Część 9

908 105 33
                                    

Ilość słów: 2580

Minął tydzień i zdążyli już przedyskutować z Barbarą epizod Harry'ego w sposób dla niej zrozumiały i wszystko szło dobrze. Barbara zawsze była bardzo grzecznym dzieckiem, preferującym raczej ciche zajęcia, niż bieganie po domu i wrzeszczenie. To nieco ułatwiło życie bruneta.

Harry cieszył się, że wszystko wróciło do normy i że nie wywołał u dziewczynki żadnej traumy. Jednak zauważył ogromną zmianę w zachowaniu Louisa i zaczynało go to irytować.

Szatyn przestał go dotykać znienacka, albo w ogóle nie dotykał. Harry zawsze uwielbiał dotyk i ten brak czułości działał na niego niszcząco.

Poza tym Louis stał się dziwnie cichy. Jakby ciągle chodził na paluszkach wokół niedźwiedzia. Szatyn nigdy nie był cichą osobą. Cholera, Harry pamiętał wszystkie razy, kiedy podczas nocowań wpadali w kłopoty, bo był zbyt głośny. Mówił głośno, chodził głośno, po prostu był głośną osobą.

Harry doceniał ten wysiłek, ale męczyło go to i nie mógł sobie wyobrazić, jak Louisa musi wyczerpywać powstrzymywanie swojego naturalnego zachowania.

Życie w ten sposób było nie do wytrzymania dla nich obu i Harry zamierzał coś z tym zrobić, zanim będzie za późno.

Barbara poszła wcześnie do łóżka, bo z powodu zmiany pory roku męczył ją katar sienny. Harry męczył się z tym od dzieciństwa, więc zrobił jej herbaty i wysłał do spania.

Skoro już była w łóżku, brunet postanowił, że to idealna pora, by porozmawiać z Louisem o jego dziwnym zachowaniu.

Louis wrócił z pracy o tej samej porze, co zawsze, a Harry już czekał na niego przy stole jadalnym z filiżanką herbaty. Szatyn przydreptał do kuchni, żeby napić się swojej wieczornej herbaty i zrobić jakąś lekką kolację. Jego wyraz twarzy zmienił się w zdziwienie, kiedy zobaczył taki groźny zestaw, czekający na niego.

- Czy będziemy rozmawiać o porozumieniu z Irlandczykami? O co chodzi, Haz? – zapytał Louis, siadając na wolnym krześle, przed swoją herbatą.

- Nie, ty głupku – odpowiedział młodszy, sięgając po swoją filiżankę. – Chciałem porozmawiać z tobą o tym, jak traktujesz mnie od tego wypadku.

Wyraz twarzy szatyna był dosyć wymowny, od razu zaczął analizować wszystko, żeby znaleźć coś, czego nie robił do końca dobrze.

- Jeśli nie daję ci wystarczająco przestrzeni, musisz mi powiedzieć, Haz! Będę jeszcze ciszej, nie martw się. Tylko powiedz, co mam dla ciebie zrobić, kochany.

Harry westchnął, patrząc na niego poważnie.

- Nasz problem jest odwrotny, Lou.

Mina szatyna była dosyć głupkowata. Harry musiał powstrzymać chichot na widok zdziwienia przyjaciela. Był tak szczerze nieświadomy, że Harry zlitował się nad nim i przeszedł do sedna sprawy.

- Chodzisz wokół mnie na palcach, Lou – brunet przeciągnął ostatnie samogłoski, patrząc na drugiego mężczyznę. – Barbara robi dokładnie to samo, ale ty traktujesz mnie jak dziecko.

Louis wyglądał na odpowiednio skarconego, chowając się za swoją filiżanką.

- Nie mylisz się, Haz – odpowiedział, wciąż nie będąc pewnym, co to znaczy. – Po prostu nie chcę być powodem, dla którego znowu będziesz miał to swoje wspomnienie. Nigdy nie chciałbym cię skrzywdzić, kochany.

Harry wyciągnął rękę, by chwycić za wolną dłoń szatyna. Doceniał starania Louisa, ten wysiłek był bardzo miły.

- Posłuchaj, najdroższy, rozmawialiśmy o tym. Jestem dorosłym mężczyzną, nie porcelanową lalką. Nie chcę, żebyś przestawał mnie dotykać, nigdy nie miałem od tego epizodu, ty gamoniu. – Louis rzucił mu niezręczny uśmiech. – Powodem, dla którego to miało miejsce był głośny dźwięk z zaskoczenia. Jesteś głośny, Lou, ale nie tak głośny jak pocisk – Harry przewrócił oczami.

I Can't Use Words, They Don't Say Enough PL (Larry)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz