Nadzieja jest snem na jawie.

680 44 66
                                    

Po porannym treningu, Naruto szedł w stronę szkoły w skowronkach. Postanowił wybaczyć Sasuke, w końcu każdy popełnia błędy. Będąc już pod klasą, ze smutkiem stwierdził, że po brunecie ani śladu. Zasiadł więc w swojej ławce i oczekiwał rozpoczęcia zajęć.

-Naru..? Wszystko w porządku?

-Saki!! Ależ oczywiście! W jak najlepszym porządku. W końcu, za 3 dni zawody, mam zamiar je wygrać.

-Cieszy mnie to, ale zastanawia mnie jedna rzecz...Dlaczego jesteś taki szczęśliwy?

-Bo wiesz...Po wszystkich przemyśleniach, postanowiłem mu wybaczyć. Chce z nim dzisiaj porozmawiać o tym. Nie widziałaś gdzieś go? Zawsze o tej godzinie już jest.

-Niestety Naru, nie widziałam go, jesteś pewny tego? 

-Tak, jestem pewny. Chce zawalczyć o miłość.

-MIŁOŚĆ?!! Nie mów mi że...

Lekcja się zaczęła, a po brunecie brak śladu. Blondyn zastanawiał się, że może na drugą lekcje przyjdzie, jednak nie zjawił się. Do końca zajęć nie było go. Z mniejszym zapałem ruszył na trening. 

-Dobra dzieciaki, słuchajcie mnie. Jak wiecie za trzy dni są zawody. Sztafeta jest przygotowana na podium, od was zależy jak to rozegracie. Dodatkowo, Naruto startuje sam na sto metrów, gdzie również wiem, że sobie poradzi. Dzisiaj macie się przepłynąć, tak aby nie męczyć zbytnio mięśni, myślę, że kilometr do półtora i na dziś tyle, zrozumiano?!

-Się wie, trenerko!

Każdy zajął swój tor, szlifowali swoje umiejętności. W głowie Uzumaki'ego toczyła się wewnętrzna walka. Zastanawiało go, dlaczego Uchihy dziś nie było na zajęciach. Nigdy nie opuszczał lekcji. Nie wiedział kiedy, cały dystans przepłynął. Podciągając się na bloku, wyszedł z wody.

-Blondasku! Kiba się pyta, czy przepłyniemy z dwa razy naszą sztafetę, co Ty na to?

-No pewnie, wiesz, że ja chętnie, Neji. To co? Lecimy z tematem?

Po przepłynięciu pierwszego razu, chłopacy stwierdzili, że jak tak popłynął to wygrają zawody. Drugi raz, był tylko po to aby dopatrzeć się ewentualnym błędom, których oczywiście nie było.

Po ostatnim rozpłynięciu się, drużyna ruszyła pod prysznice. Wychodzili razem z budynku, gdy Naruto zauważył czerwone audi stojące na parkingu. Wiedział do kogo należy.

-Dobra chłopaki, ja uciekam. Do jutra.

-Trzymaj się, blondasie.

Sasuke widząc zbliżającego się do niego pływaka, opuścił samochód. W dłoni trzymał kolejny bukiet róż. Naruto miał wrażenie, że owy bukiet jest jeszcze większy niż poprzedni. Z delikatnym uśmiechem na ustach stanął metr od chłopaka.

-Cześć, Uchiha.

-Cześć...Kociaku, na prawdę Cię przepraszam. Wybaczysz mi?

I wtedy brunet zrobił coś, czego nikt się nie spodziewał. Padł na kolana przed sportowcem wyciągając przed niego bukiet. Na twarzy Naru pojawił się soczysty rumieniec. Takiego obrotu sprawy się nie spodziewał.

-S..Sasuke...wstań, proszę Cię.

-Nie, Naru. To ja Cię proszę, wybacz mi, w przeciwnym razie będę tak długo klęczeć aż mi nie wybaczysz.

-Dobrze, już dobrze tylko wstań już.

-Czyli wybaczysz mi?

-Tak, wstawaj już, no.

Niebezpieczny zakład (SasuNaru)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz