Rozdział trzydziesty

3K 218 27
                                    

-Jasne- burknął i powlekł się w stronę schodów.

Czarnowłosy westchnął widząc pogarszają się nastrój młodszego
-Mam nadzieje, że nie będzie ci przeszkadzać jeśli zostane u ciebie na noc- powiedział cicho i obserwował rosnący uśmiech na twarzy dzieciaka
-Jasne, że nie. Chodźmy już spać- podbiegł do mężczyzny i złapał go za rękę. Zaczął ciągnąć starszego w stronę pokoju
-Ostatni się dziwnie zachowujesz Eren- zauważył starszy
-O co ci znowu chodzi?!- krzyknął zielonooki, którego humor zmienił się w ułamku sekundy
-Właśnie o tym mówię. Albo chodzisz smutny, albo dziwnie wesołych, a jak przyjdzie co do czego to albo zaczynasz krzyczeć, albo płakać. Co jest z tobą nie tak?- warknął zdenerwowany zachowaniem młodszego czarnowłosy.
-Bo tobie ciągle coś nie pasuje! Cały czas się mnie o coś czepiasz! Ty mnie wcale nie kochasz!- zaczął rzewnie płakać nawet nie próbując tego zatrzymać. Nie widząc reakcji starszego, poczuł jak zaczyna boleć go brzuch. Miał wrażenie jakby ktoś, lub coś rozrywało go od środka.  Wiedział, że jest w błędzie i, że kapral go bardzo kocha, jednak nadal płakał
-Wiesz co? Mam cię na dzisaj dość. Jutro rano Hanji zrobi ci stosowne badania. Cześć.- wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami i od razu poszedł do czterookiej. Nastolatek siedział sam w ciszy na kanapie. Łzy leniwie płynęły po jego policzkach. Nie wiedział czemu tak reaguje. Wytarł oczy i przytulił się do poduszki, którą jeszcze chwile temu układał starszy. Wszystko w nim krzyczało, że to jego wina i, że powinien przeprosić. Nie chciał tego robić. Mimo wszystko wstał z kanapy i poszedł do pokoju starszego. Nie zastał go jednak w środku. Przypomniała mu się sytuacja kiedy przyszedł do czarnowłosego po coś, a on nie zwrócił na niego uwagi tylko czytał list. Postanowił wykorzystać sytuacje i dowiedzieć się czym był tak bardzo pochłonięty. Szarpnął za szufladę w biurku, która okazała się być otwarta. Pewnie zapomniał jej zamknąć. Wziął do ręki pierwszy lepszy list. Nie wiedział, że najważniejsze leżą głęboko, skryte w schowku pod dnem szuflady. Papeteria w serduszka i ozdobne pismo utwierdziło go w przekonaniu, że wiadomość musi być od kobiety. Na jego nieszczęście większość tekstu, w tym data i ważne detale były rozmazane. Z pozostałości jednak jasno wynikało, iż Levi i "jego Petra" byli w dość bliskich relacjach. Ze łzami w oczach odłożył kartkę na miejsce i zamykając szufladę wyszedł z pokoju. Zamknął się w swojej sypialni z zapasem słodyczy i całą noc oglądał ckliwe filmy, użalając się nad sobą, jaki to był głupi, że uwierzył w tą miłość. Z samego rana aby nie wyglądać jak siedem nieszczęść zasnął na chwilę. Jego sen był lekki i niespokojny. Już po godzinie odpoczynku był na nogach. Pierwszym punktem dnia było duże śniadanie, na które sam nie wiedział czemu ma ochotę. Przecież przez całą noc się objadał. Po obfitym posiłku przemył twarz, aby ukryć mocno opuchnięte oczy i usiadł na kanapie. Na złość wszystkim, a zwłaszcza mężczyźnie nie pójdzie ani na stołówkę, ani na trening. Tak. Postanowił wegetować we własnych czterech ścianach. Nie dane mu jednak było cieszyc się jednym dniem spokoju. U jego drzwi stała brunetka w okularach z szerokim uśmiechem. "Czyli jednak z nią rozmawiał"- pomyślał i głośno westchnął
-Cześć Hanji. Jeśli chodzi o to co mówił ci Levi to jak zwykle przesadza. Jest okej więc wracaj do siebie i mną się nie przejmuj - kobieta westchnęła i złapała go za rękę
-Wiem, że się wczoraj pokłóciliście. Nie najlepiej wyglądasz. Chodź. Jeśli nie chcesz żebym cie badała to chociaż sobie porozmawiamy -razem ruszyli do gabinetu Hanji

Mafia |ereri/riren| [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz