Lisa była ogromnie szczęśliwa. Nareszcie dotarła tam, gdzie chciała. Mimo drobnych komplikacji wynikających z decyzji Laufeysona, której nie była w stanie przewidzieć, udało jej się dotrzeć do celu. Wiedziała, że nadszedł już czas wcielić w życie SWÓJ wielki plan. Nie ICH, bo Loki nie był w to zamieszany.
Nie była do końca pewna, czy chciała mu o tym mówić. W końcu w grę wchodziła wysoka stawka. Dostać wszystko lub wszystko stracić. Olbrzymie ryzyko, jakie podejmowała, mogło skutkować nie tylko złapaniem jej i bruneta, ale też znacznie poważniejszymi konsekwencjami.
Odrzuciła te myśli na dalszy plan - w końcu to wszystko się nie liczyło. Była dobra w swoim fachu, nie robiła tego przecież po raz pierwszy. Stwierdziła, że zarwie kilka nocy i wszystko dopnie na ostatni guzik. Przecież o to jej chodziło. Plan idealny - tylko takie wcielała w życie, choć w większości autorem tego typu dzieł był Joker.
- Rusz się, Loki. Gordon nigdy mnie osobiście nie złapał, ale jeśli się nie ruszysz, to to się zmieni. Poza tym, Batsy zawsze gdzieś czyha - zaczęła się głośno śmiać.
- Zamknij się! - warknął. - Ty go tu sama ściągniesz, takim zachowaniem.
- Jesteś strasznie poważny - jęknęła z uśmiechem, podchodząc do niego.
Zarzuciła ręce na jego barki i przysunęła swoją twarz do jego. Patrzyła uważnie na jego usta, po czym przejechała językiem po górnym rzędzie równych zębów i przygryzła dolną wargę. Westchnęła i popatrzyła w jego oczy. Oparła swoją brodę na jego prawym ramieniu.
- Znam na to znakomite lekarstwo - szepnęła. - Jest daleko stąd, ale wydaje mi się, że zdążymy. Chodźmy...
- Dokąd? - zielonooki spojrzał na nią ze zdziwieniem.
- Do bardzo fajnego miejsca.
- Nigdzie nie idę, Highlight. Nie ma mowy!
- Skończ z byciem sztywnym, Laufeyson - syknęła.
- Jak śmiesz?! - warknął.
- No dalej! - przerwała mu. - Złap mnie za gardło. Dajesz! Proszę bardzo, zabij mnie! Na co jeszcze czekasz, synu Laufeya?
Mierzyli się morderczymi spojrzeniami, dopóki Loki nie postanowił się odezwać.
- Czemu tu jesteśmy?
- Bo tak zadecydowałam. Jeżeli ci się nie podoba, możesz odejść.
- Nie myśl, że jestem na twojej łasce, Midgardko. Zawsze mogę wrócić do Asgardu lub Nowego Jorku.
- Przypominam ci, że w twoim królestwie, jesteśmy poszukiwani, a w Nowym Jorku grasują Mściciele - odparła z uśmiechem.
- Tu za to czai się nietoperz.
- Jeden nietoperz. Jeden, Loki.
- Razem z policją - dodał.
- A tam nie ma policji? - zapytała, po czym zaczęła się śmiać.
Loki zacisnął dłonie w pięści. Walczył ze sobą. Chciał wrzeszczeć na rudą, wypomnieć wszystkie błędy, każdą pomyłkę. Doprowadzała go w tym momencie do szału. Miał ochotę zostawić ją na środku tej ciemnej uliczki, uderzyć, nawet pozbawić życia. Wiedział, że to niewiele by dało. Nigdy wcześniej nie był w Gotham i wiedział, że nigdy by sobie nie darował, gdyby zrobił coś Lisie. Miała w sobie coś, co przyciągało bruneta.
- Dokąd chcesz mnie zabrać? - spuścił głowę.
- Zobaczysz - rzuciła mu się na szyję. - Będziesz zadowolony!
CZYTASZ
Manipulacja gorsza od kłamstw
Fanfictie"Najpierw weszła trójka ochroniarzy, celująca w nią karabinami, później blondwłosa lekarka i czarnoskóry mężczyzna w czarnym płaszczu. - Jest pan pewny, panie Fury? - zapytała kobieta. - Władze Gotham City wyraziły zgodę. A ja jestem przekonany, że...