Rozdział czterdziesty piąty

2.4K 169 61
                                    

Dzisaj wyjątkowo notka na początku. Po pierwsze postanowiłam ostatnie dwa rozdziały połączyć w jeden, po drugie nie płaczcie bo to jeszcze nie koniec. Jeszcze epilog, postaram się go wrzucić jeszcze dzisaj najpóźniej jutro.

 -Jeszcze dzisaj masz mi wszytko powiedzieć- starszy z uśmiechem kiwnął głową

Razem usiedli na kanapie. Chłopak chwile czekał. Wiedział, że to nie jest najlepszy moment, ale musiał wiedzieć. Spojrzał wyczekująco na starszego i z lekkim uśmiechem położył rękę na jego ramieniu.

 -No więc Petra i ja faktycznie byliśmy parą. Nigdy jej się oficjalnie nie oświadczyłem, a ona i tak zaczęła planować nasz ślub. Z każdą chwilą jej miłość stawała się coraz bardziej chora. Ja i Erwin znamy sie od dawna i mieliśmy wspólne interesy, ja zajmowałem się tymi w tej częsci kraju, a on na południu. Robiłem wszystko, żeby spędzać z nią jak najmniej czasu. Wyjeżdżałem udawałem, że musze pracować do późna, ale ona nie odpuszczała. W końcu uroiła sobie ciąże, tego było już za wile. Miałem dość i z nią zerwałem. Niedługo później odezwał się Erwin i powiedział, że jesteś już u nich wiec zgodnie z umową pojechałem tam.- chłopak zamyśłił sie chwię i uważając na każde wypowiadane słowo zapytał

 -No dobra, ale co ja mam z tym wspólnego?- szepnął zaciekawiony nadal nic nie rozumiejąc.

-To wszystko jest bardziej złożone. Należy zacząć od tego, że nie jesteśmy żadną mafią. Erwin studiował stosunki międzynarodowe, a ja prawo. Oprócz tego oboje byliśmy w wojsku. Twój ojciec kiedyś poprosił nas o pomoc. Chodziło o to, że Grisha przed twoją matką miał jeszcze jedna żonę. Ma z nią syna Zeke'a. Jednak całą swoją fortunę zapisał tobie. Zake nigdy nie miał zbyt dobrego kontaktu z ojcem, prawie sięnie widywali, chciał przejąć wasz majątek jako swojego rodzaju zemstę i zadośćuczynienie za lata życia w cieniu nowej rodziny ojca, więc zabił Grishę. Nie wiedział, że Ty wszystko dziedziczysz. Twój ojciec domyślał się, że to kiedyś nastąpi, kiedy miałeś cztery lata przyjechałem do was żeby wszystko ustalić. Plan był taki, że trafisz do nas w szesnaste urodziny, ale coś się się nie udało i wyszło jak wyszło. Teraz Zake razem ze swoimi przydupasami cie szuka. To przez nich wtedy zginęło tyle ludzi włącznie z twoją matką i Marco, a my musieliśmy się tu przenieść. To tylko kwestia czasu , aż tu trafią i nas znajdą. Tym bardziej, że nie wiesz komu możesz ufać. Te listy od Petry...ona zbierała dla mnie informacje o ich postępowaniu. Dlatego byłem przygotowany i spakowany na wyjazd.- nastolatek zamrógał kilka razy i spojrzał zdziwiony na starszego. Na wspomnienie tego wszystkiego w jego oczach zebrały się łzy. Ciągle nie może zapomnieć widoku zwłopk przyjaciela. Szybko wytarł oczy ręką postanowił wrócić do słów rudowłosej z przed chwili

 -Co miała na myśli Petra mówiąc, że pojechałeś szukać bachora, w którego oczach zakochałeś się 12 lat temu?- zapytał ciekawy. Kiedy Levi powiedział mu, iż pierwszy i ostatni raz przyjechał do nich gdy nastolatek miał cztery lata od razu połączył to z sytuacją z dzieciństwa. Pamięta jakby to było wczoraj. To był ciepły letni dzień, bawił się wtedy z Mikasą w ogrodzie, pilnował ich tata. W pewnym momencie zauważył, że ojca  z nimi nie ma. Zamiast pilnować dzieci rozmawiał z jakimś mężczyzną, teraz już wiedział, iż to Levi, jego ukochany oraz ojciec jego nienarodzonego  dziecka. Z okresu dzieciństwa pozostało mu niewiele wspomnień, a jeśli jakieś już były to był dość rozmyte i niewyraźne, jednak te cienme, nieprzeniknione oczy i czarne włosy na długo pozostały mu w pamięci. Teraz już wiedział dlaczego czarnowłosy od samego początku wydawał mu się znajomy.

 -Chodziło jej o to, że już kiedy pierwszy raz się do mnie uśmiechnąłeś straciłem głowę dla tego uśmiechu i tych dużych ciekawych świata oczu. Jeszcze tego samego dnia zadzwoniłem do Erwina i kategorycznie zastrzegłem sobie prawa do bycia twoim opiekunem. Dlatego też traktowałem cię troche inaczej niż reszte.- nastolatek uśmiechnął sę ciepło i zerwał się z kanapy

 -Levi chodźmy na spacer. Prooooszę- starszy nie był w stanie mu odmówić i już po chwili przechadzali się po dziedzińcu i ogromnym ogrodzie różanym. Chłopak co chwila zrywał kwiaty i śmiał się w głos widząc zażenowanie na twarzy mężczyzny, który został brutalnym szantażem zmuszony do założenia wianka ze stokrotek uplecionego przez zielonookiego. Rozmawiali i spacerowali do późna, gdy zaczęło się robić ciemno i zimno wspólnie (chociaż to starszy miał tu ostatnie słowo) zadecydowali o powrocie do rezydencji. Nie dane jednak im było spokojnie dotrzeć do pokoju i najzwyczajniej w świecie położyć się spać. Usłyszeli za sobą głośne kroki. Po odwróceniu się ujrzeli szeroko uśmiechniętą Pertę z ogronmym nożem w dłoni

 -Teraz Ereś- powiedziała to imie z taką odrazą jakby mówiła o chorobie zakaźnej- pozbęde się ciebie raz na zawsze- syknęła i dźwignęła ciężkie narzędzie do góry. Zamachnęła sie i zatopiła ostrze, aż po rękojeść w ciele ofiary. Nie był nią jednak nastolatek, lecz mężczyzna, który zasłonił dzieciaka swoim własnym ciałem. Do kobiety nie docierało co właśnie robi i z szatańskim uśmiechem dźgnała raz po raz dopóki martwe ciało czarnowłosego nie osunęło się bezwładnie na ziemie. Oczy obojga, zarówno nastolatka, który był świadkiem jak i sprawczyni gdy wreszcie oprzytomniała zaszły łzami. Chłopak upadł na kolana tuż obok zwłok ukochanego i począł rzewnie płakać. Narzędzie zbrodni wysunęło się z dłoni rudowłosej morderczyni i upadło z charakterystycznym szczękiem metalu na kamienne kostki brukowe. Kobieta z przerażeniem uciekła w strone lasu.

 -Levi nie!- krzyk wydobył się z jego zaciśniętego gardła- Nie umieraj! Zabraniam ci!- jego policzki zalewały strumienie łez nieudolnie przyciągnął do siebie ciało starszego i przytulił się do zakrwawionego torsu Ackermana. Mocno ścisnął zimnął już dłoń niższego i po raz ostatni zaciągnął się zapachem jego perfum wymieszanych z wodą po goleniu. Jeszcze chwile temu śmiali się i planowali przyszłość, wybierali imie dla dziecka, a teraz nie ma już nic. To jest koniec tego snu, którym ewidentnie był ich związek. Przez łzy nie widział nic, głośny szloch uniemożliwiał mu usłyszenie czegokolwiek. Przytulony do martwego ukochanego zamknął oczy.

Przepraszam! Nie odpowiadam za to jeśli coś jest niezrozumiałe, ale na końcu sama się rozpłakałam. Do zobaczenia w epilogu

Mafia |ereri/riren| [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz