Pov. Thor
Rozmawiałem z moimi towarzyszami na temat naszego zwycięstwa, nagle coś dziwnego błysło w namiocie śmiercionośnych. Momentalnie poderwaliśmy się i pobiegliśmy w stronę anomalii. Wbiegliśmy do namiotu. Na ziemi leżał Loki, nad nim stał Fenrir. Spojrzałem na Morana. Nabrał normalnych, ludzkich kolorów, a na środku jego czoła, lśnił dziwny złoty klejnot.
- Co się stało? - spytałem.
- Loki oszalał. - skwitował wilk, po czym ugryzł kamizelkę mojego brata i przeniósł go na pryczę. - Kiedy Los nas zwerbował. - zaczął, odwracając się do nas. - Dał nam wszystkim bransolety z pięcioma klejnotami. Każdy z nich symbolizuje nas i każdy z nich przechowuje wspomnienia. Loki uważając że "jest mu to winien" postanowił zachować się iście kretyńsko. Wczepił Moranowi jego wspomnienia i tak jakby go ożywił. Oczywiście nie mógł poczekać aż znajdzie jakieś źródło mocy. Zamiast tego wykorzystał swoją moc przez co teraz jest ledwo żywy. - wytłumaczył.
- Co z nim? - spytała Sif.
- Tak jak mówiłem, ledwo żyje. Musi odnowić swoją moc.
- Co możemy zrobić? - dopytywała.
- Jedyne co możemy to poić go eliksirami odnawiającymi jego energię magiczną.
Pov. Loki
Leżałem na czymś miękkim. Powoli otworzyłem oczy i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Byłem w swojej komnacie. Nie wiem ile czasu minęło od walki na polach Vanaheimu. Wstałem z łóżka, ale szybko oparłem się o ścianę. To zaklęcie strasznie mnie wykończyło. Wolno wyszedłem z komnaty. Nadal kręciło mi się w głowię, ale miałem ważniejsze sprawy na głowie. Szedłem przez korytarze, aż w końcu trafiłem na Fenrira.
- Co ty tu robisz? - spytał gniewnie. - Miałeś jeszcze odpoczywać. - powiedział podchodząc do mnie.
- Nie mam czasu na... - nie dokończyłem. Po moim ciele przeszła fala bólu, przez co upadłem na pysk wilka. Fen lekko mnie popchnął i złapał mnie zębami za kubrak, po czym rzucił na swój grzbiet.
- Co ja się z tobą mam. - szepnął. Położyłem się na jego miękkim futrze.
- Ile czasu minęło? - spytałem.
- Cztery dni.
- Co mnie ominęło?
- Nic specjalnego. Były ataki nieumarłych, ale nie tak masywne jak tamten.
- Wojna szarpana?
- Pewnie tak . - odpowiedział. Z tego co zauważyłem niósł mnie do kwater drużyny Thora.
Wszedł do komnat i postawił mnie na ziemi. Czułem się już trochę lepiej.
- Loki! - krzyknął gromowładny, po czym przytulił mnie. - Bałem się że już się nie obudzisz! - wolno poklepałem go po plecach.
- Thorze...dusisz... - blondyn puścił mnie i spojrzał na mnie.
- Wybacz.
- Nic się nie stało. Co z Moranem?
- Czuję się znakomicie. - usłyszałem. Thor przesunął się w bok, a ja zobaczyłem mojego starego przyjaciela. Opierał się o ścianę i uśmiechał się zawadiacko. - Za to ty wyglądasz jak gówno. - dodał śmiejąc się. Podszedłem do niego i przytuliłem.
- Ja...tak bardzo cię przepraszam... - szepnąłem.
- Nie masz za co. - powiedział odwzajemniając uścisk. - Mówili mi co się z tobą działo. - powiedział go po czym puścił mnie. - Prosiłem cię o to. Doskonale wiesz że przy moich ranach długo bym konał. Nie mam ci za złe.
***
Następnego dnia czułem się o wiele lepiej, więc zaproszono mnie na naradę, jako Dowódcę Śmiercionośnych. Wszedłem do sali gdzie czekali Odyn, Thor, Sif, Fandral, Vostagg, Hogun, Fen i Moran.
- Możemy zaczynać. - powiedział Wszechojciec. - Z informacji jakie zdradził Wojownik Śmierci, głównodowodzącym jest Yaris, mój...mój brat... - po sali przeszły szmery. - Kiedyś rywalizowaliśmy o tron. Nasz ojciec postanowił że ten kto wygra pojedynek ten zostanie królem. Była to...dość kontrowersyjna decyzja. Jak się pewnie domyślacie, wygrałem to starcie, ale...Yaris...zmarł. Mój ojciec pochował syna w Vanaheimie. Przed śmiercią Yaris przeklną mnie i powiedział że wróci, by się zemścić.
- Pamiętasz co mówił? - spytałem.
- Jakby to było wczoraj. Powiedział "Przeklinam cię na gwiazdy i na świat po którym stąpałem. Powrócę, powrócę i zabiję cię tak jak ty zabiłeś mnie.", po tych słowach...jego serce przestało bić.
- Słowa mają potężną moc. - zacząłem. - Możliwe że te słowa przywróciły go do życia. Jeśli wymówione były z nienawiścią. Członkowie twojego rodu mają ogromną siłę. - wytłumaczyłem.
- Wiemy z kim walczymy, teraz tylko jak z nim walczyć? - spytał Fen.
- Właśnie, Moranie? - mówiąc to spojrzałem na wojownika.
- Z tego co pamiętam, Yaris chciał zmienić wszystkich Śmiercionośnych w swoich generałów, zwłaszcza ciebie. - powiedział wskazując na mnie. - Z nami po swojej stronie, wygrał by każdą bitwę, a przez ten cały czas zebrał ogromne wojsko.
- Czyli pewnie chcę odzyskać tron Asgardu. - wydedukował Fen.
- Chce wojny...to będzie ją miał! - mówiąc to uderzyłem pięścią w stół. - Zadarł z siłami o których nie ma pojęcia. Śmiercionośni wracają do gry... - nagle usłyszałem jak Fandral zaczyna piszczeć. Wyszedłem z pomieszczenia i wsunąłem na środkowy palec pierścień Śmiercionośnych. - Potrzebuję was, przybądźcie do mnie. - szepnąłem.
CZYTASZ
Rodzina | Loki Laufeyson
FanfictionJedna mała rzecz jest w stanie zmienić całe nasze życie. Jedno krótkie spotkanie może przestawić nasze życie na inne tory. Doświadczyłem tego na własnej skórze. Często się zastanawiam co by było gdybym ich nie spotkał, gdybym nadal pielęgnował moja...