14 - Czara Ognia

102 11 15
                                    

- Lotta, od wczoraj nic nie jadłaś. Weź chociaż bułkę z masłem - powiedział Syriusz, widząc że dziewczyna siedzi przy stole zamyślona, a jej talerz jest pusty.

Wszyscy spojrzeli na brunetkę, która nawet nie drgnęła na słowa chłopaka. Lily przygryzła wargę zaniepokojona. Była przekonana, że osłabienia Akuny i Lotty były ze sobą powiązane. W końcu wydarzyło się to prawie w tym samym czasie. Nie wątpiła też, że to właśnie zaprząta niebieskookiej głowę. Nie zmieniało, to jednak faktu, że powinna cokolwiek zjeść. Na soku dyniowym długo nie pociągnie.

Syriusz, widząc brak reakcji westchnął i wstał.

- Wielka chwila, moi drodzy. Dzisiaj moje urodziny, może Czara Ognia w prezencie wybierze mnie na reprezentanta Hogwartu - oświadczył wesoło i ruszył wzdłuż stołów, by wrzucić do magicznego przedmiotu kartkę ze swoim imieniem i nazwiskem.

Kiedy wrócił wszyscy zbierali się na lekcje. Lotty już nie było. Ruszyli w grupie pod salę od transmutacji. Tam spotkali się z brunetką, która co chwilę marszczyła brwi i mamrotała coś pod nosem.

- Lotuś oszalała - westchnął teatralnie James. - Jeszcze brakuje naelektryzowanych włosów i obłąkanego spojrzenia.

- Zamknij się, Rogaczu - odpowiedział zaniepokojony Black.

Coś ewidentnie było nie w porządku. Dziewczyna już od obiadu wydawała się być nieobecna. Nie wyraziła nawet chęci, by spróbować odwiedzić własną siostrę w Skrzydle Szpitalnym. Przez cały ten czas zastanawiał się, co mogło się wydarzyć. Czy chodziło o osłabienie Akuny? Na transmutacji również na nic nie reagowała. Patrzyła w widok za oknem, nie interesując się lekcją. Sytuacja nie zmieniła się na zaklęciach i obronie przed czarną magią. Gdyby jej nie szturchał nie zauważyła by nawet, że zajęcia się skończyły.

Kiedy po obiedzie siedzieli na kanapie przed kominkiem w Pokoju Wspólnym próbował kilka razy zacząć rozmowę, ale za każdym razem ignorowała go wpatrzona w ogień.

***

Akuna z westchnieniem ulgi wyszła ze Skrzydła Szpitalnego. Otaczająca ją wszędzie biel działała jej na nerwy. Za drzwiami natknęła się na kilka dziewcząt ze szkoły i jej przyjaciółkę, która w połowie była wilą - Gabrielle Delacour. Ruszyły razem do Wielkiej Sali.

- Zbliża się osiemnasta, Akuna - powiedziała blondynka.

- Wiem, pani Pomfrey mi powiedziała. Na szczęście dała mi kawałek pregaminu i pożyczyła pióro - odpowiedziała, pokazując dziewczynie papier z jej nazwiskiem.

- Na pewno chcesz brać w tym udział? Madame Marie jasno się wyraziła, że zawsze była chociaż jedna ofiara śmiertelna.

- Gabrielle - jęknęła Rotgrow. - Przyjechałam tu, żeby wziąć udział w Turnieju...

- Tak? - Przerwała jej ostro przyjaciółka. - Ja uważam, że bardziej zależało ci na sprawdzeniu plotek.

- Gab...

- Posłuchaj, Akuna. Widziałaś gdzieś tutaj Lottę?

- No nie, ale to duża szkoła, a ja przeleżałam sobie całą dobę w Skrzydle Szpitalnym. - Starała się przekonać dziewczynę, że to mogła być prawda.

- A przyszła cię odwiedzić? - zapytała.

- Nie, ale pani Pomfrey nikogo nie chciała wpuścić, nawet Madame Marie...

Zaklęta Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz