Rozdział piąty

5.3K 390 21
                                    

Położył go na łóżku, przykrył i poszedł opierdolić Erwina, albo raczej mu najebać

Po pokoju Erwina rozniosło się pukanie, albo raczej walenie do drzwi. Doskonale wiedział kto za nimi stoi i co go czeka jeśli je otworzy. Jednak ukrywanie się także by mu nie pomogło. Zdecydował się porozmawiać z Levi'm oko w oko. Powoli otworzył drzwi i czekał na cios, który jednak nie nastąpił

-Co ty odpierdalasz co?!- warknął mężczyzna wchodząc do pokoju. Niemalże ciskał piorunami z oczu, a otaczająca go aura była bardziej przerażająca niż niejeden horror

-Ale po co te nerwy Levi? Spokojnie. -uśmiechnął się słabo, czym próbował zamaskować strach

- Jak mam być  spokojny skoro jednego dnia mówisz, że trzeba się nim zaopiekować i zdobyć jego zaufanie, a drugiego go gwałcisz i katujesz. Jak mam być kurwa spokojny?!- zapytał z nieskrywaną złością i usiadł na kanapie. Blondyn westchnął i spojrzał na przyjaciela

-Potraktuj to jak test wstępny i zapomnij o tym. Każdy coś takiego przeszedł i nigdy ci to nie przeszkadzało. Czyżby ten dzieciak coś dla ciebie znaczył? -powiedział spokojnie i usiadł za wielkim biurkiem

-Ja mogę zapomnieć, ale nie wiem co zrobi on. Jutro z nim porozmawiam. Do cholery Erwin rób sobie co chcesz, ale moich ludzi nie ruszaj- wstał z kanapy ignorując drugą część wypowiedzi przyjaciela i podszedł do drzwi- Tknij go jeszcze raz, a nie żyjesz -zagroził i wyszedł trzaskając drzwiami. Czarnowłosy skierował się do swojego pokoju. Kiedy tylko przekroczył próg otoczył go zapach jego ulubionej świeczki zapachowej i płynu do mycia podłóg. Zdjął swoją koszule, złożył ją starannie i położył na krześle. Wziął z szafy ubrania na zmianę i ręcznik, a następnie poszedł się umyć. Chłodna woda leniwie spływająca po jego zmęczonym ciele skutecznie go relaksowała i odprężała. Po długim prysznicu wyszedł z łazienki i usiadł przy biurku z zamiarem wypełnienia papierów, nie mógł się jednak skupić na niczym. Założył bluzę, gdyż robiło się już zimno i wyszedłem z pokoju kierując się w stronę laboratorium czterookiej wariatki. Wziął od niej leki dla bachora i skierował się do jego sypialni. Stanął przed drzwiami i cicho zapukał. Nie był pewien czy dzieciak nie śpi, a nie chciał go zbudzić. Do jego uszu dobiegł głośny śmiech właściciela pokoju. Bez namysłu wszedł do pomieszczenia. Stanął przed Erenem i Arminem, którzy wydawali się świątynię bawić co potęgowało w nim swojego rodzaju zazdrość

- Cz-czy coś się stało kapralu? -chłopak zapytał z uśmiechem patrząc na starszego z błyskiem w oczach. Zdawał się zupełnie zapomnieć o tym co stało się chwilę temu

- Chciałem się tylko zapytać jak się czujesz- odparł z udawaną obojętnością. Arlert poczuł się niezręcznie będąc nie wprowadzonym w temat, więc postanowił się dyskretnie wycofać. Mistrzem dyskrecji nie był więc po prostu wie wycofał

-Ja już pójdę Eren. Do zobaczenia wieczorem- wybiegł z pokoju przyjaciela. W ten sposób pozostali sami. Kapral i kadet. Dorosły mężczyzna i niedojrzały chłopak. Stali na przeciwko siebie i żaden nie miał odwagi się odezwać jako pierwszy.

Mafia |ereri/riren| [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz