7. Gotham City

754 66 74
                                    

Lisa była ogromnie szczęśliwa. Nareszcie dotarła tam, gdzie chciała. Mimo drobnych komplikacji wynikających z decyzji Laufeysona, której nie była w stanie przewidzieć, udało jej się dotrzeć do celu. Wiedziała, że nadszedł już czas wcielić w życie SWÓJ wielki plan. Nie ICH, bo Loki nie był w to zamieszany.

Nie była do końca pewna, czy chciała mu o tym mówić. W końcu w grę wchodziła wysoka stawka. Dostać wszystko lub wszystko stracić. Olbrzymie ryzyko, jakie podejmowała, mogło skutkować nie tylko złapaniem jej i bruneta, ale też znacznie poważniejszymi konsekwencjami.

Odrzuciła te myśli na dalszy plan - w końcu to wszystko się nie liczyło. Była dobra w swoim fachu, nie robiła tego przecież po raz pierwszy. Stwierdziła, że zarwie kilka nocy i wszystko dopnie na ostatni guzik. Przecież o to jej chodziło. Plan idealny - tylko takie wcielała w życie, choć w większości autorem tego typu dzieł był Joker.

- Rusz się, Loki. Gordon nigdy mnie osobiście nie złapał, ale jeśli się nie ruszysz, to to się zmieni. Poza tym, Batsy zawsze gdzieś czyha - zaczęła się głośno śmiać.

- Zamknij się! - warknął. - Ty go tu sama ściągniesz, takim zachowaniem.

- Jesteś strasznie poważny - jęknęła z uśmiechem, podchodząc do niego.

Zarzuciła ręce na jego barki i przysunęła swoją twarz do jego. Patrzyła uważnie na jego usta, po czym przejechała językiem po górnym rzędzie równych zębów i przygryzła dolną wargę. Westchnęła i popatrzyła w jego oczy. Oparła swoją brodę na jego prawym ramieniu. 

- Znam na to znakomite lekarstwo - szepnęła. - Jest daleko stąd, ale wydaje mi się, że zdążymy. Chodźmy...

- Dokąd? - zielonooki spojrzał na nią ze zdziwieniem.

- Do bardzo fajnego miejsca.

- Nigdzie nie idę, Highlight. Nie ma mowy!

- Skończ z byciem sztywnym, Laufeyson - syknęła.

- Jak śmiesz?! - warknął.

- No dalej! - przerwała mu. - Złap mnie za gardło. Dajesz! Proszę bardzo, zabij mnie! Na co jeszcze czekasz, synu Laufeya?

Mierzyli się morderczymi spojrzeniami, dopóki Loki nie postanowił się odezwać.

- Czemu tu jesteśmy?

- Bo tak zadecydowałam. Jeżeli ci się nie podoba, możesz odejść.

- Nie myśl, że jestem na twojej łasce, Midgardko. Zawsze mogę wrócić do Asgardu lub Nowego Jorku.

- Przypominam ci, że w twoim królestwie, jesteśmy poszukiwani, a w Nowym Jorku grasują Mściciele - odparła z uśmiechem.

- Tu za to czai się nietoperz.

- Jeden nietoperz. Jeden, Loki.

- Razem z policją - dodał.

- A tam nie ma policji? - zapytała, po czym zaczęła się śmiać.

Loki zacisnął dłonie w pięści. Walczył ze sobą. Chciał wrzeszczeć na rudą, wypomnieć wszystkie błędy, każdą pomyłkę. Doprowadzała go w tym momencie do szału. Miał ochotę zostawić ją na środku tej ciemnej uliczki, uderzyć, nawet pozbawić życia. Wiedział, że to niewiele by dało. Nigdy wcześniej nie był w Gotham i wiedział, że nigdy by sobie nie darował, gdyby zrobił coś Lisie. Miała w sobie coś, co przyciągało bruneta.

- Dokąd chcesz mnie zabrać? - spuścił głowę.

- Zobaczysz - rzuciła mu się na szyję. - Będziesz zadowolony!

Manipulacja gorsza od kłamstwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz