Kilka godzin wcześniej...
- Jungkook! - pisnął przestraszony, upadając przy leżącym brunecie, brudząc we krwi szlafrok i nagie kolana. - Co wyście zrobili?!
Przytkał ucho do jego klatki piersiowej i usłyszał lekko bijące serce. Chciało mu się płakać. Właśnie zdał sobie sprawę, że przez niego mógł zginąć człowiek. Mógł zginąć Jungkook. Jego od zawsze dziwny klient, który zachowywał się zawsze niezrozumiale, który jako jedyny tratował go inaczej. Traktował go jak człowieka, za którego sam Taehyung się nie uważał.
Napłynęły mu do oczu łzy, widząc zakrwawionego i nieprzytomnego bruneta. To nie miało tak wyglądać. To nigdy nie miało się wydarzyć. Taehyung nie powinien pozwolić na wychodzenie ze starszym i mówienie mu swoich prywatnych rzeczy. Tak jak przy każdym innym sponsorze powinien zakładać tak zwaną tarczę obronną, która pomogłaby mu w obronie przed utęsknionym uczuciem bycia dla kogoś potrzebnym. Po prostu tak zwyczajnie kochanym.
Poczuł się największym egoistą, bo dobrze wiedział jak to wszystko mogło się potoczyć. Zdawał sobie sprawę, że Namjoon zrobi coś okropnego. A najgorsze w tym wszystkim było to, że dopiero teraz czuł smak konsekwencji swoich czynów.
- Jakbyś był posłuszny nic by się złego nie stało. - odezwał się Namjoon, który obudził Taehyunga z rozpaczy nad samym sobą, ale też i nad Jungkookiem.
Spojrzał się na szaro-włosego, który z zażenowaniem patrzył się na niego i nieprzytomnego bruneta. W tej chwili chciałby mu wydrapać te paskudne oczy, których cholernie nienawidzi. Są bez żadnych uczuć, czy chociażby współczucia. Chociaż Taehyung nie wie, czy chciałby od kogoś takiego jakiekolwiek współczucie. Naprawdę, wolał już być w tej sytuacji w jakiej się aktualnie znajdował. Ale szkoda było mu Jungkooka.
- Czego ty oczekujesz od życia? - mówił dalej. - Takie osoby jak ty nie będą mieć nic, rozumiesz? Nie wiem, ile razy mam ci to powtarzać byś w końcu to pojął.
- Proszę zawieź go do szpitala. - zapłakał, kompletnie ignorując to, co mówił mu Namjoon. - Rana jest głęboka, proszę!
- Czy ty słyszysz siebie? - zaśmiał się. - Jakbyś był na miejscu Jungkooka to on miałby cię w chuju. Jego interesuje tylko i wyłącznie twoje ciało. Wiesz, dlaczego?
Podszedł do niego, by mocno szarpnąć go za włosy i spojrzeć z ogromną pogardą w czerwone od płaczu oczy.
- Bo jesteś nikim. - wycedził prosto w jego usta i mocno odsunął od siebie aż przywalając go na zimną podłogę.
Nawet nie wie, ile razu już to słyszał z jego ust. Na początku bolało, przez co poczucie własnej wartości już sięgnęło poniżej zera, a wstyd i obrzydzenie samym sobą jakie go ogarnęło było aż przerażające. Ale przyzwyczaił się.
Przyzwyczaił się do codziennych obelg i mówieniu, że ktoś taki jak on nie powinien kompletnie żyć. On tym słowom uwierzył, bo w co innego miał wierzyć skoro nikt nie obdarowywał go żadnymi dobrymi słowami, dzięki którym poczułby, że był choć trochę czegokolwiek wart. Więc nawet i teraz nie zwrócił uwagi na prawdziwe stwierdzenia Namjoona tylko uklęknął przed nim z rękoma ułożonymi jak do modlitwy.
Gorzej upokorzyć i tak już się nie mógł.
- Proszę! On się wykrwawi. Zawieź go do tego szpitala. - wyjęczał, a szaro-włosy zaśmiał się mu prosto w twarz.
- Jackson zawieź go do szpitala. Może go jeszcze uratują.
Taehyung niby odetchnął z ulgą, ale jego serce rozrywało się na małe kawałki, gdy pomyślał, że Jungkook mógł nie przeżyć. Tak naprawdę nie znał się na medycynie, ale widząc powiększającą się plamę krwi jedynie mógł się domyślać, że wcale nie było tak dobrze.
Sam do końca tego nie rozumiał, dlaczego aż tak bardzo martwił się o swojego klienta. Powinien chyba czuć obojętność, albo nawet i radość. W końcu jednego diabła mniej, który niszczył go całego. Ale jego osoba nie chciała przyjąć do siebie wiadomości, że Jungkook go nie obchodzi. Czuł się pusty, a jednocześnie coś nie dawało mu spokoju. Zdania wymienione przez Jungkooka nie dawały mu spokoju.
Nie chce by ktokolwiek inny prócz mnie dotykał i patrzył się na ciebie w ten sposób, co mogę tylko ja.
Po prostu chce być już ze swoją miłością.
Szczerze, nie wiedział, co to miało znaczyć, bo przez myśl przeszły mu słowa wypowiedziane przez Namjoona. Choć nie będzie ukrywać, że pragnął być tą miłością Jungkooka. Ale wiedział, że było to niemożliwe. Żadnej innej wersji nie potrafi przyswoić, że ktoś taki jak Jeon Jungkook mógłby pokochać nic niewartego śmiecia jak on.
Smutna rzeczywistość właśnie pogrążyła go w jeszcze gorszą rozpacz niż każdej 'wolnej' nocy. Patrzył się tępo w ścianę, bo jedynie, co mu pozostało to... albo nie. Nic mu już nie pozostało. Bo nawet spływające łzy, po policzkach były już bezsensu. Ile można płakać nad swoim życiem? Czy to nie robiło się żałosne i nudne? On był żałosny, bo pozwolił do doprowadzenia się do stanu bezsilności. Do pustki, w której był przeraźliwie spokojny.
Poniżał się jeszcze bardziej, bo pokochał kogoś kto miał go za nic.
††
Hejka❤
Jak tam u was? Samopoczucie dopisuje?
Miłego wieczoru!💜
CZYTASZ
brighton club | vkook
Fanfiction[zakończone] On nie pieprzy byle jakich dziwek, czyli o Jungkooku, który zakochał się w pięknym chłopaku w Brightonskim klubie u swojego przyjaciela. top!jungkook angst; smut Wulgaryzmy, sceny erotyczne Uwagi: Zmieniony wiek jk:25 th:18 Poc...