Jeongguk miał wrażenie, że zna pokój numer sto siedem w pięciogwiazdkowym hotelu Golden T niemal tak dobrze, jak swój własny. Od najmłodszych lat to właśnie w nim lądował, gdy rodzice nie chcieli tłuc się do domu po mocno zakrapianych bankietach. Pamiętał ciemne noce, spędzone na siedzeniu na parapecie i przyglądaniu się tętniącej życiem ulicy, a także wesołe pogawędki z pracownikami recepcji. Mimo że Jeonowie nie wykupili na własność pokoi, które zwykle zajmowali, to Guk przypuszczał, iż właściciele zawsze pozostawiali je puste – tak na wypadek ich nagłej wizyty. Bycie zaufanym zakwaterowaniem dla jednej z najbardziej wpływowych rodzin w kraju przynosiło hotelowi o wiele więcej zysku, niż mogłoby się wydawać.
W późniejszych latach Jeongguk zaczął wykorzystywać ten fakt również dla własnych korzyści. Przyjeżdżał do Goldem T po kłótniach z ojcem, a także wtedy, gdy miał ochotę zaznać trochę nocnego życia. W piwnicy hotelu znajdował się bowiem sporej wielkości klub dla bogaczy, wyposażony nie tylko w najlepsze trunki, ale i stół do bilarda, parkiet oraz małe kasyno. Guk bywał tam rzadko, zwykle by odreagować stres. Nie przepadał za imprezowaniem – spokojny pub Black Lantern o wiele bardziej wpasowywał się w jego gusta, ale kiedy nachodziła go ochota, by zaszaleć, nie odmawiał sobie tańczenia do głośnej muzyki z przypadkowymi kobietami i trwonienia pieniędzy na grę w pokera.
Teraz jednak Golden T stało się dla Jeona wybawieniem z zupełnie innego powodu – gwarantowało upragnione przez niego bezpieczeństwo. Widząc ustawionych przy drzwiach ochroniarzy i krążące po korytarzach pokojówki, mógł w końcu nieco się rozluźnić. Nigdzie w swoich papierach aplikacyjnych do Mindgame nie wspominał o istnieniu takiego hotelu, więc raczej łapska Seokjina nie mogły go w nim dosięgnąć. Poza tym, nawet gdyby mężczyzna próbował coś wykombinować – w każdym z pokoi znajdował się przycisk alarmujący ochronę, a drzwi zamykały się automatycznie i można było je otworzyć tylko i wyłącznie za pomocą specjalnej karty z kodem.
Brunet wrzucił swoją sportową torbę do szafy i wskoczył na miękkie łóżko, od razu rozwalając się na całej jego szerokości. Przeciągnął obolałe mięśnie, przez co jego szary t-shirt podwinął się do góry, a szczupłe uda przylgnęły ciasno do luźnych dresów.
Od kilku dni chodził napięty jak struna, a ciągłe rozglądanie się na boki w poszukiwaniu potencjalnych fotografów i pracowników Mindgame, zamieniało jego mózg w obrzydliwą papkę. Był w tym wszystkim tylko jeden plus – to, że zdecydował się zwierzyć Taehyungowi ze swoich problemów. Świadomość, że istniała na świecie choć jedna osoba, która zdawała sobie sprawę z powagi sytuacji, trochę podnosiła go na duchu.
Usta Jeona mimowolnie rozciągnęły się w uśmiechu, kiedy przypomniał sobie zaróżowioną od snu twarz Taehyunga. Miał szczęście, że po nocy spędzonej w łóżku mężczyzny, obudził się pierwszy i przez co najmniej pół godziny mógł bezkarnie wpatrywać się w jego oblicze. Podziwiał rozczochrane kosmyki, pieprzyk na nosie, śnieżnobiałe zęby i tego pięknego widoku nie zepsuła nawet strużka śliny, która spływała z dolnej wargi Kima wprost na poduszkę.
CZYTASZ
Mindgame ● taekook
Fanfiction[zakończone] Jeon Jeongguk znajduje przed swoim domem niewielką ulotkę, zapraszającą do wzięcia udziału w tajemniczej grze. Pomimo wielu wątpliwości, decyduje się skorzystać z propozycji, mając nadzieję, że dzięki temu jego nudne, bogate i monotonne...