Ten poranek zaczął się tak, jak każdy inny. Tylko w dwóch dormitoriach w wieży Gryffindoru, dziewcząt i chłopców z siódmego roku panowała napięta atmosfera. Później, kiedy zeszli do Wielkiej Sali na śniadanie, nastrój huncwotów udzielił się pozostałym uczniom. Czym byli tak zaaferowani? Czyżby szykowali kolejny wielki żart?
Jednak nie chodziło o żart, a o coś zupełnie innego. Siedzieli, jak na szpilkach. Udało się czy całe przedsięwzięcie zakończyło się porażką? Syriusz wolał nawet nie brać tej możliwości pod uwagę.
- Co mamy pierwsze? - zapytała Marga, zerkając co chwilę na drzwi jakby za chwilę Lotta miała wejść, usiąść i jak gdyby nigdy nic, zjeść z nimi śniadanie i wywyższającym tonem jej odpowiedzieć.
Jednak nic takiego się nie wydarzyło.
- Eliksiry - odpowiedział nieprzytomnym tonem Peter. - A potem transmutację, obronę przed czarną magią i zaklęcia.
- Jak dobrze, że wszyscy chodzimy na to samo, a Glizdek nauczył się całego planu na pamięć - powiedział wesoło James, klepiąc przyjaciela po ramieniu.
- Black. - Usłyszeli ciche warknięcie.
Obejrzeli się i zobaczyli rozśwcieczonego Ślizgona.
- Nie wiem, co naopowiadałeś McGonagall, ale ostrzegam cię, lepiej będzie jeśli się przyznasz, że szlajałeś się w nocy po zamku.
- Nie wiem o czym mówisz, Perseusie - odparł gładko Syriusz, postanawiając ciągnąć swoją historyjkę, którą opiekunka jego domu łyknęła. - Lunatykowałem, każdemu może się zdarzyć.
Remus, który właśnie popijał jajecznicę sokiem dyniowym omal się nie udławił, słysząc opowiadany przez Łapę kit. Rozbawiony całą sytuacją Potter walnął go z całej siły między łopatki.
- Ał, James! - syknął szatyn.
- Oj, przepraszam, Lunatyku - odpowiedział, sylabizując jego pseudonim, na co Wąchacz spiorunował go wzrokiem.
Ten jednak wyszczerzył się tylko w szerokim uśmiechu, a Ślizgon spojrzał na nich podejrzliwie.
- Co wy kombinujecie, hmm? - zapytał złowrogo.
- Mówił ci ktoś, że nie powinieneś wtykać nosa w nie swoje sprawy? - zapytał Pettigrew.
Parkinson wziął głęboki wdech i z pewnością Gryffindor, by ucierpiał gdyby nie Snape, który podszedł do Perseusza i po prosił, żeby za nim poszedł. Prefekt prawie kazał mu spadać, ale kiedy zauważył, że to Severus natychmiast się uspokoił i prędko ruszył za nim.
- Mnie za to ciekawi, co tych dwoje knuje - mruknął ponuro Syriusz.
Rogacz mruknął przytakująco i patrzył na oddalających się Ślizgonów przez przymróżone powieki.
Wszyscy po zjedzeniu śniadania ruszyli do lochów na lekcję eliksirów. Slughorn siedzący za biurkiem przez dobre dziesięć minut nie zauważył, że uczniowie siedzą w ławkach i czekają aż rozpocznie zajęcie. Dopiero, kiedy Syriusz zrzucił kociołek ze stolika, profesor wybudził się z letargu.
- Oh, co? Co się dzieje? - zapytał, rozglądając się nerwowo po klasie.
- Nic, profesorze - odparł Black, który zdążył postawić przedmiot z powrotem na jego miejscu.
- Ah, no dobrze. Dzisiaj na pierwszej lekcji macie przygotować przepis na eliksir czyszczący rany, a na drugiej uważycie go. Pracę macie wykonać samodzielnie - powiedział i ponownie usiadł, zamyślając się.
Po dwóch godzinach na jego biurku stały fiolki z eliksirami podpisanymi nazwiskami wykonawców. Syriusz wyszedł z sali zadowolony z siebie, gdyż jego mikstura miała purpurowy kolor, czyli taki jaki powinna mieć.
CZYTASZ
Zaklęta
أدب الهواةJedyna osoba, która wiedziała cokolwiek o Voldemorcie została zaklęta w kamieniu... Hommeltton uciekł z Hogwartu do swego pana, gdzie został ukarany. Syriusz przyjmuje wątpliwą pomoc w nadziei, że uda mu się odczarować Lottę. Ostatnie zadanie niesie...