Poznaliśmy się na spotkaniach anonimowych alkoholików
Nieznajomi - jak ludzi bez liku
Gdybym miała garnek złota
Napełniłabym nim gardło czarnego kota
Przyniosła gwiazdy z samego nieba
Nie wiem co więcej potrzeba
Kilka miesięcy nieomylnie zajęło
Aby duszę mrokiem przejęło
Co niechybnie zbawiło chwilowo
Stanęło w mym życiu ozdobą
Wszystko zrobić dla kącików ust
Uniesionych, a ja naciskam spust
Niczym nieznany do końca
Paryż w świetle zachodzącego słońca
A jedynie polska Warszawa
Nawet czasem nieznana murawa
Pierwszy raz - zauroczenie
Zagubieni - serca puchnącego przypomnienie
On był czy jest dla mnie jak ona?
W początkowych fazach ekstazy wypiętrzona
Niebieskie oczy - myślałam, że śmiały do mnie
Może chwilami, w ostatecznych zdarzeń sądzie
Ah, chciałam tylko przytulać
Bez niepotrzebnych słów wtulać
Może czarne serce poszło w popiół
Ptak wyszarpał je, zapewne sokół?
Jakże mogę go zestawić tym symbolem
Gdy zasługuje na lepszą dolę?
Nie kunsztem jest poezji
Nie świeci przykładem w mojej eklezji
Nie unosi serca inteligencją
Nie cieszy wszelaką interwencją
Czasem zaszczyci humorem
Narysowany szarym kolorem
Czasami taki jak "wszyscy"
W niczym wyjątkowy, oczywisty
W przeszłości teraźniejszością zagubiony
Na straconej pozycji rozłożony
Z wysokim poziomem na świat agresji
Mocą wywieranej boleśnie presji
Czasem nakazał - zapomnij
A może infantylna prośba - więcej nie wspomnij
Sztuka w tej normalności dla mnie była
Czułam się zwiedziona i żyłam
Gdyby tylko wiedział, czego zechciał
Powiedziałby, że nigdy nie chciał
Wiecznie w granacie nieżywym
Zaburzał mój świat krzywy
Fałszywy znak niewiedzy
Nagle on w nas nie wierzy
Polubiłam granat - dwa tygodnie
Wszystko zrobiłam niezgodnie
Podarowałabym tego kota czarnego
Ze złotem szczęścia nieskończonego
Oczy czyste, jak letni nieba błękit
Wiele gotowa dla nich poświęcić
Kiedy patrzę - okruchy serca jeszcze bolą
Wspomnienia wcale nie koją
Przypominają o nadziei
Która utknęła w 'beznadzieji'
Gdy mnie objął byłam stracona
Jego milczeniem i słowami zniewolona
Upadły anioł mu kochać nie pozwolił?
Odrzuceniem mnie zniewolił
Jakże by mógł nie ranić przecież
Udręczonego, zalanego strachem poetę
Nie pokruszyć na kawałki jak ciasto
Serce wcale nie zaschło
Za cóż nienawiścią zaszczycona
Jak martwe ciało w trumnie wykręcona
Cóż teraz będzie?
W tym ciągłym, niezdrowym pędzie
Poznaliśmy się na spotkaniach anonimowych alkoholików
Przez chwilę znajomi - jak ludzi bez liku...
CZYTASZ
PIERWIASTEK MYŚLI
DiversosPrzelewam me smutki, ha, na ekran! Jesteśmy wszystkim. Bardziej niczym.