↑6↓

2.5K 248 370
                                    

Obudziłem się coś o szóstej pięćdziesiąt. Ból w łydce był niemiłosierny, że łzy same z siebie po prostu chciały się wylewać. Podniosłem się i usiadłem tak, by moja lewa noga była cały czas wyprostowana, bo jeśli ją będę musiał zgiąć to szybciej się popłaczę z bólu. Zacząłem się rozglądać po pokoju - nikogo oprócz mnie nie było.

Czy oni już poszli?

Poczułem, że jest zbyt cicho. Chciałem się obrócić, ale noga mi się pozwalała, bo każdy mały ruch mi sprawiał ból. Coraz szybciej oddychałem i miałem uczucie, że zaraz umrę. Nie żebym się bał czegoś,
ale te uczucie, że nie jestem sam to czułem się... nieswojo. Serce mi natychmiast przyspieszyło i zauważyłem, że ręce mi drżą. Nagle coś mnie złapało z tyłu.

- Bu. - powiedział Atsushi.

Ja odskoczyłem jak poparzony. Teraz mnie nie interesowała noga, a to, by ochrzanić Tygrysołaka. Gdyby nie to, że byłem pół-kaleką, to bym mu tak dał w pysk, że by go Dazai nie poznał.

- Ile ty masz lat?! Nie strasz mnie tak pajacu! - krzyknąłem.

On za to wzruszył ramionami i wstał.

- Mam dzisiaj wolne. - powiedział. - Pan Kunikida da sobie radę krzycząc na Pana Dazaia. - uśmiechnął się. - Na stoliku masz herbatę z ryżem, kanapki z masłem, bo nie wiem czy jesteś wegetarianinem czy kto wie.

Kiwnąłem głową i powiedziałem ciche "Dziękuję", a za to Atsushi się uśmiechnął. Podał mi rękę, bym wstał, ale nawet dałem bez niego ranę wstać.

- Kyouka poszła? - spytałem się.

- Tak. Powiedziała, że wszystko wytłumaczy innym. - powiedział wzruszając ramionami.

Podszedłem do stolika i usiadłem.

- Chyba nie wrzuciłeś do herbaty z ryżem żadnych tabletek, co?

- Jeszcze nie. - uśmiechnął się.

- Będziesz jadł też? - spytałem się.

- Nie. Już jadłem. - powiedział i zaczął "sprzątać", ale do sprzątania miał dwie lewe ręce.

- Sprzątaczką nigdy nie będziesz. - wypaliłem.

- A ty nigdy zabójcą z taką nogą. - uśmiechnął się pokazując na nogę.

- Ciamajda. - powiedziałem.

- Rozciapirzone włosy. - odpowiedział.

- Szczyl.

- Starzec.

- Lubię się z tobą droczyć, wiesz? - powiedziałem gryząc kanapkę.

- Wiem. - odpowiedział, jakoś pakując śpiwory do rozsuwanej szafy.

Siedzieliśmy tak w milczeniu. Ja kończyłem śniadanie, gdy nagle mi się przypomniało, że muszę napisać do tego dzieciaka.

- Przyniesiesz mi tabletki? Zaraz moja noga wybuchnie jak auto Chuuyi. - poprosiłem.

- Magiczne słowo~ - powiedział nucąc coś pod nosem.

- Będziesz pierwszym latającym tygrysołakiem w całej Yokohamie przeze mnie, jeśli mi ich nie przyniesiesz. - uśmiechnąłem się podle do niego.

On natychmiast wstał i jak sprężyna skoczył do kuchni.

**

Poszedłem do kuchni i gdy szukałem leków, zawibrował mi telefon.

"Żyjesz tam jeszcze? Martwię się jak nie wiem co."

Natychmiast odpisałem.

Self Control || shin soukokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz