PeterMoje życie bardzo się zmieniło. Już nie wychowuje mnie tylko ciocia. Jestem też podopiecznym samego Tony'ego Starka. Nie mogę w to uwierzyć, ale spędzam w Avengers Tower więcej czasu niż we własnym domu. Trudno mi to przyznać, ale Pan Stark jest dla mnie jak ojciec i... chyba kocham go jako właśnie ojca. Nie powiem mu tego, bo pewnie mnie wyśmieje i zakaże pokazywać się w wierzy. Pewnie pomyśli, że jestem jakiś chory psychicznie i za dużo sobie wyobrażam. Wolałbym tego uniknąć, bo zbyt dobrze układa się teraz moje życie, by cokolwiek w nim zmieniać.
Tony
Jeśli ktoś powiedziałby mi jakieś dwa lata temu, że nie dość iż ja i Steve się zaprzyjaźnimy, to mało tego będziemy razem wyśmiałbym go i odesłał do domu wariatów.
Teraz jadnak wiem, że cuda się zdarzają. Steve i ja tworzymy udany związek od roku. Kochamy się i wspieramy. Jakiś tydzień temu Steve zaprosił mnie na kolację. Gdy jedliśmy, wstał od stołu, uklęknął na jedno kolano i zapytałczy wyjdę za niego. Mało co nie udusiłem się przez to kawałkiem pieczonej kaczki, który utkwił mi w gardle przez nagły szok.
Byłbym głupcem, gdybym się nie zgodził, więc zaraz po opanowaniu sytuacji z kaczką rzuciłem się Steve'owi na szyję i powiedziałem ,,tak". Oboje uroniliśmy wtedy łzy szczęcia. Było po prostu wspaniale...
Nie mogę zapomnieć o moim nowym praktykancie. Nazywa sie Peter Parker i jest bardzo utalentowanym chłopakiem z sąsiedztwa. Praktycznie od roku spędza całe dnie w wieży i pracuje nad jakimiś nowymi projektami. Uwielbiam go po prostu. Zawsze potrafi rozmieszyć człowieka. Znam go już na wylot. Poza tym, Steve też go bardzo polubił.
Mogę śmiało powiedzieć, że przywiązałem się do tego dzieciaka. Moje życie nie byłoby już takie samo bez niego...
Muszę się przyznać, że w pewien sposób pokochałem tego chłopaka i w moim sercu zajmuje on bardzo ważne mijesce. Traktuję go jak własnego syna... Ona nie ma ojca ani matki. Wychowywała go ciocia, a teraz po części te obowiązki przeszły na mnie i na mojego narzeczonego.
Często ze Steve'm rozmyślamy nad tym, jakby to było posiadać własne dzieci i je wychowywać. Potrafimy tak rozmawiać całe wieczory, a czasami i całe noce.
Ostatnio zastanawiałem się nad bardzo ważną sprawą- czy nie moglibyśmy razem z Kapitanem adoptować Petera? Kocham go... to wiem na pewno. Nie mam pojecia tylko czy on by chciał, by byśmy byli jego rodzicami. Najpierw muszę pogadać o tym ze Steve'm.
Nagle moje rozmyślania przerwało skrzypnięcie drzwi od mojego warsztatu. Odwróciłem się i od razu na moje usta wstąpił uśmiech od ucha do ucha. Zobaczyłem bowiem mojego ulochanego. Podszedł do mnie i przytulił, a ja złaczyłem ręce na jego szyi. Podniosłem głowę i spojrzałem w oczy Kapitana. Nadal nie mogę pojąć jak można miec tak piękne oczy przypominające błekitny ocean... Nie mogłem się dłużej powstrzymać i pocałowałem go. On natychmiast odwzajemnił pocałunek.
Po skończeniu czynności oderwałem się od niego i lekko spiąłem co ten od razu zauważył.
-Hej... kochanie co jest?- zapytał zmartwionym głosem.
-Nic tylko... - nie potrafiłem dokończyć tego zdania.
-Tylko co? Powiedz mi jeżeli coś cię trapi.- wypytywał mnie błękitnooki.
-Już dawno chciałem o to zapytać. Posłuchaj- zacząłem swój monolog- Peter już od bardzo dawna odbywa u mnie praktyki. Przesiaduje tu dniami i nocami. Zdążyłem go bardzo polubić. Pamiętasz jak rozmawialiśmy o tym, że chcielibyśmy mieć swoje dzieci? Ja właśnie chcę by to Peter był naszym synem. Przez ten rok zdążylem naprawdę pokochać tego dzieciaka. Jest dla mnie bardzo ważny i chcę by był częścią naszej rodziny. Chciałbym, abyśmy go adoptowali. Oczywiscie jeżeli ty nie masz nic przeciwko, ciocia May się zgodzi, a Peter by tego chciał.- zakończyłem swoją wypowiedz.
Z twarzy blondyna nie dało się nic odczytać. Dopiero po chwili uśmiechnął się najpiękniejszym uśmiechem na całej ziemi i znów mnie przytulił.
-Oczywiście, że nie mam nic przeciwko Tony... ja rownież bardzo lubie tego chłopaka i będę się cieszył jeżeli zostanie on częścią naszej rodziny.- powiedział mój narzeczony, a ja nie wiedziałem czy mam skakać ze szczęścia, czy martwić sie rozmową z ciocią May.
-Teraz musimy porozmawiać z May- szepnąłem wtulony w Steve'a.
-Chcesz jechać do niej teraz?- zapytał.
-Tak, chcę mieć to już z głowy- odpowiedziałem.
---godzinę później---
Dojechaliśmy do domu cioci May i wysiedliśmy z auta razem ze Steve'm.
Zapukałem do drzwi, a po chwili otworzyła nam jak zwykle uśmiechnięta kobieta. Wiedziałem, że teraz już nie ma odwrotu...-Witam panie Stark, Kapitanie- przywitała się. - Co was do mnie sprowadza?- zapytała zaciekawiona
-Nie wiem jak to powiedzieć. Naprawdę ciężko jest mi to ubrać w słowa- tu powiedziałem jej wszystko. Powiedziałem ile Peter dla mnie znaczy i jak zmieniły sie moje relacje z nim przez ten rok. Że bardzo go polubiłem, a potem pokochałem jak własnego syna. Teraz przyszedł czas na najważniejsze pytanie- Dlatego przyjechaliśmy tu. Chciałbym się spytać czy jako prawna opiekunka Petera wyraża Pani zgodę na to, abym wraz ze swoim narzeczonym adoptował go?- w końcu wydusiłem z siebie to zdanie.
May wyglądała na kompletnie zaskoczoną. Na jej twarzy z początku dało się zauważyć szok, a później (co mnie bardzo zdziwiło) szczęście. Teraz czekałem na odpowiedź.
- Jeżeli tylko Peter bedzie tego chciał, to oczywiście, że wyrażam na to zgodę- powiedziała rozradowana.
Moje serce zaczęło bić szybciej ze zdenerwowania, gdy May zawołała Petera na dół. Bałem się, czy będzie chciał nas za swoich ojców...
Peter
Usłyszałem wołanie z dołu. Szybko zbiegłem po schodach i udałem się do salonu, bo tam zazwyczaj przebywa ciocia. Lecz tym razem nie była sama. Na fotelu siedział pan Stark a obok niego trzymający go za rękę Kapitan Ameryka. Ciocia powiedziała mi żebym usiadł, co bez gadania zrobiłem.
-Peter, zawołałam cię, ponieważ mam do ciebie bardzo ważne pytanie. Może cię zaskoczyć, jednak odpowiedz proszę- z każdym słowem nie miałem pojęcia o co moze chodzić. Pan Stark wydawał się być bardzo zdenerwowany... Może coś złego się wydarzyło przeze mnie w firmie i teraz będę musiał zakończyć praktyki? Błagam nie...
-Peter, czy zgadzasz się, aby Pan Stark wraz z Kapitanem cię zaadoptowali?- zapytała, a mnie zamurowało... nie wiedziałem co odpowiedzieć. Po prostu nie wiedziałem... Nagle odezwał się Pan Stark.
-Rozumiem jeżeli tego nie chcesz. Musisz tylko widzieć, że przez ten rok, który u mnie spędziłeś stałeś się bardzo ważny w moim życiu. Pokochałem cię jak własnego syna- powiedział a w jego oczach mogłem ujrzeć cień napływających łez.
-Panie Stark- zacząłem- ja też musze Panu coś ważnego powiedzieć. Dla mnie też jest Pan bardzo ważny. Bez Pana nie nauczyłbym się połowy rzeczy, które już umiem. Nie poznał bym świata, ani technologii... nie poznałbym jak to jest mieć ojca...- powiedziałem, a na te słowa wzrok wszystkich powędrował na mnie- Odpowiedź brzmi tak. Chcę abyście mnie oboje odoptowali
Po tym podbiegł do mnie i przytulił z całej siły. Oboje zaczęliśmy płakać....
---rok później---
Jednak warto było zmienić coś w swoim życiu, bo teraz jest ono jeszcze lepsze. Już nie mieszkam u cioci tylko w domu moich ojców. Kocham ich obojga. Dzięki nim mam wreszcie prawdziwą i jednocześnie najwspanialszą rodzinę na świecie.
CZYTASZ
STONY/ one shots
RomancePoświęcenie... coś do czego nie każdy jest zdolny. Jednak czasami zdarzają się osoby, dla których warto poświecić wszystko. Miłość jest wielką niewiadomą. Zapraszam na one shot'y o miłości Steve'a i Tony'ego, która nie zawsze była łatwa, ale ZAWSZE...