Pół godziny temu usiadł w rogu kanapy. Podkulił nogi pod brodę i wbił wzrok w pustkę przed sobą. Z początku obserwowałem go ostrożnie, aby się nie zorientował, przy czym z wielką dokładnością polerowałem blaty w kuchni. Dopiero, gdy ujrzałem w nich swoje odbicie, przełożyłem się na stół, który stał nieco bliżej kanapy. Cisza nie była krępująca. Może nieco dziwna, niecodzienna, jeśli chodzi o jego temperament.
Chcąc odwrócić swoją uwagę od jego osoby, zacząłem rozmyślać nad jutrem. Tak, jutro upływa termin. Zdecydowałem już, że oddam się Aogiri po dobroci. Ayato nadal nie wyraził uznania dla mojego miłego gestu. Przecież gdyby nie to, najprawdopodobniej by go zabili.
Nie potrzebuję jego słownego potwierdzenia, że mnie tam zabierze i powie to, co ustaliliśmy. Wystarczy mi jedno smutne spojrzenie jego oczu.
Podniósł je na mnie. Źrenice były ogromne i ciemne, przez późną porę, jednak wciąż widać było cienką obwódkę granatu. Ta krótka chwila. Ta chwila mi wystarczyła. On też o tym myśli. Poczułem to w tym spojrzeniu bardzo wyraźnie.
W drodze powrotnej z Anteiku nakazałem mu iść przodem i powiedziałem, że go dogonię. Ten jedynie fuknął, zarzucił falistymi włosami i odszedł. Zamordowałem i pożarłem dwóch dorosłych ghuli. Silnych i groźnych. Łaknących mięsa ludzi. Zrobiłem co musiałem, aby przeżyć. Ich tkanki wzmocnią moje komórki RC, co da mi większą szansę na regenerację po ataku Noro. Jeśli do takowego dojdzie.
Poprzednio będąc jeszcze z przyjaciółmi, o niczym im nie powiedziałem, nie chcąc ich martwić. Na szczęście nie mają oni tej szczególnej zdolności czytania mi w myślach, którą posiada jedynie Hide. Problematyczny przyjaciel.
Touka na odchodne kazała mi wychowywać brata w swoim imieniu, bo nikogo innego jak mnie nie słucha. Na to wspomnienie uśmiechnąłem się do siebie.
Uta i Itori nie wrócili z zakupów. Nie wiem, czy w ogóle doszli do kawiarni.
Wycisnąłem szmatkę nad zlewem i rozwiesiłem ją do wyschnięcia, po czym wytarłem dłonie do sucha. Zerknąłem na chłopaka i westchnąłem. Nawet nie mrugał. Na pewno wszystko z nim w porządku? Ghule też mogą chorować, prawda?
Podszedłem i dotknąłem wierzchem dłoni jego czoła. Drgnął i spojrzał na mnie w górę.
- Dobrze się czujesz? Dziwnie ucichłeś.
Odepchnął moją rękę i zszedł smętnie z kanapy.
- Martw się o siebie - burknął, po czym zamknął się w toalecie.
***
Leżałem na boku, okryty kołdrą do pasa. Nie myślałem o niczym szczególnym. Byłem zmęczony, więc zwyczajnie rozkoszowałem się miękkością materaca, w który wtapiało się moje obolałe po polowaniu ciało.
- Nie boisz się?
Powoli odwróciłem się w jego stronę. Tak, leżał koło mnie. Dziś obeszło się bez zbędnej kłótni o to, kto śpi na łóżku. Sam położył na nim, bez słowa.
- Chodzi ci o śmierć? - spytałem patrząc mu w świecące w ciemności oczy.
Kiwnął głową.
- Strach przed nią mija w chwili, gdy uświadomisz sobie, że czeka ona wszystkich. Z resztą, nie wiem czy jutro umrę...
- Czy to nie gorsze? - przerwał mi pretensjonalnie.
- Wolałbyś znać dokładną datę swojej śmierci? Czy żyć tak jak wszyscy? W niepewności?
CZYTASZ
OctoBell/TG Yaoi
FanfictionTokyo Ghoul - YAOI fanfiction Kaneki ma dość bycia członkiem Aogiri. Organizacji, która działa poza prawem ludzkim, jak i świata ghouli, który także takowe posiada. Jednak jak się można było spodziewać opuszczenie jej nie jest możliwe. Jedynym miejs...