2. Śmiech szaleńca

1.2K 90 7
                                    

Loki obudził się dość wcześnie, jednak nawet nie podniósł się z pryczy. Po chwili uświadomił sobie, że wczorajszej nocy dołączyła do niego tajemnicza kobieta. Starał się nie reagować zbyt gwałtownie. Odwrócił się w jej stronę i usiadł na posłaniu. Postawił nogi na ziemi i posłał w jej stronę ciekawskie spojrzenie.

Spała, zatem mógł spokojnie się jej przyjrzeć. Miała kręcone włosy, które sięgały jej do pasa. Była ruda, co wcale nie przeszkadzało Asgardczykowi. Wręcz przeciwnie - wzbudziło jeszcze większe zainteresowanie jej osobą.

Skóra była bardzo jasna i z niewiadomych przyczyn brunet skojarzył ją z porcelaną, mimo że kobieta miała normalny odcień skóry. Na twarzy widniały piegi, a na policzkach delikatne rumieńce. To wszystko sprawiło, że wyglądała na naprawdę uroczą i delikatną osobę. Tym bardziej nie rozumiał, po co ją tu ściągnęli. Nie była przecież psychiatrą ani żadnym specjalistą od takich jak on.

Wiedział, że coś jest tutaj nie tak. Ona go znała. Powiedziała, że jest wzorem dla niej i jej przyjaciela. Skoro tak, to być może są przestępcami. Mówiła, że razem pracowali, póki nie zamknięto ich w psychiatryku.

Po co zamknęli go z jakąś łamiącą prawo wariatką?

Niczego nie rozumiał. Miał mętlik w głowie, co strasznie go irytowało. Zmarszczył brwi i zacisnął usta w wąską linię. On nie znał odpowiedzi, ale niewykluczone, że ona tak. Nie miał zamiaru jej budzić czy rozpoczynać rozmowy. Wiedział, że sama się odezwie.

Jak bardzo się zdziwił, gdy ruda otworzyła oczy i powoli podniosła się do siadu. Nawet nie raczyła na niego spojrzeć. Siedziała z kamienną miną, obserwując zegar zawieszony na ścianie. Zwracała uwagę na porę, o której przynoszono im posiłki i na sposób w jaki to robili.

Zawsze przychodziła piątka ludzi. Trzech z nich miało karabiny. Jeden pilnował Lokiego, a tamci dwaj celowali w rudowłosą. Pozostała dwójka dawała im tacki z jedzeniem, po czym wszyscy wychodzili.

Kobieta przez cały czas milczała i nie zdradzała żadnych emocji. Pomyślał, że to może być spowodowane wstydliwością dziewczyny lub tym, że wczoraj ją zignorował. Wykluczył obie te możliwości, wiedząc, że nie miała żadnych przeszkód, aby wygłaszać swój ostatni monolog.

Przez cały tydzień zachowywała się tak samo. Nie odzywała się, nawet na niego nie patrzyła, ciągle sprawdzała, która godzina i analizowała zachowanie mężczyzn, którzy wchodzili do środka. Co jakiś czas podchodziła do drzwi i ścian. Patrzyła na wszystko uważnie i starała się zapamiętać jak najwięcej szczegółów. Przyglądała się kamerom.

Laufeyson nie mógł znieść faktu, że kobieta bardziej interesuje się otoczeniem niż nim. Widział, że zachowuje się jak dzikie zwierzę zamknięte w klatce, z dala od swojego środowiska naturalnego. Od razu zrozumiał, że nienawidzi siedzieć w zamknięciu.

Stwierdził, że skoro minął tydzień od jej pojawienia się, to nic się nie stanie, jeśli to on zrobi kolejny krok. Logiczne było, że nie będzie z nią rozmawiał o pogodzie. Postanowił odwołać się do jej słów.

- Kim on jest? - zapytał, podchodząc do szkła, które ich dzieliło.

- O kim mówisz? - rzuciła, posyłając mu obojętne spojrzenie.

- Mam na myśli twojego przyjaciela.

- Ach, jego - uśmiechnęła się. - To wielki wizjoner, agent chaosu. Zupełnie jak ja - na moment zawiesiła swój wzrok na swoich paznokciach, a po sekundzie przeniosła spojrzenie na rozmówcę.

- Podejdź tu - rozkazał, kryjąc ręce za plecami.

- Po co?

- Chcę ci się lepiej przyjrzeć.

Kobieta wstała z podłogi i ruszyła powolnym krokiem w stronę celi. Zatrzymała się przed nią i z wysoko uniesioną głową popatrzyła mu w oczy. On natomiast pochylił się nieco do przodu. Dopiero wtedy zobaczył, że ma szare oczy. Szare, błyszczące i chłodne. Praktycznie srebrne.

- Kim on jest?

- Na pewno się domyślasz - rzuciła, a na jej twarzy znów zagościł uśmiech, ale tym razem szerszy i bardziej psychopatyczny.

- Faktycznie, zaczynam mieć podejrzenia - przyznał szczerze. - Ale chcę to usłyszeć od ciebie. Jak on się nazywa?

Kobieta odgarnęła swoje loki, przybliżyła się do szkła i stanęła na palcach, zmniejszając odległość między ich twarzami. Jej oczy rozszerzyły się i widać w nich było dziwny błysk szaleństwa. Usta uformowały się w uśmiech, ukazujący zęby i język. Zrozumiał, że ma na myśli kogoś równie złego jak on. I pojął, że wcale się nie mylił, gdy ruda wyszeptała jego imię w bardzo mroczny, psychopatyczny i przerażający sposób.

- Joker...

Manipulacja gorsza od kłamstwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz