Rozdział 9

168 17 11
                                    

POV Frank

- Kochanie, już wszystko pozmywałem i posprzątałem! - Usłyszałem głos mojego chłopaka i po chwili wyszedłem z łazienki.
- Posprzątałeś, tak? - Zmrużyłem oczy i uważnie przyjrzałem się podłodze. - No okej, jest chyba czysto. Dobra robota - stanąłem na palcach i pocałowałem go w policzek.
- No to co teraz, strzelimy sobie po piwku? Wiesz, jest już maj, zaczyna robić się ciepło i pić się chce to jakoś musimy przeżyć.
- Możemy wypić - zgodziłem się. - Ale to już ostatnie w tym tygodniu, za dużo alkoholu pijemy.
- Ale... Ale jest dopiero... - No właśnie, co? Gerard kompletnie nie mógł przypomnieć sobie nazwy dzisiejszego dnia tygodnia.
- ...czwartek - dokończyłem. - Jeszcze raz cię zobaczę w tym tygodniu z alkoholem w ręce to przenoszę się na kanapę. Od dzisiaj zaczynasz odwyk.
- Frank, kanapa jest niewygodna - powiedział czerwonowłosy przeciągając samogłoskę w moim imieniu. - Będą cię boleć plecki.
- To nie pij.
Tym sposobem zakończyliśmy temat jego "odwyku". Ostatni raz w tym tygodniu chłopak poszedł do lodówki i wyjął z niej dwie puszki piwa.
- Masz - zielonooki wyciągnął do mnie rękę z alkoholem lecz gdy po niego sięgnąłem, cofnął ją. - Gdzie łapy pchasz? Haha, ale jestem śmieszny!
- No rzeczywiście, zastanów się nad karierą w kabarecie. Ty sobie chyba coś jeszcze dosypujesz do tego piwa.
Usiedliśmy sobie na kanapie i rozpoczęliśmy degustację wcześniej wspomnianego napoju. Po wypiciu Way szmergnął pustą puszkę gdzieś za siebie.
- No ćwoku, przecież tu sprzątaliśmy przed chwilą! - Załamałem się.
- No i chuj - stwierdził krótko Gerard.
- Czyj? - Na to zapytanie nie odpowiedział nic, gdyż zamknął moje usta swoimi. Odstawiłem swoje, niedopite jeszcze, piwo i ułożyłem się wygodniej na kanapie, a moje dłonie położyłem na talii zielonookiego. Nie wiem nawet kiedy ale do gry wkroczyły nasze języki. Walczyłem o dominację, ale w końcu się poddałem i pozwoliłem Gerardowi wygrać. Moje ręce przesunęły się na jego plecy pod koszulką. Chłopak położył się idealnie na mnie i chwycił mnie za włosy, pociągając za nie czasem, a gdy to robił wprost jęczałem w jego usta. Gdy już męczyliśmy swoje wargi dość długo, czerwonowłosy postanowił zassać mój język i pociągnąć mnie za włosy trochę mocniej. Podobało mi się tak bardzo, że aż wbiłem paznokcie w jego plecy. Po chwili Way przerwał pocałunek, ale ja byłem wciąż nienasycony. Ku mojemu zadowoleniu, chłopak przeniósł usta na moją szyję. Lizał ją, całował i robił mi malinki. Byłem już chyba podniecony do granic możliwości, chciałem przejść już dalej, więc szybko zdjąłem koszulki moją i Gerarda.
- G-Gerard... Nie baw się ze mną... Z- zróbmy to już... - Wyjęczałem, tym razem całowany przez chłopaka po mojej nagiej klatce piersiowej. Way był jednak na tyle ostrożny, że uważał na moje rany. Westchnąłem głośno gdy ten niespodziewanie zassał mojego sutka i zaczął rozpinać pasek moich spodni.
Gdy oboje byliśmy już w samych bokserkach, przeturlaliśmy się na stojący blisko stół, bo kanapa już nam nie wystarczała. Zielonooki dalej jeździł językiem po moim brzuchu i klatce piersiowej. Wtedy postanowiłem przejąć dominację nad nim. Szybko przekręciłem się tak, że Gerard leżał pode mną a ja trzymałem go za nadgarstki i siedziałem mu na biodrach. Jego bokserki były równie ciasne, co i moje. Pochyliłem się nad jego uchem i szepnąłem:
- Kocham cię, Gee - moją wypowiedź zakończyłem przygryzieniem płatka jego ucha i zjechaniem ustami niżej, na szyję. Tym razem to ja zostawiałem na nim czerwono-fioletowe ślady. Chłopak uwolnił swoje ręce z mojego uścisku i przejechał nimi od moich ramion do pośladków, drapiąc przy okazji paznokciami moje plecy i uważając na moje rany. Oderwał od mojego ciała jedną dłoń i klepnął mnie w tyłek, przez co cicho pisnąłem, zjeżdżając wargami z szyi na jego klatkę piersiową ciągle pracując językiem. Gerard położył ręce ponownie na moich pośladkach i zaczął je dotykać i ściskać, po czym z powrotem przerzucił mnie pod siebie. Polizał moje podbrzusze, na co jęknąłem. Chwycił zębami gumkę moich bokserek i zerwał je ze mnie, obnażając mnie przed nim całkowicie.
- Jesteś piękny, Frankie - wyszeptał i zdjął bieliznę także z siebie. Powiem tyle, że miał się czym pochwalić.
- G-Gee... Ja... Ja chcę już - wysapałem chwytając go za ramiona i kładąc na sobie. Pocałowałem jego usta jeszcze raz.
Po oderwaniu się od siebie czerwonowłosy powiedział:
- Jesteś pewien?
- Tak - nie zastanawiałem się długo. - Jestem definitywnie pewien.
Way wsadził mi swoje palce do buzi, gdyż innego lubrykantu niestety nie mieliśmy. Kiedy dokładnie oblizałem wszystkie palce zielonookiego, ten włożył we mnie na początku dwa, a później dokładał więcej. Kiedy w końcu byłem rozciągnięty przekręciłem się na brzuch.
- Mów, jak będzie bardzo bolało - uprzedził Gee i złapał mnie za uda, a po chwili we mnie wszedł.
Zabolało. No ale mówi się trudno, wytrzymam. Chłopak zaczął powoli się poruszać a mój organizm przyzwyczajał się do tej nowości. Czerwonowłosy ruszał się już dosyć szybko, a mnie dalej bolało, jednak oprócz bólu w tamtym momencie czułem także przyjemność. Stół trząsł się tak mocno, że chyba w podłodze porobiły się dziury. W pewnej chwili poczułem w sobie jakąś ciepłą ciecz i jęki Gerarda. Jak mogłem się domyślić, już doszedł. Chłopak chwycił w dłoń mojego członka i zaczął nim rytmicznie poruszać póki sam nie osiągnąłem tego co on chwilę wcześniej.
Way wziął mnie na ręce i zaniósł do łóżka w sypialni i położył się obok mnie. Przykryliśmy się tą samą brudną kołdrą, którą jeszcze dzisiaj ciągaliśmy po podłodze.
- Wow, G-Gerard... - Wyjąkałem. - To było... Wow.
- Wiem... Mi też się podobało - powiedział zielonooki i dał mi słodkiego buziaka w policzek. - Musimy kiedyś zrobić tak jeszcze raz. O chuj, już 20. Dobra, idę się chociaż trochę ubrać i zrobić kolację, a potem grzecznie idziemy lulu.
Także chciałem wstać żeby iść z nim, ale Gerard mnie zatrzymał.
- Ty leż, wszystko ci przyniosę. Jeszcze będzie cię dupa bolała - uśmiechnął się.
- Gee, za dużo dla mnie robisz - położyłem się ponownie na poduszki. - Najpierw dajesz mi dom, tak zupełnie za nic i jeszcze jesteś dla mnie taki dobry i kochany...
- Jak to za nic? A dzisiaj to co to było? Poza tym kocham cię, więc to chyba normalne że jestem miły. I nie zaprzątaj sobie tym swojej ślicznej główki, ponieważ jesteś dla mnie najważniejszy i zawsze będę cię kochał. Póki siłą cię stąd nie zabiorą, będziesz tu mieszkał i kropka. Nie jesteś żadnym problemem - powiedział chłopak bardzo poważnie.
- Och... - Zarumieniłem się. - Nikt mi jeszcze nigdy tak nie powiedział... Też cię kocham, Gee.
- Dobra, idę zrobić nam to żarcie. Nie ruszaj się stąd.
- No okej, okej.
Po chwili Gerard przyniósł nam kanapki z serem i pomidorem a także rzucił mi moje bokserki, które szybko założyłem. Po wszystkim poszliśmy spać w swoich objęciach.

***

Sucrette41 PROSZĘ BARDZO MASZ TEGO SMUTA CIESZYSZ SIĘ JUŻ?

'Cause The Hardest Part Of This Is Leaving You //FrerardOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz