18. XIV annis ante

355 16 10
                                    

14 lat wcześniej

- Straszny gbór. Ignorant. Nigdy przedtem tak bardzo nie chciałem kogoś zabić.
- Racja. Dość problematyczny.
Dziewczyna westchnęła i przeczesała czerwone włosy palcami. Nie spuszczała oczu z przyjaciela, gdyż pierwszy raz widziała go takiego. Odkąd go poznała był uosobieniem stoicyzmu. Powodem tej zmiany był nieznajomy, młody i nieposłuszny ghul, zwany przez wszystkich Krukiem, przez swój nawyk do przesiadywania na wysokich punktach.
Jej przyjaciel nieudolnie próbował nawiązać nić porozumienia lub chociaż dowiedzieć się od Kruka jaki ma cel w codziennych walkach że spokojnymi mieszkańcami 4 dzielnicy. Jedynym co wynosił po tych próbach były uszkodzenia ciała i narastająca irytacja milczącym osobnikiem.
Uniósł kieliszek do ust i po upiciu łyka czerwonej cieczy zagryzł brzeg szkła z nieprzyjemnym zgrzytem, na co dziewczyna skrzywiła twarz.
- Skoro nie chce rozmawiać, a pozbycie się go to zbyt duża fatyga...
- Potrzeba było by co najmniej 20. I to silnych. Za duża fatyga - zgodził się i pozwolił jej kontynuować.
-... Zacznij rozmowę z nim na spokojnie. Bądź wytrwały. Wydaje mi się, że to taki typ, do którego trudno dotrzeć. Cebulka.
- Jestem ciekaw...
- Jak smakuje?
Uta spojrzał na nią z przymkniętymi oczami, a jego usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu. Powoli pokiwał głową.

***

Nic nie robił sobie z jasnych kosmyków nalatujących mu na twarz przez nierytmiczne powiewy wiatru. Pod przymkniętymi powiekami próbował znaleźć ciemność, ukojenie. Ale pamięć podsuwała mu nieustannie obrazy ukochanej twarzy, której nie dane było mu już oglądać w realu.
- Halo, kruku?!
Nie otworzył oczu mając nadzieję że tylko się przesłyszał.
- Śpisz tam? To musi być nie wygodne.
Zacisnął szczęki niechętnie przyswajając wiadomość, że jednak na prawdę tu jest.
Huk nieopodal i kroki poinformowały, że wskoczył na dach i zbliżył się na bliska odległość. Wpierw rozważał odejście, ale powoli miał dosyć bycia wyganianym ze swoich ulubionych dachów.
- Pewnie zastanawiasz się kiedy sobie odpuszczę - poczuł na sobie jego wzrok. - odpowiedź brzmi kiedy dowiem się czego chce. Ale coś ci słabo idzie z odpowiadaniem.
Zdążył zauważyć jego nachalność, toteż wierzył słowom wypowiedzianym przez ghula.
- To co? Posiedzimy sobie w ciszy? - szturchnął go lekko ramieniem kucając tuż obok.
- Czego chcesz?
Nie proszony towarzysz wydał się lekko zaskoczony słysząc jego głos po raz pierwszy od paru dni.
- Może najpierw imię?

***

- Nie.
- Wszyscy odmawiają - wzruszył ramionami i samodzielnie uraczył się gałką oczną ze szklaneczki.
Patrzył jak chłopak o platynowych włosach niezręcznie siada na kanapie i obserwuje go kątem oka. On sam oparł się o ciemny blat kuchenny ogarniając swojego gościa ciekawski wzrokiem. Chociaż od kiedy Renji zaczął się do niego odzywać minęło sporo czasu, wciąż niczego o nim nie wiedział.
- Mamy 15 minut do przyjścia Itori - czekali na nią aby wspólnie zaplanować atak na grupę gołębi.
Ghul wydał się zmieszany.
- Przecież umówiliśmy się o równej godzinie - mówiąc marszczył brwi
- Zawsze się spóźnia - dotknął skroni - zapamiętaj to sobie.
- Hm - mruknął niezadowolony. Najwyraźniej nie chciał zostawać z nim sam na sam.
- To była matka?
Najpierw wyglądał jakby nie zrozumiał, ale po chwili odparł krótko.
- Siostra.
- powiedziałabym że współczuję, gdybym wiedział jak to jest.
- Czyli... - zawahał się, jakby nie był pewien czy chce dać znać, że go to obchodzi. - masz rodzinę?
Poczuł krótki impuls podobny do pisku w uszach, na który przez jego twarz przeszedł cień mrocznych wspomnień z dalekiej przeszłości.
- nie mówmy o mnie.
Wiedział, że Renjiemu się to nie spodoba, ale wiedział też, że z grzeczności nie będzie drążył tematu.
- 10 minut - powoli obszedł kanapę. Ghul powędrowal za nim spojrzeniem, jakby bojąc się stracić go z oczu.
Sięgnął ku jego głowie, lecz jego dłoń została powstrzymana.
- Co ty robisz? - mocno ściskał jego nadgarstek.
- Pozwól mi dotknąć twoich włosów, Renji - sięgnął drugą ręką, która również została złapana w żelazny uścisk. - są długie, zakrywają twarz. Chcę Ci patrzeć w oczy gdy do ciebie mówię.
- Nie ma takiej potrzeby - nie puszczał go ani też nie odpychał.
- Sam mi je pokaż - nie zamierzał odpuścić. Tym bardziej że bawiły go reakcje chłopaka.
Poczuł jak luzuje uścisk  na jego nadgarstkach i delikatnie je wypuszcza. Potem szybkim ruchem odgarnął z czoła jasną grzywkę, co trwało jedynie ułamek sekundy.
- No nie żartuj, nic nie zdążyłem zobaczyć - oburzył się.
Drzwi trzasnęły i do środka wpadła ubrana w czarną sukienkę dziewczyna na obcasach,  stukająca nimi w równym rytmie.
- Zabawę czas zacząć, chłopcy - oznajmiła z dłonią na biodrze, tajemniczo się uśmiechając.

OctoBell/TG YaoiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz