Rozdział ósmy

4.7K 323 32
                                    

Podniósł wzrok. To kogo zobaczył go zszokowało

-M-mikasa! Co ty tu robisz?!- krzyknął zdziwiony. Przed nim stała jego przybrana siostra we własnej osobie i uśmiechała się jakby nigdy nic. Ta sama, z którą pokłócił się feralnej nocy. Ta sama brunetka o nieprzeniknionym spojrzeniu, ciemnych włosach do ramion i szaliku, który jej kiedyś podarował, owiniętym wokół szyji. Był przestraszony, tym że jego siostrze też może stać się coś złego. Odpowiedź go zdziwiła bardziej niż mógł przypuszczać

-Pracuje. Levi mi powiedział, że tu jesteś- odparła jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie - więc postanowiłam się do ciebie przejść - uśmiechnęła się lekko i delikatnie zarumieniła

-Skąd znasz Levi'a?- kontynuował wywiad patrząc zdziwiony na siostrę, która wcale nie była przestraszona całą tą sytuacją

-To mój kuzyn. Przecież jestem adoptowana. Jakbyś nie zauważył ja i on mamy takie same nazwiska -uśmiechnęła się do niego ciepło i ogarnęła jego włosy z czoła aby później je pocałować zupełnie jakby był jej małym braciszkiem, a przecież oboje już nie są dziećmi- Nie będziemy chyba tak tu stać co?. Chodźmy do mnie- złapała go za rękę i pociągnęła w stronę schodów. Nie poszli jednak na górę na piętro gdzie on mieszkał lecz na dół do części, w której jeszcze nie był. Weszli do pokoju z numerem 73, pod którym wisiała plakietka z jej nazwiskiem. Pokój był skromny, ale ładny. Dokładnie taki jak dziewczyna mieszkająca w nim. Usiadł na kanapie, a brunetka poszła zrobić herbatę

-Rodzice wiedzą? Nie szukają nas?- spytał znad kubka parującej, ciepłej cieczy patrząc w oczy siostry, która wyglądała jakby wcale go nie słuchała

-Rodzice? Ojciec gdzieś przepadł, a matka nie żyje. Zabili ją w zemście za uciekanie ojca od wywiązania się z umowy.- odparła bez żadnych emocji chodź tak na prawdę w środku wyła z bólu, rozpaczy i bezsilności

-C-co?! Jak to?!- krzyknął zalewając się łzami- T-to nie możliwe. To nie może być prawda. Nie może! - łkał nie przyjmując tego do wiadomości -Ona nie mogła umrzeć!

-Eren. Proszę nie płacz. Nie mogę znieść twoich łez -dziewczyna bez skutecznie próbowała go uspokoić. Delikatnie objęła go ramieniem i cicho westchnęła. Jej brat zawsze był wrażliwy...

-O jakiej umowie ty mówiłaś? -już spokojniejszy przypomniał sobie o co chciał zapytać zrzucając rękę siostry

-Nie wiem Eren. Wiem tyle samo co ty czyli nie wiele.- westchnęła wstając z kanapy

~ w tym samym czasie ~

Kapral właśnie wracał z kwiaciarni z wielkim bukietem frezji i karteczką z liścikiem przyczepionym do kwiatów. Napis na nim głosił "Dziś przyznasz się przed sobą do swoich uczuć". Właśnie taki sposób wymyślił na zbliżenie się do dzieciaka. Co jakiś czas będzie dawał mu bukiet kwiatów, które mają jakieś znaczenie z liścikiem i jakimś tekstem jego autorstwa motywującym zielonookiego do przyznania się przed nim jak i przed sobą do uczuć. Czarnowłosy nie był głupi. Zauważył i rozpoznał zachowanie bachora. Czemu jednak dzisiaj akurat frezje? Odpowiedź jest prosta. W tak zwanym 'języku kwiatów' te akurat są wyrazem uznania i zaproszeniem do flirtu. Nie spodziewa się, że Eren będzie znał ich znaczenie dlatego na drugiej stronie karteczki była napisana nazwa kwiatu i jego znaczenie. Wszedł do pomieszczenia przez drzwi łączące ich pokoje i postawił kwiaty w wazonie na stole. Wyszedł tuż przed powrotem właściciela

Mafia |ereri/riren| [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz