Otaczała mnie ciemność. Rozglądałem się z niepokojem, ale moje oczy nie natrafiły na nic.
- Zawiodłeś mnie... - szepnął dobrze znany mi głos. - ZABIŁEŚ MNIE! - ryknął. Z mroku wyszedł mężczyzna. Był wysoki, muskularny, a na jego odsłoniętej piersi widniały dziwne czerwone wzory. As miał łysą głowę i długą do pępka rudą brodę zaplecioną w warkocz.
- Ja...nie miałem innego wyboru. - jęknąłem upadając na kolana.
- Ty nie miałeś!? - prychnął i powoli podszedł do mnie. - Nie rozśmieszaj mnie. Ten który zawsze ma plan awaryjny, którego nie da się przyszpilić do ściany, nie miał wyboru! Zabiłeś mnie i nigdy ci tego nie wybaczę!
- Ale...
- Nie ma żadnych ale! Będę nawiedzał cię w snach, nigdy nie zaznasz spokoju! - mężczyzna złapał mnie za szyje i podniósł, a ja zacząłem się dusić. - Ufałem ci, a ty mnie zawiodłeś! Przez ciebie umarłem!
***
Obudziłem się z krzykiem. Wstałem do pozycji siedzącej. Otarłem z czoła krople potu.
- Cholera. - syknąłem. Wstałem i poszedłem do łazienki. Oparłem ręce o zlew i spojrzałem na swoje odbicie. Worki pod oczami zdradzały że ostatnio źle sypiam, co było prawdą. Przemyłem twarz wodą i wyszedłem z łazienki. Ubrałem się i spojrzałem na położenie słońca. Wstawał świt. - Przeklęty Fenrir - szepnąłem uśmiechając się. Wyszedłem z pokoju meldując strażnikom gdzie idę.
Wszedłem na arenę potrenować. Tak jak wspominałem stare nawyki. Kiedy byłem na arenie zdjąłem górną część garderoby i rzuciłem ją gdzieś na bok. Podszedłem do manekina i sięgnąłem po dwa sztylety. Były słabo wyważone, ale dawałem radę. Zacząłem ćwiczyć. Nie było to jak ciężkie jak walka z...nim, ale musiało to wystarczyć.
Pov. Thor
- On kurwa żyje. - warknęła Sif chodząc niespokojnie po pokoju.
- Widziałem. - powiedziałem cicho. Loki żyje. Żył przez te cztery lata i nie dał mi znaku życia.
- Skoro żył to czemu wrócił dopiero teraz? - spytał Volstagg popijając piwo z kufla.
- Sam jestem ciekawy. - przyznałem.
- Na dodatek był...taki obojętny i spokojny. - dodał Hogun.
- Dobra, za dużo myślimy nad tym kretynem. - wtrącił Fandral. - Chodźmy na arenę się rozluźnić.
***
- Tym razem to ja walczę z Sif. - powiedziałem. Weszliśmy na arenę, a nam opadła szczęka. Zobaczyliśmy...Lokiego. Był bez koszuli. Na jego ciele widać było stróżki potu, a on sam strasznie sapał. Na jego prawej ręce był dziwny obraz. Od wierzchu dłoni do klatki piersiowej wił się zielono-złoty wąż, który z obu stron miał otwarty pysk. Poza tym wydawało mi się że przybyła mu muskulatura. Nagle przestał walczyć z manekinem, odłożył sztylety, spojrzał na nas obojętnie, po czym podszedł do swoich ubrań. - Od...do kiedy ty ćwiczysz? - wydukałem.
- Przez cztery lata przebywałem poza granicami Asgardu, a tam lepiej jest umieć to i owo. - odrzekł spokojnie, powoli ubierając czarno-niebieską kamizelkę. Kontem oka spojrzałem na Sif. Miała szeroko otwarte usta i dziwne iskierki w oczach.
- Co ty masz na ręce? - spytała wolno.
- To? - spytał i spojrzał na rękę. Uśmiechnął się szczerze. - To tatuaż który zrobiłem sobie na Midgardzie.
- To ty tam byłeś? - spytałem zaskoczony.
- Bywało się tu i tam. - powiedział zapinając swój pasek. Okazało się że jego kamizelka nie ma rękawów. - Dużo się robiło żeby przeżyć. - dodał. Sięgając po swój płaszcz. - Zameldowałem strażnikom gdzie będę i o której wrócę, więc oddalę się.
- Loki czekaj. - mówiąc to stanąłem w przejściu. - Bracie... - szepnąłem.
- Zapomniałeś o jednym Thorze. Nie jesteśmy braćmi. - powiedział.
- Rozumiem że jesteś zły na Thora, ale... - zaczął Volstagg.
- Nie powiedziałeś im? - spytał zdziwiony Loki.
- O czym? - dopytywała Sif.
- Jestem adoptowany. - przyznał spokojnie. - Moim ojcem jest, a raczej był Laufey, którego zabiłem w dzień mojej rzekomej śmierci. W ten dzień dowiedziałem się też prawdy. - mówił to tak spokojnie jakby rozprawiał o pogodzie.
- Co!? - spytała zaszokowana wojowniczka. - Jesteś lodowym olbrzymem!?
- Tak.
- Czemu mówisz to tak spokojnie? - spytałem.
- Zaakceptowałem prawdę. To kim się urodziłem nie definiuje mnie kim mam zostać. - chciałem zapytać o coś jeszcze, ale w tym momencie na arenę weszła jedna ze służek.
- Panie Loki, Wszechojciec wzywa pana. - powiedziała kłaniając się.
- Nie mów do mnie panie. - Loki podszedł do służki. - Już od dawna nie jestem księciem. Teraz jestem zwykłym człowiekiem.
- Dobrze p-Loki. - kobieta uśmiechnęła się niepewnie.
- Tak lepiej. Gdzie mnie zatem oczekuje Odyn?
- W królewskiej komnacie.
- Dziękuję za informacje.
Pov. Loki
Spokojnie wszedłem do komnaty. Odyn siedział za biurkiem przeglądając różne raporty.
- Wzywałeś mnie. - powiedziałem. Starzec podniósł na mnie wzrok i odłożył papiery.
- Owszem, usiądź. - poprosił wskazując krzesło na przeciwko niego. - Chciałbym cię zapytać o te cztery lata. Nie, nie pytam cię jako twój władca, ale jako twój przyszywany ojciec.
- To co działo się przez ten czas... - zacząłem. - Niech pozostanie moją tajemnicą. Był to najlepszy czas w moim życiu. Zwiedzałem świat, poznałem nowych ludzi, pomagałem i zdobyłem nowe umiejętności o których nawet nie śniłem.
- Nic nie chcesz mi powiedzieć? - zapytał z nadzieją.
- Mogę ci powiedzieć że to wszystko mnie zmieniło, chyba na dobre. Zaakceptowałem to kim jestem.
- Rozumiem. Mam nadzieję że kiedyś zmienisz zdanie, a teraz idź odpocząć, bo wyglądasz jak śmierć. - kiwnąłem głową i wyszedłem z komnaty. Ruszyłem do ogrodu gdzie znajdowały się nawet najrzadsze składniki do eliksirów. Nie jetem alchemikiem i zielarzem, ale wiem to i owo. Może uda mi się zrobić miksturę Słodkiego Snu nazywany także "Ardhill"*. Nie jest to trudny wywar, ale znając moje możliwości może się nie udać. Wszedłem do ogrodu i rozejrzałem się z potrzebnymi ziołami.
Schylałem się po ostatni, kiedy usłyszałem jak ktoś się zbliża.
- Loki? - spojrzałem za siebie i zobaczyłem Frigge. Zerwałem ostatni składnik i zbliżyłem się do kobiety.
- Tak? - spytałem.
- Czemu zbierasz składniki na Ardhill? - zdziwiony jej dedukcją podniosłem jedną brew.
- Powiedzmy że...źle sypiam. - przyznałem.
- Właśnie widzę. - powiedziała kładąc dłoń na mojej twarzy. - Od miesiąca masz problemy ze snem. - wydedukowała. - Mogę ci pomóc, ale muszę znać powód tej bezsenności. - wziąłem głęboki oddech i zdjąłem jej dłoń.
- Na to nie da się pomóc. Mogę tylko próbować się złagodzić objawy.
--------------------------------------------------------------------------------------
Ardhil* - eliksir słodkiego snu, stworzony na potrzeby książki.
CZYTASZ
Rodzina | Loki Laufeyson
FanfictionJedna mała rzecz jest w stanie zmienić całe nasze życie. Jedno krótkie spotkanie może przestawić nasze życie na inne tory. Doświadczyłem tego na własnej skórze. Często się zastanawiam co by było gdybym ich nie spotkał, gdybym nadal pielęgnował moja...