Na dachu zjawił się czterdzieści minut później. Słońce dopiero wschodziło, a delikatny zarys sylwetki Lisy wyglądał świetnie na jego tle. Loki najciszej jak umiał, podszedł do siedzącej kobiety. Jej nogi były spuszczone wzdłuż bloku. Siedzenie na krawędzi nie należało do najbezpieczniejszych czynności, ale wiedział, że w jej przypadku to jak siedzenie na ławce w parku.
Zajął miejsce obok niej, uważnie obserwując jej twarz. Blada cera, piegi i rude kosmyki. Tylko tyle widział, bo oczy miała zamknięte, a usta zaciśnięte w wąską linię. Oddychała bardzo spokojnie, rozkoszując się chwilą spokoju.
- Uwielbiam to - szepnęła, oblizując usta. - Nieczęsto mam okazję obserwować coś tak pięknego.
- Ja też - odparł, nie spuszczając z niej wzroku.
- Nawet na to nie patrzysz - mruknęła, na co uniósł brwi.
- Skąd możesz to wiedzieć? Sama też tego nie obserwujesz.
- Nie potrzebuję do tego oczu - uśmiechnęła się delikatnie. - Widzę w ten sposób coś więcej niż inni. Oni skupiają się na obrazie, na tym, co widzą. Ja tego unikam. To wszystko tylko iluzja. Żyjemy w świecie pełnym schematów i niejasności. Ludzie są przeświadczeni o słuszności systemu, w którym funkcjonują. Boją się tego, czego nie znają. To dość skomplikowane i proste za razem. Oni są jak marionetki. Można nimi manipulować. Można przewidzieć ich zachowania. Są praktycznie jednością, wśród której niewiele jednostek się wyróżnia. To dzikie zwierzęta, które nie mają celu. Nie rozumieją takich jak ja. Są ograniczeni przez samych siebie, swoje umysły i otoczenie. Ja się od tego uwolniłam i dostrzegłam, jak łatwo się nimi bawić.
Otworzyła oczy. Przyjrzała się promieniom słońca. Miała tak spokojny wyraz twarzy...
- Jesteś ścigana. Też jesteś ograniczona.
- Nie, Loki. Nie rozumiesz tego... Ale nie dziwię się. Nie każdy rozumie. Może i jestem ścigana, mam na sumieniu parę istnień, kajdanki miałam niejednokrotnie na rękach i byłam zamykana w różnych ośrodkach, ale to wszystko jest tylko chwilowe. Zamknięta przez prawo i przez nie dobita. Ale to tylko ciało. Moja psychika jest na znacznie wyższym poziomie.
- Najlepiej wiedzą to chyba psychiatrzy...
- Litości - odwróciła głowę w jego stronę. - Quinzel do teraz nie rozumie. Zdawała się taka mądra, bystra. Joker zdradzał jej kilka faktów. W odpowiedniej kolejności, odpowiedniej ilości, odpowiednim czasie. Miała pomału rozważać poszczególne kwestie i załapać, o co w tym biega. Ona zupełnie nie zrozumiała podstaw. Słyszała go, ale nie słuchała. Wtedy ja przejęłam pałeczkę. Widziałam, że rozumie... Rzecz w tym, że jedynie teorię. Zbyt wiele opinii, raportów i artykułów zaśmiecało jej głowę. Podporządkowała wszystko swojej nauce i temu, co uważała za niepodważalną rację. Ale dla niej nie jest jeszcze za późno... Ma szansę.
Loki nie rozumiał Lisy. Wiedział, że mówiła o czymś, w co wierzyła całą sobą. Znała się na tym. Nie wątpił, że miała taką wiedzę, jak Joker. Być może on wiedział trochę więcej, ale zdecydowanie ich dwójka była "agentami chaosu". Rozumiał, że to było dla niej bardzo ważne. Na tym polegało jej życie.
Przysiadł się nieco bliżej i spojrzał w jej oczy. Kobieta również to uczyniła. Zadziałała impulsywnie i ponownie go pocałowała. Nie miała w tym żadnych ukrytych celów. Wszystko zrobiła pod wpływem chwili.
Oboje cieszyli się to chwilą. Loki ją kochał, a ona... Cóż, nie kochała go, lecz traktowała tak, jak kiedyś Sammy. Stał się dla niej kimś na jej wzór. Podobało jej się, że nie mógł się jej oprzeć. Odsunęła się od niego, wstała i zeskoczyła na schody pożarowe. Zaczęła schodzić na sam dół. Mężczyzna ruszył za nią. Wsiedli do czarnego vana - ona za kierownicą, on na miejscu obok. Wyciągnęła krótkofalówkę, schowaną pod fotelem.
- Chłopcy, szykujcie się. Jadę - powiedziała.
- Przyjąłem - odpowiedział ktoś po drugiej stronie.
Odłożyła urządzenie, a następnie ruszyła z piskiem opon. Wyjechała na ulicę, skręcając w prawo. Starała się przestrzegać przepisów, żeby nikt nie zwrócił na nich uwagi. Uważnie obserwowała drogę, uważając na gliny. Dotarli na miejsce, bez nieprzyjemności. Zaparkowała i kazała Lokiemu zaczekać w aucie.
Zatrzymali się w magazynie, gdzie jacyś ludzie załadowali beczki wraz ze skrzyniami do pojazdu. Trójka z nich wsiadła do tyłu, zamykając za sobą drzwi. Lisa wróciła na miejsce kierowcy i pojechała w kolejne miejsce. Zatrzymała się w ślepym zaułku. Razem ze swoim partnerem poszli do tylnej części vana, gdzie zamknęli się na dobre. Tamci mężczyźni przyszykowali prowizoryczny stół oraz pięć krzeseł.
Wszyscy usiedli w kole, z wyjątkiem Chaotic, która stała rozkładając papiery. Były to różnego rodzaju rysunki budynków. Zaczęła przedstawiać wielki plan. Laufeyson słyszał go po raz pierwszy, ale domyślił się, że reszta już została z nim zapoznana. Słuchał zatem uważnie rudowłosej, starając się zapamiętać jak najwięcej szczegółów oraz swoje zadanie, które było naprawdę proste.
Omówiła wszystko kilkakrotnie i dobitnie, aby nikt nie pomylił się podczas akcji. Nadawała się na liderkę. Była w tym świetna. Gdy już skończono obrady, postanowiono się trochę rozerwać. Partyjki pokera nie były czymś, co Loki znał, więc był do nich sceptycznie nastawiony, ale po krótkiej obserwacji dołączył do reszty. Jak się okazało, naprawdę był w tym dobry. Gdyby poznał tę grę wcześniej, prawdopodobnie bywałby w kasynach.
Gdy tylko zapadł zmrok, trójka mężczyzn założyła maski klaunów i zabierała swoją broń. Uzupełnili amunicję i przygotowali się. Lisa spięła włosy w kitkę i nałożyła na twarz właśnie ten makijaż, który przerażał Lokiego. W pełnym stroju prezentowała się nad wyraz groźnie.
Zielonooki nałożył na całą piątkę iluzję. Wszyscy wyglądali jak strażnicy z Azylu Arkham. Klauni podjechali najbliżej budynku, jak tylko się dało, później wynieśli na zewnątrz cały sprzęt i przemycili go do psychiatryka. Lisa włożyła do ucha komunikator.
- Wszyscy na pozycjach? - spytała.
Uzyskała potwierdzenie, więc ruchem ręki przywołała do siebie Lokiego.
- Gotowy na rzeź? - zapytała, wspinając się na mur.
- Tak... - wykrztusił.
- Wspaniale - dziewczyna zeskoczyła na drugą stronę.
Zerknął na bramę po jego lewej. Arkham Asylum nie prezentowało się zachwycająco, ale ufał Highlight. Pokonał ogrodzenie i wylądował obok niej. Wtedy obraz, jaki się przed nim rozciągał, wprawił go w osłupienie.
CZYTASZ
Manipulacja gorsza od kłamstw
Fanfiction"Najpierw weszła trójka ochroniarzy, celująca w nią karabinami, później blondwłosa lekarka i czarnoskóry mężczyzna w czarnym płaszczu. - Jest pan pewny, panie Fury? - zapytała kobieta. - Władze Gotham City wyraziły zgodę. A ja jestem przekonany, że...