Rozdział 9 - Zapowiedź

259 20 4
                                    

Pov. Loki

Sif padła na kolana. Wytarła krew z kącika ust i spojrzała na mnie. 

- Jak w cztery lata nauczyłeś się tak szybko walczyć? - spytała podnosząc pałki, po czym znów przyjęła pozycję obronną. 

- Jestem bardzo pojętnym uczniem. - zarechotałem i zrobiłem kolejny unik.

- A tak naprawdę? - spytała, blokując mój atak.

- Ćwiczyłem dwa razy dziennie i uczyłem się strzelać z łuku. - przyznałem. 

- Co daje ci strzelanie z łuku? - spytała lekko rozkojarzona. Wykorzystałem moment i uderzyłem ją w bok. - Ał! 

- Pamiętaj, nic nie może cię zdekoncentrować. Przeciwnik wykorzysta każdy moment, a co do łuku...daje ci siłę i  refleks. - powiedziałem blokując jej kolejny atak. - Na dziś koniec. - stwierdziłem i odłożyłem broń. 

- Ej! Jeszcze mogę powalczyć!

- Ćwiczymy od trzech godzin. Musimy kiedyś odpocząć. - podszedłem do swoich ubrań i powoli zacząłem ubierać kamizelkę bez rękawów. 

- Czemu zawsze ściągasz górną część garderoby? - spytała uważnie lustrując mnie wzrokiem. 

- Kiedy poszedłem na pierwszy trening z... - westchnąłem. - Z Moranem, kazał mi zdjąć koszulę. Spytałam czemu. Odpowiedział "Chyba nie chcesz zniszczyć sobie kubraczka.". - zaśmiałem się cicho. - I tak zostało. - powiedziałem wzruszając ramionami. Kiedy już się ubrałem (co nastąpiło szybko, bo tym razem nie wziąłem płaszcza) wyszliśmy z pomieszczenia. Sif stała się dla mnie o wiele milsza i nawet ją polubiłem. Fandral trochę zahamował z pytaniami, Thor często ze mną rozmawiał i zgrabnie unikał tematu mojej przeszłości choć wiedziałem że go to ciekawi. 

***

Wszedłem do komnaty Odyna. Król siedział na sofie, czytając jakąś książkę. Po chwili jednak spojrzał na mnie i odłożył powieść. 

- Usiądź, proszę. - powiedział spokojnie. Wykonałem jego prośbę. - Muszę prosić cię o pomoc. Jutro przyjedzie posłaniec z Muspelheimu, chcę byś z nim porozmawiał.

- Czemu ja? - spytałem.

- Bo tym posłańcem będzie Fenirius. - wzdrygnąłem się. 

- Czekaj...czy ty chcesz wykorzystać moją znajomość z Ognistym Wilkiem dla swoich korzyści? - spytałem, a raczej warknąłem. 

- Nie ubrał bym tego w takie słowa...

- A ja tak. - prychnąłem i wstałem. - Nie zamierzam brać udziału w tym cyrku. Wyznacz kogoś innego. - z tymi słowami wyszedłem. - Hareo Varte. (Stary Głupiec.) 

Wszedłem do mojego pokoju i ległem na łóżku. Myślałem że się choć trochę zmienił, ale nie. Nadal jest idiotą, widzącym tylko czubek własnego nosa. Przypomniałem sobie Fenrira. To jak się zachowywał i jaki był...

***

Spałem sobie spokojnie kiedy ktoś pojawił się na moim balkonie.

- Pora wstawaaaaać! - krzyknął radośnie dobrze znany mi głos. Przewróciłem się na drugi bok i zakryłem twarz poduszką. 

- Daj spać! - jęknąłem. Słyszałem jak ktoś człapie do mnie. Nagle poczułem jakiś ciężar na biodrze, a potem uderzenie gorąca. Momentalnie wyskoczyłem z łóżka i ugasiłem się. Z tyłu usłyszałem rechot czarnego wilka. - Ty chory jesteś!? - ryknąłem. - Mogłem się przez ciebie spalić!

- Ale nie spaliłeś. Przynajmniej od razu wstałeś. - Fen odwrócił się do mnie tyłem chcąc przejść balkonem do pokoju Shado. Uśmiechnąłem się wrednie, wyczarowałem lodową lance i rzuciłem ją w ogon wilka. Fenrir wyprężył się i zaskomlał. Odwrócił się do mnie i wyszczerzył kły. - Co ty chcesz mi drugi odbyt zrobić!? - spytał wściekły.

- Ale tego nie zrobiłem. - powiedziałem wrednie. Wilk momentalnie rzucił się na mnie. Zrobiłem unik i wybiegłem z pokoju. Trafiłem na szeroką antresolę z okrągłym stołem i pięcioma krzesłami. Po obu bokach mieściły się schody na dolne piętro. Przez otwarte drzwi wyleciał rozwścieczony Fen. - Nie denerwuj się bo ci żyłka pęknie. - zarechotałem stając na barierkach otaczających balkon. 

- Jeszcze tylko słowo, a przysięgam że pęknie ci kręgosłup. - warknął wilk. Momentalnie zaszarżował na mnie, a ja skoczyłem w dół. Używając magii złagodziłem upadek. Nagle coś ciężkiego upadło na mnie. - Mam cię ty magiku za miedziaka. - syknął Fen. Fenrir złapał mnie zębami za rękę i zaczął tarmosić. Mimo że wyglądało to tak, jakby Fenirius chciał odgryźć mi rękę, ale tak naprawdę to nawet nie bolało. 

- Co się tu dzieję? - spytał zaspany Moran, schodząc po schodach, ale widząc mnie i wilka uśmiechnął się. 

- Normalnie jak dzieci. - zarechotała Shado patrząc na nas z antresoli.

***

Z nurtu wspomnień wyrwało mnie pukanie w drzwi. Niechętnie wstałem i otworzyłem je.

- Thor zaprasza cię na kolację. - powiedziała służka.

- Dziękuje Iselo. Już idę. - uśmiechnąłem się do kobiety, po czym wyszedłem. 

Po niedługim czasie wszedłem do jadalni gdzie Thor i jego drużyna zaczęli jeść. Gromowładny siedział na przodzie stołu po jego lewej stronie siedziała Sif, miejsce po jego prawej stronie było puste. Koło wojowniczki siedział Volstagg, obok pustego miejsca siedział Hogun, a na końcu stołu siedział Fandral. Zająłem wolne miejsce. 

- Jutro przybędzie Ognisty Wilk. - powiedział rozemocjonowany Fandral. - Poznałem już trzech Śmiercionośnych! Loki...- oooooo nie, litości...

- Tak? - spytałem udając że wszystko jest dobrze i że nie jestem zły.

- A można się zaciągnąć do Śmiercionośnych?

- Jeśli Los cię nie wybrał, to nie. 

- A co zrobić żeby zostać wybrany? - dopytywał. Spojrzałem na niego zirytowany i złożyłem ręce w piramidkę. 

- A czy ja to wiedziałem? Może cię do zdziwi, ale nie mam pojęcia dlaczego zostałem naznaczony przez Los i za cholerę nie wiem kiedy to nastąpiło. Zadowolony z odpowiedzi? - spytałem czując że jeszcze jedno takie kretyńskie pytanie, a nie wytrzymam.

- Cieszysz się że zobaczysz Feniriusa? - spytała Sif.

- W sumie, to tak. Fen jest...naprawdę ciekawą personą. Tylko muszę was ostrzec... - zacząłem. Wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni. - Fen...nie przepada za Asami. 

- Czemu? - zapytał Thor. 

- Paru asgardczyków wykiwało go i to przez to Fenrir trafił do ludzi, którzy zmienili go w konia pociągowego. - wytłumaczyłem, nakładając sobie kawałek kurczaka. 

- To że ktoś go wykiwał nie znaczy że wszyscy są źli... - zaczął Hogun.

- To samo mu mówiliśmy, pamiętam jak długo przekonywał się do Morana. - zachichotałem na to wspomnienie. - Po miesiącu, góra dwóch byli już najlepszymi przyjaciółmi i do bitki i do popitki. Często urządzali konkurs picia. Zawsze musiałem go zbierać z podłogi. 

Rodzina | Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz