Rozdział 6

231 11 39
                                        

Szybko odwróciłyśmy się w jego stronę i zauważyłyśmy, że jest to... pies przypominający husky'iego. Jego pysk dzielił szeroki uśmiech, który ukazywał dwa rzędy białych, bardzo prostych, bardzo ostrych i bardzo ludzko wyglądających zębów. Popatrzyłam się przestraszona na Viki, która miała taką samą reakcję jak ja. Popatrzyłam ostatni raz na psa i wraz z Viktorią, zaczęłyśmy biec z całych sił, do swoich domów. Wbiegłyśmy do swoich domów i ja od razu pobiegłam do swojego pokoju. Gdy do niego weszłam, zobaczyłam, że jest otwarte okno.

- Chyba je zamykałam? - pomyślałam. Posprawdzałam każdy kąt pokoju i nic a nic tam nie było.

- Znowu zapomniałam zamknąć okno... - szepnęłam do siebie i zrobiłam tak zwanego facepalm'a. Podeszłam do okna i wyjrzałam przez nie, po czym je zamknęłam. Położyłam się na łóżku, po czym wzięłam swój telefon i zobaczyłam, że mam milion wiadomości. Od razu je sprawdziłam.


Od: Viki

Do: Amelia

"Cześć, będziesz chciała dzisiaj jeszcze gdzieś wyjść?"

"Halo?"

"Jesteś tam?"

"Odezwij się"

Od razu jej odpisałam.

Od: Amelia

Do: Viki

"Jestem"

"Jasne, o siedemnastej w parku?"

Od: Viki

Do: Amelia

"Jasne, to do zobaczenia"

Nagle usłyszałam dzwonienie i pukanie do drzwi. Poszłam zobaczyć kto to. Za drzwiami zobaczyłam policjanta. Szybko otworzyłam drzwi.

- Dzień dobry - przywitał się -

- Dzień dobry - również się przywitałam - Co się stało?

- Twoja matka nie żyje - powiedział bez żadnych uczuć. Czułam jak w moich oczach zbierają się łzy. -

- Ale... to nie możliwe! - powiedziałam najbardziej załamanym głosem jaki kiedykolwiek miałam -

- Niestety to prawda... Musimy Cię teraz zabrać do domu dziecka. Spakuj się i chodź. - powiedział stanowczym głosem -

- Dobrze... - wydusiłam między płaczem i poszłam się spakować.

==========5 minut później============

Wyszłam z domu już spakowana i weszłam do radiowozu. Gdy dojechaliśmy do domu dziecka, jedyne co przed wejściem do budynku zdążyłam powiedzieć to było:

- Welcome to the hell, Amelia... - szepnęłam do siebie i weszłam do budynku.

========Kilka miesięcy później==========

Jestem tu już ponad pół roku. Do tego czasu nie widziałam Jeffa, ani tego psa z parku... Viki też się w ogóle nie odzywała... Pewnie nic o tym nie wie. Powiem wam, że nie jest tak źle, jak myślałam. Mam kilka przyjaciół... Moja współlokatorka też się do nich zalicza, ale czasami się z nimi wszystkimi kłócę. Aktualnie jestem na kolacji. Do jedzenia są płatki. Gdy już zjadłam kolację, skierowałam się do mojego pokoju. Gdy już otwierałam drzwi, usłyszałam krzyki WSZYSTKICH, którzy byli w tym domu dziecka. Wróciłam się i zobaczyłam prawdziwą rzeź... Wszyscy byli martwi... Upadłam na kolana... Za sobą usłyszałam głos, który na zawsze zapamiętam...

- Nigdy nie zaznałaś spokoju... i do końca życia go nie zaznasz... - powiedział stojąc za mną -

- To on ich wszystkich zabił... To przez niego tu byłam... To wszystko jego wina! - pomyślałam -

===========================================================================

===========================================================================

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Witam po raz kolejny xD

JAK ZWYKLE dziękuję  @Olcia_Tsefko  za to, że mi pomogła robić ten rozdział i dała mi na to pomysł xD (Masz te żelki haribo xD *daje 10 opakowań*)

Dziękujcie jej, bo to dzięki jej jest ten rozdział...

Jakby mi nie pomogła, to by było tylko 100 słów .-.

No to dziękuję bardzo za czytanie

Kolejny rozdział za kilka miesięcy xD

Nie no, żartuję

Zależy kiedy będę mieć wenę, albo kiedy pomoże mi @Olcia_Tsefko xD

Dziękuję jeszcze raz wam wszystkim, a zwłaszcza  @Olcia_Tsefko


Sory, że taki krótki XD





585 słów! XD


Do następnego! <3


Jeff The KillerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz