Chwilę później odsunęła się od tafli szkła, zanosząc się złowieszczym śmiechem godnym prawdziwego obłąkańca. Przez cały czas miała pochyloną głowę i zamknięte oczy. Nie chciała widzieć jego reakcji, nie zależało jej na tym. Loki umocnił się w przekonaniu, że kobieta ma poważne problemy psychiczne.
Mężczyzna otrząsnął się z chwilowego szoku i ponownie przybrał kamienny wyraz twarzy. Wyprostował się, nie spuszczając wzroku z rudowłosej. W czasie swojego pobytu na Midgardzie skupił się na Nowym Jorku, Avengersach i swoim planie, ale słyszał co nieco o samej planecie. Jedno miasto bardzo utkwiło mu w pamięci - Gotham.
Słyszał o żyjących tam przestępcach i Mrocznym Rycerzu, który bronił przed nimi mieszkańców. Zwrócił uwagę na tych najgroźniejszych. Szczególną uwagę poświęcił Jokerowi. Człowiekowi, o którym praktycznie nic nie było wiadome. Nie dbał ani o pieniądze, ani o ludzkie życie. Zależało mu na szerzeniu chaosu. Nie miał wyraźnej przyczyny swoich działań, co przykuwało uwagę Lokiego.
Przypomniał sobie, że gdzieś wspomniana została dziewczyna, z którą współpracował. Podobno wariatka jakich mało. Ślepo w niego zapatrzona, gotowa zrobić wszystko co każe, bez skrupułów, wstydu czy wyrzutów sumienia. Taki typ ludzi był najgorszy. Nie miał bowiem zasad i granic.
Czy naprawdę miał do czynienia z tą samą dziewczyną? Czy rozmawiał właśnie z nią? Był naprawdę zaskoczony. Po co sprowadzili ją tutaj - do niego? Przecież oboje byli źli. To wszystko nie miało najmniejszego sensu.
Szarooka uspokoiła się i ponownie zajęła miejsce przed szkłem. Z poważną miną spojrzała na bruneta.
- Znam ten rodzaj kamer. Nie rejestrują dźwięku - rzuciła. - Dasz radę się stąd wyrwać?
- To zależy - odparł, zaciskając dłonie w pięści.
- Spytam inaczej. Czy jesteś w stanie wyrwać broń uzbrojonym, nie wychodząc z celi?
- Tak - odparł po chwili namysłu.
- Zrobisz to. Jutro. Gdy przyniosą kolację. Ja zajmę się resztą.
- Nie rozkazuj mi - warknął, ciągle nie zdradzając swoją miną żadnych emocji.
- Zapewniam cię, to nie ja zajmuję się wydawaniem rozkazów. Nie będziesz miał nic przeciwko, jeśli rozbiję czaszki tych idiotów o tę szybę? - szepnęła, jakby pytała mamę, czy może wrócić do domu nieco później.
Mówiła to ze spokojem i zimną krwią. Nie żartowała. Zielonooki musiał przyznać, że jest najprawdopodobniej jedną z najgorszych ludzi, których spotkał na swej drodze. Pytała o to nie po to, aby uzyskać zgodę. Zwyczajnie go uprzedziła, żeby nie był zdziwiony jej jutrzejszym zachowaniem. Równocześnie ostrzegała go. Pokazywała, że jest niebezpieczna i nie ma sensu z nią zadzierać.
Nie uzyskawszy odpowiedzi usiadła pod ścianą i zamknęła oczy. Odchyliła głowę w tył, a na jej twarz wstąpił szeroki uśmiech. Powoli położyła się na ziemi i zasnęła.
On stał ciągle w tym samym miejscu i wpatrywał się w nią. Miała w sobie coś dziwnego, co ciągnęło go do niej. Jednocześnie cechy, jakie posiadała i jakie zaprezentowała dotychczas wręcz zaprzeczały jego pierwotnej opinii na jej temat. Te piękne oczy, rude loki, śliczna buźka, przemyślane i ostrożne ruchy...
Laufeyson położył się na pryczy, twarzą do kobiety. Cały czas spał z twarzą przy ścianie. Postanowił nie walczyć tego wieczoru z samym sobą. Zasypiał, patrząc na nią.
Następny dzień był dla nich znaczący. Wyjątkowo to ona obudziła się pierwsza, ale ciągle nie zwracała na niego uwagi. Musieli udawać, że ostatnia rozmowa nic nie zmieniła. On, wyśmienity kłamca, nie miał z tym problemu. Ona, znakomita aktorka, mogła udawać, że wcale go nie widzi przez całą wieczność.
Tak jak zawsze przyniesiono im śniadanie i zabrano tace z wczorajszej kolacji. Wszystko było pod kontrolą.
Tak jak zawsze przyniesiono im obiad i zabrano tace ze śniadania. Wszystko było pod kontrolą.
Przyniesiono im kolację. I wtedy ruda udowodniła, że nie ocenia się książki po okładce.
CZYTASZ
Manipulacja gorsza od kłamstw
Fanfiction"Najpierw weszła trójka ochroniarzy, celująca w nią karabinami, później blondwłosa lekarka i czarnoskóry mężczyzna w czarnym płaszczu. - Jest pan pewny, panie Fury? - zapytała kobieta. - Władze Gotham City wyraziły zgodę. A ja jestem przekonany, że...