Loki obudził się w ciasnej sypialni przykryty kołdrą, lecz sam. Wstał powoli z łóżka i rozmasował kark. Wydarzenia wczorajszej nocy należały do najlepszych w jego życiu. W jego głowie wciąż tkwiła Lisa.
Wyszedł z pokoju i ruszył do kuchni, gdzie leżała część jego rzeczy. Ubrał się i popatrzył na kuchenny stół. Miska jabłek, dwie książki i roślina doniczkowa. Sięgnął po jedną z lektur i otworzył ją, a wtedy ze środka wysunęła się kartka zgięta na pół. Odłożył czytadło na jego miejsce i rozłożył skrawek papieru.
Był to krótki liścik napisany przez Chaotic do niego. Z jego treści jasno wynikało, że nie planowała tego, co się stało, ale niczego nie żałowała. Zniknęła z jego życia, zdając sobie sprawę, że stanowiła dla niego zagrożenie. Chciałaby być przy nim już na zawsze, ale nie mogła pozwolić by coś mu się przez nią stało. Darzyli się miłością, więc stali się swoimi słabościami. A słabości się pozbywa. Napisała, że jeszcze jej za to podziękuje.
Brunet wpatrywał się w tekst nieobecnym wzrokiem. Ciągle mając kartkę w dłoni, wybiegł na zewnątrz. Nie mogła zajść daleko, ale tutejszy las był na tyle duży, że mogła być wszędzie. Pobiegł między drzewa, krzycząc co jakiś czas jej imię. Zrozumiał, że mogła uciec już kilka godzin temu i dawno stąd zniknąć. Nie mogła go słyszeć, a jeśli, to na pewno by do niego nie przyszła.
Wrócił nad morze i stanął na brzegu, obserwując fale. Zgniótł kartkę w dłoni i rzucił ją przed siebie. Zniknęła gdzieś w głębi morskiej wody. Nie miał pojęcia, co teraz zrobić. Chciał wrócić do jakiegoś miasta, może nawet do Nowego Jorku... Gdyby znalazł brata, udał skruchę i zmusiłby się do przeprosin, istniałaby szansa na wolność. Mógłby wtedy szukać rudej z pomocą Avengers. Chciał tylko ją odnaleźć i mieć pewność, że nic jej nie grozi.
Usiadł na ziemi i dalej wpatrywał się w przestrzeń przed nim. Wtem usłyszał coś na kształt syren policyjnych. Miał rację. Auta zatrzymały się w pobliżu. Nie próbował uciekać. Nie miało to dla niego sensu. Już nic się nie liczyło.
- Ręce w górze Laufeyson - powiedział Fury, mierząc w niego bronią.
Loki nie zrobił tego.
- Mówię poważnie. Strzelę do ciebie!
- Strzelaj. Nikogo to już nie obchodzi - warknął, czekając na reakcję Nicka.
Gdy czarnoskóry nic nie zrobił, brunet wstał, minął go i posłusznie usiadł w jednym z aut. Nick myślał, że to jakaś gra kłamcy, ale zorientował się, że i on mówił poważnie. Po kilku godzinach Laufeyson siedział już w swojej nowojorskiej celi. Pilnowała go Natasha, z którą nie zamienił ani słowa.
- Chaotic odcięła ci język? - zapytała Rosjanka.
- Zostaw mnie w spokoju - powiedział spokojnie. - Nie chcę z tobą rozmawiać, Nat.
- Nat? - zdziwiła się. - Już nie "podła larwo"?
- Nie. Już nie...
- Chyba zrobiła ci pranie mózgu.
- Znajdźcie ją - popatrzył na agentkę z bólem.
- Zabiła naszych ludzi, jest niebezpieczną kryminalistką i prawdopodobnie ciągle siedzi w Gotham. To nie nasza sprawa.
- Wasza, bo to ona mnie uwolniła, kiedy przenosili mnie z Arkham - widział zdziwienie Natashy, więc kontynuował. - Pomogła mi, ale nie wiem gdzie ona jest. Zniknęła. Może jest w Nowym Jorku. Jeśli ją znajdziecie i zapewnicie jej bezpieczeństwo...
- Co wtedy? - podeszła bliżej, gdy Loki umilkł.
- Obiecuję, że nigdy nie zaatakuję Midgardu. Zostawię was w spokoju, nie będę próbował uciekać. Spędzę tu całe swoje życie, tylko ją znajdźcie... Proszę - oczy mu się zaszkliły.
CZYTASZ
Manipulacja gorsza od kłamstw
Fanfic"Najpierw weszła trójka ochroniarzy, celująca w nią karabinami, później blondwłosa lekarka i czarnoskóry mężczyzna w czarnym płaszczu. - Jest pan pewny, panie Fury? - zapytała kobieta. - Władze Gotham City wyraziły zgodę. A ja jestem przekonany, że...