Rozdział 9 | Początek końca

767 42 16
                                    

- Louis obudź się – Harry szepcze do omegi, kiedy dwójka leży w łóżku. Rzuca okiem na maleńkie ciałko, rozdzielające ich dwójkę z ostrożnością. Louis wydaje jakieś dźwięki protestu po czym odpowiada stłumionym ,co'. - Nasze dziecko nie pozwala mi cię dotknąć – Alfa jęczy i Louis marszczy brwi, przekręcając się, tak że leży twarzą do mężczyzny. Po tym jak ich trójka wróciła z powrotem do mieszkania zeszłego wieczora, Jordan wciąż był bardzo zdenerwowany, więc rodzice stwierdzili, że lepiej będzie jak chłopiec będzie spał z nimi. Teraz Harry żałuje tej decyzji.

- Co masz na myśli mówiąc, że nie pozwala ci mnie dotknąć? - Louis pyta głosem wypełnionym snem. Jego oczy są zmrużone i marszczy brwi na małego chłopca, teraz owiniętego jego ramionami.

- Mam na myśli to, że za każdym razem jak próbuje zrobić to... - Harry unosi ramię i próbuje sięgnąć Omegi – ten koleżka zwija pięści jakby już miał się rozryczeć po czym piorunuje mnie spojrzeniem. - Alfa znowu robi ten ruch i dłonie Jordana rzeczywiście zwijają się i jego oddech przyspiesza, jakby już miał wpaść w furię. Harry opuszcza ramie i Jordan się uspokaja.

- To dziwne, ale to tylko dziecko Harry, to nie tak, że jest jakimś psem obronnym, nie ugryzie cię. - Omega odpowiada, wyraźnie rozbawiona, pocierając brzuszek syna. Jordan jest zwrócony tyłem do Louisa i obaj leżą twarzą do Harry'ego. Alfa spogląda na swojego syna i marszczy brwi.

- Mógłby mnie ugryźć, nie wiesz tego. - narzeka i widzi jak jego syn przybliża się do ciepła Louisa. Harry chce być bliżej tego ciepła.

- Nie ma zębów Haz. Nawet gdyby chciał, to jedynie wymamlałby cię na śmierć – zapewnia Louis i w pełni się teraz uśmiecha. Harry obserwuje Jordana podejrzliwie i sięga by wykręcić sutek omegi za bycie złośliwym.

- Czy dzieci mogą rzucać klątwy voodoo? Mam wrażenie, że on właśnie próbuje to zrobić.

Omega mruży oczy i mocniej przytula swojego syna. - Nasze dziecko nie rzuca na ciebie żadnej klątwy. Wynoś się z łóżka. Straciłeś wszystkie przywileje. - odpowiada i Harry unosi dłonie w geście poddania.

- Nie wiesz tego. Właśnie się wyszczerzył. - broni się i szczerze? To naprawdę wygląda jakby Jordan się teraz z niego nabijał.

- Nie szczerzy się, prawdopodobnie ma gazy. - Louis sugeruje i Alfa kręci głową.

- Nie, to nie jest jego bąkowa twarz. To jest ta jego mina typu „Jestem taki pomiotny".

Louis rzuca Harry'emu znaczące spojrzenie i alfa odwraca wzrok. Sufit i tak jest dużo bardziej interesujący.

- Co to w ogóle kurwa znaczy? - pyta i w jego głosie ponownie odznacza się rozbawienie.

- No wiesz „pomiotny" jak pomiot Szatana.

Louis sapie i przyciąga swojego synka bliżej – jeśli to w ogóle możliwe

- Nasze dziecko nie jest pomiotem Szatana. Jest przekochany. A ty masz poranny oddech. - Całuje skroń Jordana i maluch chichocze. Louis odsuwa się szczęśliwy i Harry rozszerza oczy jak Jordan odwraca się do niego wyglądając na takiego zadowolonego z siebie. Czy dzieci mogą wyglądać na zadowolone z siebie? Jordan zdecydowanie tak teraz wygląda. Harry przyznaje się do swojej klęski. Jego zaborcze dziecko prawdopodobnie i tak czy siak dostało ten gen od niego. Czy to taki jest Harry? Jezu

- Dobra, zmieniam temat. - zaczyna i przewraca się tak, że leży na plecach. - Potrzebujemy nowej kanapy. - mówi głośno. Jego umysł powraca do zeszłej nocy i Zayna.

- Kupiliśmy ją zaledwie pół roku temu. Poduszki nawet nie są jeszcze rozklapciałe. - Louis narzeka, ponieważ kocha tą kanapę, jest miękka.

I DON'T THINK I HAVE THIS | SEQUEL | LARRY | OPOWIADANIE | TŁUMACZENIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz