↑12↓

2K 214 275
                                    

Tygrysołaku...

Słyszałem jakby przez mgłę.

Nakajima.

Ktoś mnie wołał.

– Atsushi! Kurwa mać! - poczułem pieczenie na policzku. Bardzo wolno podniosłem wzrok na osobę, która mnie spoliczkowała. Stałem w mieszkaniu Ryuunosuke, który trzymał rękę w górze, a jego mina świadczyła o tym, że nie jestem mile widziany tutaj.

Po sekundzie przypomniało mi się, dlaczego tu jestem.

****

Kilka godzin wcześniej...

– Kyouka! - krzyknąłem. W oddali słyszałem krzyki i odgłosy strzałów. – KYOUKA!

Byłem na skraju wytrzymałość, by nie wybuchnąć płaczem. Biegłem w stronę, którą Kyouka pobiegła. Nie znalazłem jej, a tylko plamę krwi. Upadłem na kolana i schowałem twarz w dłoniach. Desperacja i bezsilność mnie ogarnęła. Po policzeniu do trzydziestu wstałem i pobiegłem najszybciej do Agencji.
Wbiegłem do Agencji - Co ja gadam, ja tam wbiłem! - by powiedzieć, że Kyouka zaginęła. Opowiedziałem im wszystko, co widziałem po kolei, a oni ze mną od tamtego czasu szukają jej - i nic.

Kiedy zestresowany i wyryczany wróciłem do domu, znalazłem w głębi szafkach jakiś niskoprocentowy alkohol (Miał chyba z 10%), a ja debil wziąłem dwa łyki i natychmiast rzuciłem się na łóżko, by się rozryczeć z tego stresu i zmartwienia. Nie byłem pijany, bo potrafiłem ustać na nogach, ale mimo to czuć było ode mnie alkohol a do tego już myślałem jak przez mgłę.

Błąkałem się po ulicach od kilkunastu godzin, aż w końcu mogłem doświadczyć lekkiej mżawki, która chciała się zamienić w ulewę, więc pobiegłem najszybciej do najbliższego domu, który znam z widzenia - do mieszkania Ryuunosuke.

****


Teraz...

Patrzyłem na Ryuunosuke, mając oczy szeroko otwarte. Najpewniej był mną obrzydzony - albo ładnie to ująć - zdenerwowany. Jego ręka w powietrzu, kiedy mi zafundował plaskacza na twarz opadła, a on zamknął oczy i ruszył do salonu, zamknął drzwi na klucz, a klucz położył na szafce obok. Kiedy szedł, słyszałem jego mruknięcia, a w drodze do salonu zgasił lampkę w kuchni, gdzie przez to zapanowała okropna ciemność. Wszedł do salonu i zapalił lampkę o bardzo słabej intensywności, wtedy krzyknął do mnie.

– Rozbieraj się z kurtki i butów, cepie. - otrząsłem z transu. Po kilkunastu sekundach znajdowałem się w salonie.

– Usiądź. - Ryuunosuke miał nadal zamknięte oczy, założoną nogę na nogę, a jego dwa palce były złapane za nos. Widać, że był zmęczony życiem. – Opowiadaj, co Ciebie do mnie sprowadza.

****

Patrzyłem się na Atsushiego, który mi wszystko opowiedział z dokładnością. Był zmęczony płakaniem i wszystkim. Czułem, że jednak dzisiejsze spotkanie się inaczej skończy. Wstałem z sofy i podszedłem do szklanej szafki, w której trzymaliśmy alkohol, który nam wpychał na siłę Chuuya lub Mori. Wziąłem do ręki sake, które nam Chuuya dał na dwudzieste pierwsze urodziny. Żeby nie było - my nie pijemy alkoholu, a szczególnie Gin.

– Co chcesz zrobić? - spytał się Atsushi zachrypniętym głosem.

Westchnąłem i wziąłem do ręki dwie małe miski, do których się nalewa trunek.

– Tego się na trzeźwo nie da, Nakajima. I nawet nie próbuj tego nie spróbować. - nalałem i mu podałem alkohol.

Po jakiejś godzinie, gdy zaczynaliśmy trzecią kolejkę, atmosfera była rozluźniona, a Atsushi się uspokoił psychicznie jak i fizyczne.
Przynajmniej mi się tak wydawało.
Gdy ja z Atsushim poruszyliśmy kwestię tego, jak się zachował według Kyouki. Po tym dopiero zauważyłem, że ja i on jesteśmy podpici przez alkohol w naszych żyłach (Mimo wszystko - on bardziej).

– Gdybym ja tylko się nie wydarł na nią, wtedy by nie uciekła i by nie zaginęła. - Atsushi odstawił małą miskę przeznaczoną do alkoholu na stolik. - Jestem beznadziejny.

Dopiłem trunek i także odstawiłem go na stolik.

– To nie twoja wina, nie wiń siebie na Boga, Tygrysołaku. - powiedziałem.

– Skąd to możesz wiedzieć? - popatrzył się w moją stronę.

– Nie jesteś idiotą, by się wydrzeć na Kyoukę. - popatrzyłem na niego, był wkurzony - pomyślałem.

– Wydarłem się na nią, chłopie, co możesz wiedzieć?! - podniósł głos i był najpewniej zdenerwowany. Dodam, że siedzieliśmy na końcach sofy, on na jednym - bliżej telewizora, a ja na drugim - bliżej drzwi, a mimo to byliśmy prawie obok siebie, bo ta sofa nie jest długa. Przybliżył się do mnie

– Najwidoczniej więcej wiem od Ciebie! - nie dałem za wygraną i dołożyłem swoje grosze.

– A czy ty drzesz się na swoją siostrę bez powodu?

– Atsushi. - mruknąłem.

– Czy między wami panuje nieprzyjemna atmosfera?!

– Nakajima. - wysyczałem przez zęby.

– Czy ty naprawdę się kłócisz z nią o błahostki?! Na pewno sobie ufacie i wasza miłość jak brat z siostrą nie przestaje? Czy wy nadal sobie pomagacie jak wcześniej—

– Atsushi, do cholery jasnej! - przerwałem mu, ale on nadal nawijał.

– Czy między wami panuje ta tęsknota i nadopiekuńczość? Na pewno tak! Bo ja jej doświadczyłem przez krótki czas w swoim życiu! Tak dużo się wydarzyło, gdy sobie siedzieliście w Osace, Hokkaido, Nagoyi i Tokio, że przeżegnać się lewą nogą przez głowę! Nic nie wiesz o tej tęsknocie, gdy czujesz, że stracisz osobę na której Ci zależało! Jesteś naprawdę ego—

Nie wytrzymałem, skoro słowa do niego nie docierały, to trzeba było innej metody wypróbować.

Złapałem go za kołnierzyk koszuli, momentalnie przycisnąłem do siebie i wbiłem się solidnie w jego wargi, a on ze zdziwieniem na twarzy nie odepchnął mnie. Po chwili go puściłem, a on cały zarumieniony się na mnie gapił. Patrzyłem wprost w jego oczy.

– Ja rozumiem tęsknotę i brak miłości bardziej niż ty, bo ja się w niej wychowałem. Nie potrafimy docenić to, co jest ważne, taki nasz biedny los ludzki, bo nic nie potrafimy zmienić, jesteśmy niczym. - złapałem go za policzki i znowu nasze wargi się złączyły, by potem z każdym nieprzewidywalnym krokiem pójść dalej.

Prawdopodobnie przez ilość alkoholu wypitą nam odwalało, albo po prostu coś nie było na miejscu. Przycisnąłem go do sofy i niechętnie odrywając się od jego warg zszedłem na szyję. Z ekscytacji sapnął i coraz ciężej i szybciej oddychał.

– C-co wyrabiasz? - szepnął.

Szkoda, że nawet ja nie znam odpowiedzi na te pytanie.
Na jego szyi zostawiłem trzy czerwone i mocne ślady, które pewnie by zniknęły dopiero po parunastu tygodniach. Znowu przylepiając się do jego warg, Rashoumon złapał go za nadgarstki, a ja w tym czasie rozpiąłem guziki na jego koszuli. Przejechałem palcami po jego torsie, zatrzymując się na jego bliznach. Przejechałem kciukiem po jego bliźnie, spowodowanej przez gorący pogrzebacz.

W mniej niż pięć minut, na jego całym ciele pojawiły się malinki, bardziej intensywniejsze niż te na szyi.

Rashoumon puścił jego nadgarstki, a ja wstałem. Ja was zdziwię, bo nie byłem zarumieniony i zawstydzony tą sytuacją - Nie to co Nakajima.

A właśnie - leżał podparty łokciami, był cały zarumieniony, a w tych malinach wyglądał zabawnie.

– Ciąg dalszy nastąpi w sypialni, jak chcesz. - szedłem w stronę drzwi, a Nakajima natychmiast wstał i za mną pognał do mojej sypialni.

Self Control || shin soukokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz