†13†

4.7K 363 154
                                    

Otworzył oczy, a ciemność nagle wydała mu się straszna. Dopiero po zobaczeniu różnych kabli, które były połączone do jego ręki zdał sobie sprawę, że leżał w szpitalu. W szpitalu, czyli w dość bezpiecznym miejscu, gdzie może chwilę odetchnąć od problemów w jakie się wpierdolił. Nie minęło parę sekund, a myślał, że oszaleje przez ciągłe pikanie, dziwnie nazywających się maszyn, które prawdopodobnie podtrzymywały go przy życiu. 

Poczuł ból w lewym boku. Podwinął kołdrę wraz z białą zapewne szpitalną koszulą i spojrzał na opatrunek, przeklinając się w myślach. Był po prostu zły na siebie, że dał się dźgnąć nożem. Ale naprawdę wtedy nie myślał, że ktokolwiek w klubie mógłby mu coś takiego zrobić. Każdy tam go znał, w końcu przyjaźnił się z samym właścicielem klubu, Namjoonem. 

No właśnie, przyjaźnił. Na niego również był wściekły. Najwidoczniej dla Namjoona kasa była czymś ważniejszym niż ich paroletnia przyjaźń. Ale taki już był szaro-włosy. Od zawsze był chciwy, podążał drogami, gdzie szybko i łatwo zdobyć pieniądze. Nie zwracał uwagę na nikogo, bo pragnął zdobywać więcej i więcej. W taki sposób stracił miłość, przyjaciół i rodzinę. Jungkookowi nie było mu go szkoda, bowiem sam sobie zapracował na stratę najważniejszych osób, które przy nim były. 

Była noc, światło od latarni wtargnęło do jego pokoju i nieprzyjemnie świeciło mu w oczy. Westchnął ciężko, przymykając powieki. Był ciekaw, kto był tak łaskawy, że pofatygował się zanieść go do samochodu, by zawieść do szpitala i pozałatwiać wszystkie potrzebne informacje na izbie przyjęć. Miał nadzieję, że ta sprawa nie trafiła do prasy. Nie chciałby się tłumaczyć przed kamerami, dlaczego został dźgnięty nożem przez co musiał grzać dupę na szpitalnym łożu. 

A chuj z tym, na pewno nie będzie bezczynnie tu leżeć. Zaczął rozpinać te wszystkie kabelki ze swojego ciała, by wstać z łóżka i ubrać się w swoje spodnie i buty, które leżały na krzesełku. Złapał się za bok, bo cholernie bolała go rana pozostawiona przez nóż, ale szczerze mówiąc był już w gorszych sytuacjach niż ta. 

Wyszedł ze swojej sali, przez cały czas trzymając się opatrunku, jednak długo nie szedł w spokoju, bo jedna z pielęgniarek przyłapała go na ucieczce. 

- A gdzie pan się wybiera? - powiedziała srogo, trzymając go za umięśnione ramię. 

- Jak najdalej stąd. - westchnął znudzony, wyrywając się z rąk niskiej kobiety. 

Nie miał czasu na pogawędki z brunetką. Nie zamierzał tu zostać ani chwili dłużej.

- Ale pan nie może! Stracił pan dużo krwi, to niebezpieczne! 

- No i chuj. 

Tak naprawdę to nie obchodził go swój stan zdrowia. Obchodził go Taehyung, który został w cholernym klubie i nie wiadomo, co może teraz robić. Co jeśli pieprzy go jakiś pijany typek, który sprawiał mu ból? Co jeśli został pobity? Co jeśli on nie żyje? Jungkook miał w tej chwili absurdalne myśli i po Namjoonu mógł się już wszystkiego spodziewać. Nawet tego, że zabił Taehyunga. 

Stracenie blondyna to tak jakby ktoś odebrał mu cząstkę siebie. Jakby ktoś odebrał mu tlen, dzięki któremu oddycha, żyje. Wyrażenie swoich uczuć przychodziło mu nadzwyczaj trudno, ale tak już czasem jest. Niby jest znany niemalże na całym świecie, ma w cholerę kasy, pieprzy osoby z pracy, zabija bez oporu, a tak naprawdę nie może sobie poradzić sam ze sobą. Stracił grunt pod nogami, zapalił się w nim ogień, którego dotychczas nigdy nie miał. Każda cząstka jego duszy i ciała - chce być przy Taehyungu. Chce go ochraniać przed złem tego świata jakby rycerz, który nie może spuścić wzroku ze swojego księcia. 

Dlatego zaraz jego cierpliwość się skończy przez głupią pielęgniarkę, która mu przeszkadza, która zabiera cenne minuty, czy sekundy... bo kto wie, co teraz dzieje się z blondynem? 

- Proszę wrócić do łóżka. Musi pan teraz dużo odpoczywać i regenero-

Nie pozwolił jej dokończyć, bo popchnął ją na ścianę, by ręką nad jej głową mocno uderzyć w ścianę. Ta spojrzała się na niego nieco przestraszona i lekko zawstydzona, bo pierwszy raz przydarzyła jej się sytuacja niczym z dramy.

- Zamknij się, bo jeśli tego nie zrobisz wepchnę ci tak głęboko swojego kutasa do gardła, że aż zaczniesz się nim krztusić. Zrozumiałaś? - warknął, a ta zatkała ręką usta i pokiwała szybko głową. 

Wybiegł szybko ze szpitala, bo tu naprawdę mogły liczyć się sekundy. Bo chyba nie było już za późno? 

††



Chce spać:(

brighton club | vkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz