcę, abyś go zachowała, bo mi się już nie przyda, będę miał prawdziwy. A kiedy będzie ci smutno, to zawsze na niego spójrz, a ogarnie cię szczęście, przypomnisz sobie o mnie. Czasami możesz go użyć do zabawy-powiedział wręczając mi do ręki 'miecz'.

-Dziękuję ci, ale wiem, jaki jest on dla ciebie ważny, nie chcesz mieć go przy sobie-nie byłam pewna, czy przemyślał swoją decyzję.

-Wiem, że tutaj będzie bezpieczny, a po drugie nie chcę, abyś o mnie zapomniała-spojrzał teraz w moje oczy i wyczekiwał odpowiedzi z moich ust.

-Ben, ja nawet bez tego 'miecza' o tobie nie zapomnę. Jesteś moim najlepszym przyjacielem i tak zostanie na zawsze.

-Na zawsze...-powtórzył chłopiec.

W przyjemnej ciszy, jaka zapanowała w pokoju, mogłam spokojnie przyjrzeć się jego pięknym czarnym oczom, których nigdy nie zapomnę, pełnych szczęścia i radości, ale także strachu...

Gdyby cofnąć czas...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz