Rozdział 5 - Pierwsza walka

339 19 7
                                    

Nie powiedzieliśmy Lokiemu że grzebaliśmy w jego rzeczach. Postanowiłem że nie będę go do niczego zmuszać, bo nic z tego nie wyjdzie. Razem z Sif i Volstaggiem zaczęliśmy się z nim zaprzyjaźniać, co trochę działało. Powoli zaczął się otwierać, ale bardzo, BARDZO powoli. 

Pov. Loki

Doskonale wiem co oni knują. Chcą żebym się otworzył przed nimi. Powiedział co się u mnie działo, ale...może to mi pomoże? Spojrzałem na łuk, a ja wpadłem w nurt wspomnień. 

***

Kolejna strzała przemknęła obok drzewa. Zdenerwowany rzuciłem drewniany łuk na ziemie niczym pięcioletnie dziecko, któremu coś nie wyszło.

- Po co mi to? - spytałem. - Przecież jestem magiem, nie łowcą!

- Skąd wiesz że to ci się nie przyda? - spytał spokojnie elf. Jego białe włosy opadały na ramiona. - Lepiej być przepełnionym wiedzą niż być pustym, niczym ten pniak. - dodał.

- Co robię źle? 

- Myślisz. - odpowiedział krótko, a ja spojrzałem na niego zdziwiony. - Kiedy strzelasz z łuku nie myśl. Widzisz cel... - powiedział patrząc na drzewo. - Czujesz wiatr na skórze, napinasz łuk i już. - nagle biała strzała wbiła się w korę. 

- Jak mam walczyć z łukiem jak nie mogę przy tym myśleć. 

- Źle mnie zrozumiałeś. - westchnął Solas. - Podczas strzału nie musisz myśleć. Na polu bitwy planujesz tylko kolejny ruch. Nic więcej. Spróbuj jeszcze raz. - poprosił. Przewróciłem oczami. Podniosłem łuk, sięgnąłem po żelazną strzałę i napiąłem łuk. 

- Nie myśl. - upomniałem się. Poczułem wiatr wiejący od prawej, usłyszałem tupot kopyt zwierzyny oddalonej o parę metrów. Spojrzałem na drzewo. Wstrzymałem powietrze i puściłem cięciwę. Strzała szybo poleciała i wbiła się w drzewo. 

- Takie trudne? - spytał z lekkim wręcz minimalnym uśmiechem Solas. 

***

Ze wspomnień wybudziło mnie pukanie w drzwi.

- Proszę. - krzyknąłem nie ruszając się z miejsca. Do pokoju wszedł Thor. 

- Idziemy na arenę. Idziesz z nami? - spytał. 

- A Fandral i Hogun? - spytałem nadal patrząc w sufit. 

- Hogun nie ma nic przeciwko, a Fandral został przegłosowany. - spojrzałem na blondyna. Uśmiechał się, a w jego oczach widziałem iskierki nadziei. Usiadłem na łóżku nadal patrząc na wojownika. 

- Dobra, niech będzie i tak ostatnio mam lekki spadek formy. - powiedziałem rozciągając się. Wyszedłem razem z Thorem. W połowie drogi na arenę spotkaliśmy resztę drużyny. Sif i Volstagg starali się wciągnąć mnie do rozmowy, ale tak czy siak rzadko się odzywałem. 

Kiedy w końcu dostaliśmy się na arenę Fandral zaczął ustawiać walki. 

- Dobra, Thor z Volsraggiem, Sif z Hogunem, a ja...z Lokim. - powiedział z wrednym uśmiechem. Wzruszyłem ramionami i zdjąłem górną część ubrania. Jak zwykle. Rzuciłem je gdzieś w kąt, po czym sięgnąłem po dwa sztylety. Blondyn wyjął swoją szpadę. Rozciągnąłem się i stanąłem z nim twarzą w twarz.

Pov. Thor

Dopiero teraz przyjrzałem się Lokiemu. Nabrał masy mięśniowej, a na jego torsie widać było masę większych i mniejszych blizn. Spojrzałem kontem oka na Sif, która wyglądała tak jakby zbierała szczękę z podłogi. Mężczyźni zaczęli walczyć. Jak na razie czarnowłosy robił tylko uniki.

- Skąd masz tyle blizn? - spytał Fandral wymierzając Lokiemu kolejny cios ostrzem, ale psotnik wykonał piruet i szybko znalazł się za plecami blondyna. Momentalni złapał go za prawą rękę i wykręcił. Szpada którą trzymał upadła na piaszczyste podłoże. Nadal trzymając jego nadgarstek, Loki uderzył go łokciem w twarz, po czym puścił go i odskoczył. 

- Walczyło się tu i tam. - odpowiedział krótko, przyjmując pozycje obronną. Zezłoszczony Fandral od razu ruszył do ataku, nie zwracając uwagi na to że nie ma broni. Czarnowłosy znów wykonał unik i odskoczył dalej. Spojrzał na przeciwnika i rzucił swoje sztylety w ziemie. Te momentalnie wbiły się w grunt. Loki szybko uchylił się, złapał Fandrala za włosy i uderzył go kolanem w twarz. Puścił go i kopnął w brzuch. Blondyn splunął krwią. Loki dodatkowo uderzył go w głowę i popchnął go na ziemie. - Wasza kolej. - powiedział patrząc na nas, po czym podszedł do sztyletów, wyciągnął je i ruszył w kierunku manekina i zaczął go atakować. 

Pov. Loki

Tego mi właśnie trzeba było. Walki z żywym przeciwnikiem. Szkoda że było to takie proste, ale i tak się wyżyłem. Reszta zaczęła ze sobą walczyć, aż nagle podeszła do mnie Sif. 

- Jak zrobiłeś tak szybko ten piruet? - spytała. Spojrzałem na nią oddychając szybko. 

- Wyuczyłem się. - przyznałem.

- Nie wierzę że to mówię, ale...pokażesz mi parę sztuczek? - nie powiem zdziwiłem się. 

- Eeee, niech będzie. - odłożyłem broń i oddaliliśmy się od manekinów. Podszedłem do stojaka z bronią. Sięgnąłem po cztery pałki i dwie dałem Sif. - Pokaże cię pewne ćwiczenie. - wojowniczka niepewnie wzięła dwa z nich. - Ustaw się w pozycji bojowej. - rozkazałem. Wykonała polecenie. - Spróbuj mnie uderzyć. - tak zaczęliśmy walczyć. Za każdym razem kiedy mnie atakowała ja blokowałem jej atak i odwrotnie. Zawsze kiedy ją uderzałem mówiłem jej co zrobiła źle i jak poprawić ten błąd. 

- Skąd nauczyłeś się tak walczyć? - spytała wycierając krew cieknącą z ust. 

- Przyjaciel mnie nauczył. - przyznałem. 

- Ten...

- Ten. - wtrąciłem wiedząc kogo ma na myśli. 

- Przepraszam. - powiedziała niepewnie. 

- Nie przepraszaj mnie za każdym razem kiedy wspomnisz o mojej przeszłości. - westchnąłem. - Co ty się taka spokojna zrobiłaś? - spytałem odkładając pałki. Podszedłem do swoich ubrań i sięgnąłem po kamizelkę. 

- Ja...ja po prostu nie chcę więcej z tobą wojować. - mówiła częściowo prawdę. 

- A ja wiem że ma to swoje drugie dno. - powiedziałem ubierając się powoli.

- Może trochę... - szepnęła. - Thor się o ciebie martwi.

- Niepotrzebnie. 

- Ale przez to że nic nam nie mówisz, Thor zaczyna myśleć że jesteś Zwiastunem! - zamarłem. Spojrzałem na nią z niedowierzanie. Albo oni zmądrzeli albo ja straciłem do tego dryg.

- A ty jak myślisz? - spytałem.

- Ja...dla mnie...to wszystko ma sens, cholera ja naprawdę wierze w to że nim jesteś. - powiedziała łapiąc się jedną ręką za głowę. - Powiesz prawdę? - spojrzała na mnie wzrokiem pełnym nadziei. Może mi w tedy ulży? Nie chcę mieć już koszmarów. Skierowałem się w stronę wyjścia. - Loki...

- Zbierz wszystkich w waszych kwaterach. - powiedziałem nie patrząc na nią. Musiałem się na to przygotować...nie tylko fizycznie...

Rodzina | Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz