↑1↑

4.4K 301 466
                                    

Było to bezchmurne listopadowe popołudnie. Zwykły jak wszystkie dni, które istniały jak mogły. Wypadki, rozlewy krwi, kłamstwa, kłótnie, krzyki Kunikidy w stronę Dazai'a, by wziął swoje chude cztery litery z tej kanapy tylko po to, by coś zrobił pożytecznego.

No właśnie - "co" pożytecznego?

Ostatnio prawie w Agencji dziwnie się zachowują - Yosano ciągle gdzieś wychodzi z Ranpo nie-wiadomo-gdzie, gdzie potem Ranpo wygląda jak typowy alkoholik spod sklepu, a Yosano jak Madonna czy inna sławna gwiazda chodzi zadufana w sobie.

Kunikida teraz wypija pięć kaw dziennie, co nie przesypia noce.

Uwierzcie mi - brzmi i wygląda wtedy jakby Dazai mu podał złe tabletki na ból głowy czy wziął nie te "ziółka".

Patrzyłem na drogi Yokohamy. Był już zachód słońca. Byłem na jednym ze starych wieżowców. Nie wiem po co i jak. Po prostu. Zastanawiałem się, czy miałem rodzeństwo? Czy moi rodzice wiedzieli co robić oddając mnie? Czy może oni już wiedzieli, że nie jestem taki sam jak inne dzieci? Czy może inaczej - Czy coś jest nie tak ze mną? Nawet gdyby mnie chcieli - to Agencja to moja rodzina.

Ostatnio Portowa Mafia dała sobie spokój z Yokohamą i rozniosła się po całej Japonii. Ostatnio było głośno o niej w Osace i w Nagoyi. Nikt nie wspomina o Portowej Mafii - po prostu odeszli w zapomnienie. Ha! Nikt z cywilów nie pamięta o nich! Tylko niektórzy i nieliczni pamiętają.

Popatrzyłem na wyświetlacz mojej komórki - nic ciekawego - żadnych wiadomości, żadnych nieodebranych połączeń id Kunikidy ani nic. Cisza - tak samo było w Yokohamie - cisza pożerała wszystko. Muszę jednak przyznać, że mieliśmy zadania - ale nie sprawiały trudności nikomu z Agencji Detektywistycznej. Były łatwe - nawet.

Zszedłem z wieżowca. Oczywiście po schodach, bo tylko Dazai by zeskoczył! Właśnie miałem dotknąć klamki drzwi, lecz nagle zawibrował mi telefon w kieszeni. Wyjąłem go i dostałem SMS-sa od nieznanego numeru.

"Nie otwieraj drzwi."

Szybko odpisałem mu trzy kropki i na końcu pytajnik, a on wysłał mi znowu SMS-sa.

"Nie znasz mnie jak i ja nie znam Ciebie. Nie otwieraj tych zasranych drzwi. Wyjdź ewakuacyjnymi."

Schowałem i zerknąłem przez nieduże okno, które było w drzwiach. Niby nic podejrzanego, ale jednocześnie coś usiłowało mnie zatrzymać. Zszedłem jeszcze bardziej na dół i się zatrzymałem obok drzwi ewakuacyjnych, by wyjąć telefon i napisać do tego numeru.

(Notka od autora - zapamiętajcie: pogrubione i pochylone litery to wiadomości Atsushiego.)

"Ech... Jeśli to jakiś żart, to Ci wyszedł. Gratuluję 👍"

"Co?"

"Dobra robota, a teraz, gdzie ukryta kamera?"

"Aha. Uratowałem Ci przed chwilą życie, a ty bierzesz wszystko jako żart?"

"A nim nie jest?"

"Słuchaj, to nie moja wina, że mi CIEBIE dano do podtrzymywania przy życiu, okej? Nie do mnie skargi"

"A co ty? Matka Boska że mi ratujesz tyłek? Ja Ciebie nawet nie znam!"

"Ja Ciebie też nie znam i jakoś mi to nie przeszkadza. Trzymaj się moich wiadomości a będzie dobrze."

"A jeśli nie będę się trzymać wiadomości?"

"Zginiesz."

Popatrzyłem na ekran i westchnąłem. Nagle znowu mi wiadomość od tego samego typa przyszła.

"Jakieś pytania?"

"Tak.
Po pierwsze - kim jesteś?
Po drugie - jest w tym jakiś haczyk, że mi pomagasz?
Po trzecie - tylko mi chronisz dupę?
Po czwarte - mogę do Ciebie zadzwonić?"

Trochę poczekałem na jego odpis, ale w końcu przyszedł.

"Po pierwsze - jestem tym, kim jestem.
Po drugie - Nie, ale są zasady wytłumaczone poniżej;
1. Nikomu nie możesz mówić o tym, że miałeś ze mną styczność, bo zginiesz.
2. Jeśli ktoś zauważy z policji to, że do mnie piszesz - zginiesz.
3. Trzymaj się moich wiadomości, a jak nie - to zginiesz.
Po trzecie - Tak.
Po czwarte... To nad tym się zastanowię.

A teraz wychodź z tego budynku i koniec"

Wyjrzałem przez szparę w drzwiach - żadnych niebezpieczeństw nie czyhało. Sami cywile chodzili, więc wyszedłem.
Kiedy już byłem przy domu, to zauważyłem, że okna były oświecone.

Pewnie Kyouka jest w domu. - pomyślałem.

- Kyouka! Wróciłem! - powiedziałem dosyć głośno, a Kyouka tylko mi pomachała z sypialni. Była już w piżamie i tylko czytała jakąś książkę.

- Co Cię tak długo nie było? - spytała Kyou nie odrywając wzroku od książki. - Kunikida nie miał na kogo wrzeszczeć.

- A Dazai?

- Dazai miał zatyczki do uszu. - powiedziała Kyouka. - Wracając, gdzieś ty-

- Poszedłem na spacer. - przerwałem jej.

- ... na pięć godzin? - oderwała wzrok o spojrzała się zażenowanym wzrokiem na mnie.

- No co? Warto się chociaż raz tak przejść! - powiedziałem i się lekko uśmiechnąłem, lecz ona tego nie odwzajemniła. - Coś się stało?

Kyouka odstawiła książkę i przybiegła do mnie, by mnie przytulić.

- Martwiłam się, że coś ci się stało. - przytuliła mnie mocniej, a ja odwzajemniłem to. - W łazience masz piżamę. Idź się wykąpać i przebrać, a ja już idę spać.

Po piętnastu minutach wyszedłem z łazienki. Kyouka dawno spała, a ja za to próbowałem cicho z telefonem w rękach. Kiedy już byłem przy moim "łóżku", które było w szafie, bo Kyouka zajęła moje stare łóżko, to powiedziałem ciche "Dobranoc" do niej, a ona tylko mruknęła i przełożyła się na drugą stronę. Kiedy się położyłem i zamknąłem drzwi od szafy, to otworzyłem klapkę od telefonu. Zauważyłem, że od tego numeru dostałem masę wiadomości. Zacząłem pisać do niego.

"A więc... Dlaczego ja?"

Po chwili dostałem wiadomość.

"Skąd mam wiedzieć?"

"Ciekawość."

"Idź spać. Jutro zobaczymy co i jak."

"Dobranoc."

Już miałem wyłączyć telefon, ale zanim to zrobiłem, to dałem nazwę temu numerowi - Matka Boska Co Mi Chroni Dupę.

~~~~~~~~~~~

Ha! Mówiłam, że zrobię fanfik o AkuAtsu?! Mówiłam i dotrzymałam obietnicy!
W sumie książka jest dedykowana Purrridot17
Nie umiem pisać notek od autora, przepraszam.
Do następnego.

Self Control || shin soukokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz