[CRINGE WARNING]
To nie będzie jakieś Love Story, więc nie czekajcie na jakąś miłość między Jeffryjem, a Amelią.
Amelia - zwykła szesnastolatka, mająca jedną przyjaciółkę Victorię, poniżana i w ogóle
Victoria - przyjaciółka Amelii, szesnastolatka ma...
Szybko odwróciłyśmy się w jego stronę i zauważyłyśmy, że jest to... pies przypominający husky'iego. Jego pysk dzielił szeroki uśmiech, który ukazywał dwa rzędy białych, bardzo prostych, bardzo ostrych i bardzo ludzko wyglądających zębów. Popatrzyłam się przestraszona na Viki, która miała taką samą reakcję jak ja. Popatrzyłam ostatni raz na psa i wraz z Viktorią, zaczęłyśmy biec z całych sił, do swoich domów. Wbiegłyśmy do swoich domów i ja od razu pobiegłam do swojego pokoju. Gdy do niego weszłam, zobaczyłam, że jest otwarte okno.
- Chyba je zamykałam? - pomyślałam. Posprawdzałam każdy kąt pokoju i nic a nic tam nie było.
- Znowu zapomniałam zamknąć okno... - szepnęłam do siebie i zrobiłam tak zwanego facepalm'a. Podeszłam do okna i wyjrzałam przez nie, po czym je zamknęłam. Położyłam się na łóżku, po czym wzięłam swój telefon i zobaczyłam, że mam milion wiadomości. Od razu je sprawdziłam.
Od: Viki
Do: Amelia
"Cześć, będziesz chciała dzisiaj jeszcze gdzieś wyjść?"
"Halo?"
"Jesteś tam?"
"Odezwij się"
Od razu jej odpisałam.
Od: Amelia
Do: Viki
"Jestem"
"Jasne, o siedemnastej w parku?"
Od: Viki
Do: Amelia
"Jasne, to do zobaczenia"
Nagle usłyszałam dzwonienie i pukanie do drzwi. Poszłam zobaczyć kto to. Za drzwiami zobaczyłam policjanta. Szybko otworzyłam drzwi.
- Dzień dobry - przywitał się -
- Dzień dobry - również się przywitałam - Co się stało?
- Twoja matka nie żyje - powiedział bez żadnych uczuć. Czułam jak w moich oczach zbierają się łzy. -
- Ale... to nie możliwe! - powiedziałam najbardziej załamanym głosem jaki kiedykolwiek miałam -
- Niestety to prawda... Musimy Cię teraz zabrać do domu dziecka. Spakuj się i chodź. - powiedział stanowczym głosem -
- Dobrze... - wydusiłam między płaczem i poszłam się spakować.
==========5 minut później============
Wyszłam z domu już spakowana i weszłam do radiowozu. Gdy dojechaliśmy do domu dziecka, jedyne co przed wejściem do budynku zdążyłam powiedzieć to było:
- Welcome to the hell, Amelia...- szepnęłam do siebie i weszłam do budynku.
========Kilka miesięcy później==========
Jestem tu już ponad pół roku. Do tego czasu nie widziałam Jeffa, ani tego psa z parku... Viki też się w ogóle nie odzywała... Pewnie nic o tym nie wie. Powiem wam, że nie jest tak źle, jak myślałam. Mam kilka przyjaciół... Moja współlokatorka też się do nich zalicza, ale czasami się z nimi wszystkimi kłócę. Aktualnie jestem na kolacji. Do jedzenia są płatki. Gdy już zjadłam kolację, skierowałam się do mojego pokoju. Gdy już otwierałam drzwi, usłyszałam krzyki WSZYSTKICH, którzy byli w tym domu dziecka. Wróciłam się i zobaczyłam prawdziwą rzeź... Wszyscy byli martwi... Upadłam na kolana... Za sobą usłyszałam głos, który na zawsze zapamiętam...
- Nigdy nie zaznałaś spokoju... i do końca życia go nie zaznasz... - powiedział stojąc za mną -
- To on ich wszystkich zabił... To przez niego tu byłam... To wszystko jego wina! - pomyślałam -