Ale ja go kocham!!

3.9K 88 78
                                    

Steve Rogers był przygotowany, ze po wojnie bohaterów już nic nie będzie takie samo... Jeden z jego najlepszych przyjaciół opuścił go i to z jego winy... nie mógł sobie za to wybaczyć, po prostu nie potrafił...

Załamał się. Z nikim nie rozmawiał, nie wychodził z mieszkania chyba ze naprawdę już czegoś potrzebował, odtrącił resztę przyjaciół...
Oni nie umieli mu pomoc, gdyż nie dopuszczał ich do siebie. Wiedział ze jeżeli nie zobaczy Starka, prędzej czy później popadnie w depresje. Musiał się z nim spotkać, musiał go przeprosić i wyznać mu swoje uczucia. Nie chciał by inni wiedzieli, nie chciał
by zobaczyli jak bardzo mu go brakuje z prostego powodu- zakochał się w Tonym Starku.

Jego rozmyślenia przerwał jego dzwoniący telefon. Zobaczył, że to Natasha. Postanowił odebrać.
— Cześć, coś się stało??- zapytał Steve
— Nie, po prostu chciałam zapytać się jak się czujesz. Dawno się nie widzieliśmy wiec może mógłbyś wpaść do mnie dziś wieczorem. Tęsknimy za tobą Kapitanie, wszyscy...
— Nat, wiesz ze ja..— nie dokończył bo rudowłosa kobieta mu przerwała.
— Nie Steve, dość ukrywania się. Musisz sie pogodzić z tym, ze on nie wróci do nas. To był jego wybór, to on wyjechał nie my. Wszyscy za nim tęsknimy... Musisz wyjść w końcu z tej nory i zobaczyć ile się u nas zmieniło przez ten ostatni rok. Proszę... przyjdź.
— Jak ja cię nie znoszę ze ty mnie tak dobrze znasz... dobrze już dobrze. Wpadnę do ciebie po 17. Ok??
— SUPER! Będziemy czekać na ciebie z niecierpliwością. Do zobaczenia Kapitanku!
— Papa Nat.— kobieta rozłączyła się.

Nie mógł się jej sprzeciwić. Dobrze wiedział ze jakby odmówił to sama by do niego przyszła. A jak by jej nie wpuścił, to wyważyła by drzwi. Taka była Widow. Ehh... w co on się ubierze?? Nie ma w szafie ciuchów wyjściowych. A z reszta... to Nat, wiec chyba może przyjść w jeansach i koszulce. Prawda?? Oczywiście ze tak.
Z jednej strony cieszył się na to spotkanie. W końcu zobaczy swoich przyjaciół po długiej rozłące i uciekaniu przed nimi, ale z drugiej... wiedział ze jeżeli tam przyjdzie, zobaczy ich wszystkich razem i zabraknie mu JEGO...

—————dwie godziny później—————

— Ehhh co ja teraz mam zrobić?? Nie umiem bez niego żyć tak jak kiedyś. Bucky nie żyje, a osoba która kocham porzuciła mnie i to z mojej winy. Ciekawe czy gdyby wiedział co do niego czuje zostałby?? Nie... raczej nie... Dobra teraz trzeba zacząć się szykować na spotkanie z przyjaciółmi... — powiedział sam do siebie.

Otworzył szafę, wyjął z niej czarne jeansy, biały top i nałożył na siebie. Wyglądał normalnie i miał nadzieje ze inni tez ubrali się ,,po domowemu". Gdy miał wychodzić znów zadzwonił do niego telefon. Tym razem był to Clint.
— Cześć Steve. Słyszałem ze idziesz do Nat.
— Tak, nie dała za wygrana...
— To dobrze. Dobrze będzie cię znów zobaczyć.
— Dziękuje Clint. Nie wiesz jakie wino lubi Natasha??
— Z tego co wiem to czerwone półsłodkie. Zawsze takie pila na jakiś spotkaniach albo imprezach.
— Dzieki. To ja ide do sklepu i zaraz będę u Nat. Do zobaczenia!
— See you!

Steve coraz bardziej się cieszył na to spotkanie. Przekonywał się ze to dobrze mu zrobi. I pewnie miał racje.

Po kupnie wina i wyjściu ze sklepu udał się wprost do domu rudowłosej. Gdy stanął przed drzwiami zaczął się denerwować. Nie widział czym.. chociaż?? Pewnie chodziło o to ze nie widział się z nimi od mniej więcej trzech miesięcy... W kocu zapukał do drzwi a po chwili w nich ukazała się Natasha. Uradowana rzuciła się na blondyna i mocno przytuliła. To wywołało uśmiech na jego twarzy a od roku było to bardzo rzadkie zjawisko.
— Nareszcie jesteś... tęskniliśmy za tobą. Bardzo— mówiąc to ponownie go przytuliła.
— Ja za wami tez. Ale...
— NIE!! Nie zaczynaj tego tematu Steve. Dzisiaj jest wieczór zabawy i radości a nie wspomnień. Zobaczysz wszystko się ułoży.— mówiąc to na jej twarzy pojawił się przebiegły uśmiech. Steve widząc to zawahał się przez chwile ale potem szybko poszedł za nią do pokoju. I tam zobaczył cos czego się nie spodziewał, a raczej kogoś....

— Nie, to nie może być prawda...- powiedział tak że tylko on mógł to usłyszeć, a przynajmniej jemu się tak zdawało. Jednak usłyszał go każdy nawet ON. — przecież ty wyjechałeś, zostawiłeś nas samych!!— krzyknął Steve.— Dlaczego? DLACZEGO?!!

— Steve... posłuchaj...— nie było dane dokończyć Tonemu tej wypowiedzi.
— Nie, to ty posłuchaj Stark. Zostawiłeś nas, bez słowa wyjechałeś nie zwracając uwagi na nasz stan, na to czy wszystko w porządku.. na to ze cię kocham...— To ostatnie dotarlo do Steva dopiero gdy to powiedział. Nie miał tego przekazać w taki sposób, nie przy wszystkich...

— Co??... ty mnie kochasz??
— Tak... od ponad dwóch lat. Tylko nie widziałem ze to miłość. Dobiera po wojnie to zrozumiałem. Niestety za późno. Bo ty wtedy wyjechałeś. Załamałem się... nie widziałem co robić. Jak żyć bez... bez ciebie...— wtedy nie wytrzymał.
Podszedł do Starka zbliżył jego twarz do swojej i złączył ich usta. Na początku Tony się zdziwił, ale pozniej oddał i pogłębił pocałunek.
Gdy oderwali się od siebie spojrzeli na resztę i ku ich zdziwieniu nikt nie był zaskoczony. Każdy wiedział ze Steve kocha Tonego.

— Ty mówiłeś na serio?? Kochasz mnie Kapitanie ??
— Tak Tony... bardzo. Tylko ze jest mały problem, ty mnie nie koch...
Ich usta znów złączył pocałunek.
— Też cię kocham... dlatego wyjechałem.

Między dwoma pocałunkami reszta drużyny wyszła z pokoju i zostawiła ich dwóch samych.

Steve nie mógł w to uwierzyć. On go kochał!!!

— T.. Tony, to pr.. prawda??
— Tak Steve. Prawda... wyjechałem bo nie mogłem znieść twojego widoku smutnego. Nie spodziewałem się ze ty odwzajemniasz moje uczucia... ale teraz wszystko się zmieni Steve. Teraz już zawsze będziemy razem.
—Tak... zawsze razem...

Po tych słowach znów złączyli swoje usta. Po rozłączeniu przytulili się i poszli do reszty, która czekała w kuchni.

— Ta jak?? Już jesteście parą?? — zapytał zniecierpliwiony Clint i zaśmiał się. Reszta również sie roześmiała i zaczęła gratulować nowej parze w drużynie.
— Tak Clint, już zawsze będziemy razem. Już zawsze— powiedział Steve patrząc prosto w oczy swojego ukochanego i pocałował go w czoło. Wszyscy razem prze przytulili i trwali tak z dziesięć minut.
— Dobrze ze znów jesteśmy wszyscy razem— powiedział Tony
— Tak!! —Wszyscy zgodnie odpowiedzieli na jego słowa.

STONY/ one shots Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz