Rozdział dwudziesty szósty

3.4K 226 29
                                    

Usłyszał pukanie do drzwi. Za nimi stała jego przyrodnia siostra.

-Cześć Mika. Coś się stało?- zapytał ciągle rumiany po tym czego przed chwilą się dowiedział
-O mój Boże! Eren! Masz gorączkę?! Źle się czujesz?!- zaczęła histeryzować brunetka i dokładnie przyglądać się chłopakowi- Na szczęście jesteś cały. Przynajmniej na oko- chłopak westchnął
-Dałabyś już spokój. Mówię przecież, że nic mi nie jest. Wszystko okej. Przestań być nadopiekuńcza- uniósł się lekko. Wiedział, że brunetka chce go gdzieś wyciągnąć, ale on szczerze nie miał na to ochoty. Wogóle nic mu się nie chciało. Źle się czuł, a emocje nadal w nim buzowały. Jeszcze by powiedział coś czego będzie potem żałował. Jakoś nie miał na wszystko siły. Chciał tylko sobie odpocząć. Dziewczyna uśmiechnęła się smutno i postanowiła zastosować najstarszą i najlepszą w jej przypadku taktykę. Weźmie go na litość. Zrobiła smutna minę i spojrzała mu w oczy. Doskonale zdawała sobie sprawę jak łatwo wymięknie
-Przepraszam Eren...nie chciałam żeby tak to zabrzmiało...po prostu...-pociągnęła nosem i opuściła głowę udając, że zbiera jej się na płacz- bardzo mi na tobie zależy. To wszystko...ale jeśli to dla ciebie problem to...- zielonookiemu od razu zrobiło się głupio. Westchnął i podszedł bliżej. Przytulił dziewczynę i zaczął przepraszać za to, że w gruncie rzeczy miał rację. Mikasa uśmiechnęła się i wtulona w brata z głową opartą na jego ramieniu posłała Levi'owi, stojącemu na placu i patrzącemu się na nich przez wielkie okno balkonowe, wzywając spojrzenie. To oznacza wojnę. Błysk w oczach czarnowłosego oznaczał tylko jedno. Przyjął wyzwanie. Podniósł rzuconą przez nią rękawice.
-Może gdzieś wyjdziemy? -uśmiechnął się i odsunął się od dziewczyny
-Ale gdzie? -odwzajemniła uśmiech i nadal przytulała się do chłopaka
-Nie wiem. Do kina albo do galerii.  Co ty na to? -brunetka zaśmiała się w duchu ze swojej pierwszej małej wygranej w tej, jak wszystko wskazywało, ogromnej wojnie
-Oczywiście Eren. Tylko czy pozwolą nam wyjść?- i tu pojawił się problem. Przecież nikt nie może wychodzić stąd bez opiekuna, który by ich pilnował, a nimi opiekował się Levi. Cały misterny układany na szybko plan się posypał. Na samą myśl, że będzie musiała wyjść gdzieś z tym karzełkiem, lub co gorsza prosić go o coś zbierało jej się na wymioty
-Zapytam się kogo trzeba. Poczekaj tu- uśmiechnął się i wyszedł z pokoju. Udał się w stronę dziedzińca gdzie przebywał jego ulubionym opiekun. Przystanął obok mężczyzny i uśmiechnął się
-Levi. Mam prośbę- czarnowłosy prychnął i zwrócił na niego wzrok. Nastolatek wiedział, że ta oziębłość to tylko kolejna maska. Nie mogą pozwolić aby ktoś się o nich dowiedział
-Mów, byle szybko -westchnął i oparł się o ścianę
-No bo...razem z Mikasą chcieliśmy wyjść na miasto i...- Levi poczuł jak coś się w nim gotuje. Spojrzał na nastolatka i po prostu nie mógł mu odmówić. Mimo, że nie chciał go wypuszczać, tym bardziej z nią, kiwnął głową na znak zgody.
-I potrzebujesz mojego pozwolenia. Dobra. Możecie iść pod warunkiem, że Arlert idzie z wami- Eren momentalnie się ożywił. W pierwszym momencie chciał się rzucić na szyję starszego, ale szybko przypomniał sobie gdzie są. Nie pytał czemu Armin. Cieszył się, że Mika będzie weselsza. To mu wystarczało
-Dobrze. Dziękuję- odwrócił się i pobiegł do siebie
-Tylko wróć przed kolacją dzieciaku!- krzyknął za nim kapral. Eren wbiegł do siebie
-Możemy iść tylko mamy być przed kolacją i Armin idzie z nami- dziewczyna z uśmiechem pokiwała głową. Co prawda miała nadzieję na wspólny wypad, ale blondyn nie będzie raczej jej przeszkadzał
-Okej. No to chodźmy -złapała go za rękę i razem poszli do pokoju przyjaciela. Całą trójka poszli do miasta. Pierwszym punktem programu ich małej wycieczki było kino. Postanowili pójść na jaką przygodówkę. Film nie był długi. Jednak ich czas "wolny" nieubłaganie się skracał. Mikasa nalegała na udanie się jeszcze do kilku miejsc. Chłopaki nie chcąc jej denerwować ani smucić zgodzili się. Przez to spóźnieni wrócili do miejsca, w którym aktualnie mieszkali, bo domem w żadnym  stopniu nazwać tego nie można było. Mika i Armin poszli do siebie, a Eren poszedł tłumaczyć się do Levi'a. Tylko on miał na tyle odwagi, lub głupoty. Po prostu wiedział, że przy nim jest bezpieczny, że Levi nie zrobi mu krzywdy. Zapukał do drzwi i powoli wszedł do środka. Mężczyzna siedział za biurkiem i czytał listy, kiedy zorientował się, że nie jest sam w pośpiechu i nie podobnym do niego nieładzie schował kartki do szuflady, a później zamknął ją na klucz
-Gdzie byliście?- warknął i wstał z krzesła.

Mafia |ereri/riren| [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz