POV Gerard
Myślę, że Frank jest całkiem spoko. A nawet bardzo spoko. Jak ja go w sumie poznałem? Nie wiem co mnie podkusiło, aby za nim pójść wtedy w sklepie. Zazwyczaj nie jestem taki otwarty wobec obcych. Nawet dla znajomych nie jestem przyjazny. Coś się ze mną dzieje. Może Frank mi się... podoba? Nie, na pewno nie. Mam przecież dziewczynę. Poza tym nie jestem gejem. Och, gdyby tylko wiedział. Gdyby tylko wiedział, że pod tą wieczną radością i uśmiechem nieschodzącym z twarzy kryją się problemy.POV Frank
- Wstawaj śpiochu - usłyszałem głos Gerarda i poczułem jak ściąga ze mnie kołdrę.
- Jeszcze minutka... - Jęknąłem.
- Mówisz tak od godziny. A teraz wstawaj bo za chwilę mamy gości.
- Przyjdą Ray i Bob? - Rozbudziłem się.
- Zobaczysz - uśmiechnął się tajemniczo chłopak.
Wstałem i ubrałem się podczas gdy Gerard poszedł do łazienki się ogarnąć. Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Nie patrząc przez wizjer otworzyłem drzwi i ujrzałem nieznajomą kobietę.
- Emm... Dzień dobry? - Powiedziałem niepewnie. - Kim pani jest?
- Mogłabym się zapytać pana o to samo - odgryzła się nieznajoma.
- Ja...
- Kurwa! - Usłyszeliśmy krzyk Gerarda z łazienki. Po chwili wyszedł z niej z rozmazanym eyelinerem na całej twarzy. Ledwo mogłem powstrzymać śmiech.
- Gerard... Jakaś... Kobieta przyszła - Dławiłem się śmiechem i ledwo mogłem mówić.
- Kochanie co to za typ? - Spytała się dziewczyna.
- No to może usiądźmy i się wszyscy poznacie - zaproponował chłopak.
Poszedłem z nieznajomą do salonu i usiadłem na kanapie podczas gdy Gerard udał się do kuchni zrobić kawę i poprawić swój makijaż. Dziewczyna ciągle patrzyła się na mnie jak na kryminalistę.
- Już jestem! - zawołał czerwonowłosy i postawił na stoliku przed nami kubki z napojem. - No więc... Frank, to moja dziewczyna, Lindsey, Lindsey, to mój współlokator, Frank.
- Miło mi - wyciągnąłem rękę do dziewczyny i uśmiechnąłem się, chociaż od samego początku nie przypadła mi do gustu. - Ja tylko wypiję tutaj z wami kawę i yyy... Pójdę zrobić zakupy bo widziałem że nie ma nic w lodówce, dobrze?
- Tak, jasne, nie ma problemu - odpowiedziała szybko Lindsey.
- No to czekaj Frank, pójdźmy do kuchni a ja ci napiszę na kartce co masz kupić - zaproponował Gerard.
Podążyłem za zielonookim do kuchni a ten prędko napisał mi listę zakupów i powiedział:
- Wiesz, nie przeszkadzasz nam.
- Co? Ale... Może chciałbyś sobie pobyć z Lindsey sam... No wiesz - Zacząłem się jąkać spuszczając wzrok na podłogę.
- Haha... Serio, możesz zostać. Ale skoro już tak bardzo chcesz iść na te zakupy to idź - zauważyłem że chłopak też się lekko zawstydził.
Szybko dopiłem kawę, pożegnałem się z parą, wziąłem kartkę i siatkę i wyszedłem z domu.POV Gerard
Gdy za Frankiem zamknęły się drzwi Lindsey od razu zaczęła się do mnie przystawiać, ale gdy powiedziałem żeby dała mi spokój, rozpoczęła wielką awanturę.
- To przez tego obcego gówniarza, Franka, tak?!
- Nie... Wiesz dobrze, że cię kocham, po prostu... Mam dziś zły dzień.
- Jasne, jasne. Powiedz mi w ogóle skąd ty wytrzasnąłeś tego gościa?
- No... Wracałem z urodzin Raya i zobaczyłem że leżał pijany gdzieś na chodniku a rozmawiałem z nim trochę wcześniej w sklepie więc postanowiłem wziąć go do siebie.
- Słucham? Czy ty chcesz mi powiedzieć że nie widujesz się ze mną przez dwa tygodnie, całe czternaście dni dla tego bezdomnego? Nawet nie dzwonisz, nie piszesz, gdybym ja się nie odezwała ty byś się pewnie nigdy nie zapytał co u mnie i jak się czuję!
- Po pierwsze, nie nazywaj Franka bezdomnym...
- Ale nim jest, na dodatek menelem i obszczymurem.
- Nie dałaś mi skończyć. Po pierwsze, nie nazywaj Franka bezdomnym, menelem i obszczymurem, po drugie, nie odzywałem się do ciebie i już chyba nie będę jeśli masz taki stosunek do moich... Przyjaciół - przełknąłem ślinę.
- Zrywasz ze mną?! Otóż nie, to ja zrywam z tobą! - krzyknęła i zaczęła zbierać swoje rzeczy. Zanim wyszła z mieszkania powiedziała:
- Jeszcze mi za to zapłacisz... Ty i twój pedalski koleżka!POV Frank
Będąc na zakupach zacząłem rozmyślać. Głównie o mnie i Gerardzie. Kim dla siebie tak właściwie jesteśmy? Przyjaciółmi? Kolegami? I czy on mnie w ogóle lubi? Nie no, musi mnie lubić, po co by mnie zgarniał wtedy z tej ulicy. Chyba, że jego "dobre przeczucia" się nie sprawdziły. Starałem się być normalny i miły. I dalej mi nie przeszła myśl o tym, że Gerard jest przystojny. Cholernie przystojny. W jego zielonych oczach można się utopić, jego zafarbowane na czerwono włosy są tak miękkie, a jego ręce delikatne jak... Stop. O czym ja myślę? Gerard to mój... Przyjaciel? W każdym razie na pewno nie chłopak ani kochanek, on ma dziewczynę, a ja nie jestem gejem. Tak z innej beczki, musimy też pojechać w końcu zabrać moje rzeczy z domu rodziców kiedy będą w pracy. Coś tam pamiętam z ich grafiku. A jak wrócę z zakupów muszę porozmawiać z moim współlokatorem.Oprócz rzeczy z listy wziąłem jeszcze czteropak piwa. Sprzedawała ta sama kasjerka co za pierwszym razem gdy zobaczyłem Gerarda. Tym razem kupowanie petów i alkoholu obyło się bez zbędnych problemów. Obładowany siatami skierowałem się w stronę mieszkania. Jednak nie spodziewałem się tego, co zobaczyłem w salonie.
***
Przepraszam ale leniwa ze mnie parówa, teraz postaram się częściej dodawać rozdziały bo mam już pomysł na to opowiadanie.
![](https://img.wattpad.com/cover/169039462-288-k585171.jpg)
CZYTASZ
'Cause The Hardest Part Of This Is Leaving You //Frerard
FanfictionŻycie Franka się sypie, jednak pewien przystojny, czerwonowłosy chłopak zmienia je na takie, którego Iero nigdy sobie nie wyobrażał...