1. Jakim cudem?

6.8K 540 115
                                    

[06.01.2021 – ficzek został poddany poprawkom merytorycznym i stylistycznym, więc niektóre fragmenty mogą się różnić od pierwotnej wersji. zapraszam <3]

Przytłumione światła lamp odbijały się od ścianek bogato zdobionej literatki, którą odziany w czarną koszulę mężczyzna zbliżał powoli do swoich ust

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Przytłumione światła lamp odbijały się od ścianek bogato zdobionej literatki, którą odziany w czarną koszulę mężczyzna zbliżał powoli do swoich ust. Kilka minut wcześniej wybiła północ i ku zadowoleniu Jeona Jeongguka, w barze w końcu zaczęło się przerzedzać. Był wtorek, a to dla większości obecnych w lokalu osób oznaczało, że pracowity poranek zbliżał się wielkimi krokami i po dopiciu resztek alkoholu, należało ostatecznie skierować swoje kroki do domu. Jeona, jak zwykle i na całe szczęście, takie zmartwienia nie dotyczyły.

Cicha, jazzowa muzyka, grana na niewielkiej scenie przez trójkę elegancko ubranych mężczyzn, pieściła jego uszy, a alkohol przyjemnie rozgrzewał gardło i pozwalał się zrelaksować. Bar Black Lantern od lat należał do listy ulubionych miejsc Jeongguka, głównie ze względu na fakt, że pojawiały się w nim bogate, dobrze wychowane osoby, natomiast w środku nie śmierdziało tanimi perfumami ani lanym piwem. Pracownicy zachowywali się powściągliwie, nie zadawali zbędnych pytań i nie robili sensacji, gdy któryś z biznesmenów wypił trochę za dużo, w efekcie wymagając asysty w odprowadzeniu do taksówki.

– Panie Jeon, czy coś jeszcze podać? Przyjmujemy ostatnie zamówienia, za godzinę zamykamy.

Miły głos kelnera wyrwał bruneta z zadumy, w której zdążył pogrążyć się cholera wie kiedy. W lokalu zostało tylko kilka osób, a wskazówki na wielkim zegarze, umieszczonym tuż nad tablicą z drinkami, wskazywały pierwszą dwadzieścia. Jeongguk nawet nie zauważył, że upłynęła kolejna z rzędu godzina. Co on robił przez cały ten czas? Czemu ostatnio coraz częściej łapał się na bezsensownym siedzeniu bez ruchu oraz myśleniu o wszystkim i o niczym?

Mężczyzna westchnął gorzko, odsuwając od siebie pustą szklankę.

– Nie, dziękuję, będę już wracał. Do następnego – powiedział, po czym szybko uregulował rachunek i wyszedł na skąpaną w mroku ulicę.

Centrum Seulu tętniło o każdej porze dnia i nocy, ale jego dalsze rejony pozwalały nieco odetchnąć od wiecznej gonitwy za zabawą oraz zakrapianymi alkoholem wrażeniami. Jeon zdecydował się wrócić do domu na piechotę, mimo że ojciec zdecydowanie by tego nie pochwalał. Wolnym krokiem przemierzał uliczki bogatej dzielnicy Seocho, od czasu do czasu spoglądając na nocne niebo. Nawet jeśli smog zasłaniał wszystkie gwiazdy, to bezkres wielkiej czerni i tak robił na nim ogromne wrażenie.

Już od dawna nawiedzały go myśli, czy powinien cieszyć się z faktu, że urodził się właśnie w takim miejscu i właśnie w takiej rodzinie. Jego ojciec otrzymał w spadku po swoich rodzicach dobrze prosperującą firmę jubilerską, a dzięki ciężkiej pracy i ryzykownym decyzjom, udało mu się doprowadzić ją na szczyt notowań giełdowych. Jeonowie od zawsze byli bogaci, ale w ciągu ostatnich dziesięciu lat ich majątek rozrósł się do niewyobrażalnych rozmiarów. Jeonggukowi nigdy niczego nie brakowało i zapewne to właśnie z tego powodu niewiele rzeczy sprawiało mu radość. Od dzieciństwa dostawał wszystko, co tylko sobie wymarzył – najnowsze zabawki z Ameryki, coraz to lepsze komputery, ekskluzywne wycieczki, a później także samochody i finalnie udziały w firmie. Przez dwadzieścia cztery lata swojego życia ani razu nie musiał odkładać pieniędzy – każdą jego zachciankę spełniano w ciągu jednego lub maksymalnie kilku dni, jeśli należało ściągnąć ją z zagranicy.

Był przyzwyczajony do luksusowego życia i musiał przyznać, że psychiczny spokój, który dzięki temu posiadał, niezwykle go satysfakcjonował. Mimo wszystko wiedział, że to czysty łut szczęścia – w końcu tak naprawdę każdy człowiek rodził się w losowym miejscu na Ziemi i równie dobrze mógł skończyć w slumsach lub jako marynarz czy żołnierz, każdego dnia walczący o przetrwanie. Tymczasem nie musiał robić zupełnie nic. Mógł pić drogie alkohole w pięknych knajpach, całymi dniami wylegiwać się w łóżku lub na skinienie palcem polecieć na drugi koniec świata. I to było dobre. Dobre, ale nudne.

Nudne, bo pomimo częstego przebywania w towarzystwie, Jeon po prostu nie miał przyjaciół. Chodził do prywatnych szkół i obracał się wśród ludzi podobnych do samego siebie, a naprawdę rzadko kiedy zdarzało się, by bogacz z bogaczem zostawali przyjaciółmi. Taka relacja była materialnym wyścigiem, rywalizacją oraz wieczną pogonią za lepszymi wynikami na rynku. Tym bardziej niemożliwym wydawało się nawiązanie jakiejkolwiek relacji ze zwykłym, przeciętnym Koreańczykiem. Nawet nie dlatego, że różnica klas mogłaby wywołać medialny skandal, ale głównie ze względu na fakt, że ludzie ze średniej klasy nie potrzebowali w swoich życiach szastających pieniędzmi biznesmenów w garniturach. Pomimo wszelkich starań, zatarcie różnic, dzielących te skrajne warstwy społeczne, zazwyczaj kończyło się fiaskiem. Tak po prostu było i już, a Jeon musiał to zaakceptować.

Egzystował, powoli idąc przez życie bez żadnych zmartwień, zajadając się serami pleśniowymi i szynkami z najlepszych wędzarni. Nie był zamknięty w sobie, zgorzkniały czy chamski, nawet jeśli sprawiał takie wrażenie. Był po prostu samotny i znudzony, a do tego czuł, że już nic nie jest w stanie wywołać w nim jakichkolwiek emocji. Życie na poziomie miało swoje minusy, a największy z nich stanowiło właśnie to, że odzwyczajało od radości. Szukanie podniet stawało się irytujące, gdy żadna z nich nie niosła za sobą przyspieszonego bicia serca i drżących dłoni. Zapewne dlatego większość bogaczy sięgała po narkotyki, ale Jeongguk wiedział, że jeśli miałby coś takiego zrobić, to na pewno jeszcze nie teraz.

Po piętnastu minutach marszu znalazł się pod wysoką bramą, prowadzącą do posiadłości. Szybko przyłożył do czytnika kartę magnetyczną i kiedy domofon zapikał, a lampka mignęła na zielono, ruszył przez podwórze, lustrując wzrokiem światło, zapalone w gabinecie na piętrze. Ojciec jak zwykle nie spał – pewnie nadal siedział zawalony robotą, próbując wyciągnąć z firmy jeszcze więcej zysku, co tak właściwie było już chyba niemożliwe. Jeśli można by porównać markę Boujourelle do gąbki, to na przestrzeni lat Jeon senior wycisnął z niej wszystko, łącznie z szorstką powierzchnią myjącą.

Brunet właśnie zaczynał wkładać klucze do zamka w ciężkich, pancernych drzwiach wejściowych, kiedy jego uwagę przyciągnęła kartka, leżąca jak gdyby nigdy nic na wycieraczce.

– Jakim cudem? – mruknął zdziwiony, sięgając po znalezisko. Skrzynka na listy znajdowała się przed bramą, a bez karty nikt nie dałby rady przedostać się przez ogrodzenie. Było wysokie i solidne, więc jak komuś udało się podrzucić ulotkę pod same drzwi? A może przywiał ją wiatr, tylko czemu akurat na próg?

Mężczyzna szybko wszedł do domu i zrzucił z siebie wierzchnie ubrania, po czym udał się do swojego pokoju, by na spokojnie przyjrzeć się broszurze. Na pewno firma, która ją stworzyła, podała tam swoje dane, więc Jeongguk postanowił, że z samego rana zadzwoni do ochroniarzy i porozmawia z nimi o tym zdarzeniu. Trzeba było znaleźć tych ludzi i zapytać, w jaki sposób udało im się dostać za bramę, by móc lepiej zabezpieczyć posiadłość przed niechcianymi gośćmi. Przecież równie dobrze z tej samej drogi mógł skorzystać złodziej lub morderca.

Kiedy Jeongguk zerknął na ulotkę, poczuł jeszcze większą konsternację. Jego serce drgnęło, a dłonie zaczęły się pocić. Sam nie wiedział, dlaczego tak zareagował, ale już od dawna nie przydarzyło mu się nic dziwnego i tajemniczego. Wpatrywał się w napis zadzwoń, czując, że to wszystko nie może być przypadkiem. Odwrócił znalezisko na drugą stronę, by skopiować numer telefonu i wyszukać go w Naverze, ale nic tam nie zobaczył. Tył broszury był pusty. Skoro napisano, żeby zadzwonić, jak miał niby to zrobić?

O co tu chodziło?

O co tu chodziło?

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Mindgame ● taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz