𝟭: 9 i 3/4

2K 103 5
                                    

Była ledwie dziesiąta trzydzieści, gdy Malfoy zjawił się na peronie dziewięć i trzy czwarte razem z ojcem, który jak co roku postanowił go odprowadzić. Chłopak rozejrzał się po płycie, szukając kogoś, kogo lubi i zna. Pierwszą osobą spełniającą oba podpunkty, okazał się Blaise Zabini - jego czarnoskóry, czystokrwisty przyjaciel, który siedział na ławeczce obok rodziców i zamyślony patrzył w stronę pociągu. Wiedział, że nie powinien podchodzić do niego w tej chwili, więc postanowił skupić się na obiekcie, który przyciągnął tak wielkie zainteresowanie kogoś takiego, jak Zabini.

Przy pociągu stała Lyssa Fong, która z wielkim skupieniem wpatrywała się w parę, wydobywającą się z jednego z kominów parowozu. Dziewczyna chodziła z nimi na rok i była naprawdę ciekawą osobowością w Slytherinie. Jedną z najmilszych, troszeczkę przestrzeloną, ale całkiem przyjemną i niekonfliktową. Oczywiście tylko dla mieszkańców Domu Węża, bo w każdym innym wypadku była po prostu fałszywą suką, której nikt nie chce lubić. W każdym razie wpasowywała się w obraz niemiłego i sarkastycznego Ślizgona i to bardziej niż powinna.

Zabini zawsze zwracał na nią trochę większą uwagę. Już od pierwszej klasy był dla niej specyficznie miły, w zupełnie inny sposób niż dla swoich przyjaciół. Często gdy siedziała w pokoju wspólnym dosiadał się do niej, razem czytali książki, odrabiali zadania, rozmawiali oraz śmiali się. Wielokrotnie żartowano z nich, że są młodzi i zakochani. Oni jedynie śmiali się z tego, mówiąc, że są jedynie dobrymi przyjaciółmi. Ona także wydawała się inna, gdy z nim przebywała. Bardziej radosna i dużo chętniej pozwalała na naruszanie jej przestrzeni osobistej.

— Synu, powodzenia w tym roku szkolnym. — Głos Lucjusza sprawił, że młody blondyn oderwał się od tego widoku i z uśmiechem spojrzał na swojego rodziciela. Zaczęli rozmawiać, a w tym czasie Lyssa wkroczyła już do pociągu, zamykając się w jednym z pustych jeszcze przedziałów. W drodze do Hogwartu nie spodziewała się odwiedzin kogokolwiek, więc prawdopodobnie niedługo dosiądą się do niej losowe osoby, które do tej pory nie dały rady znaleźć miejsca w pociągu lub też grupa przyjaciół, która po prostu chciała usiąść razem. W obu przypadkach byłaby to katastrofa dla jej nerwów i świętego spokoju. Nie znosiła ludzi, naprawdę nie lubiła ich obecności, jak i jakichkolwiek kontaktów fizycznych. Była miła dla Ślizgonów, bo oni szanowali to i jak najbardziej popierali. Sądziła, że dzisiejszego wieczora będą krążyć okropne plotki po Pokoju Wspólnym. Nawet ona słyszała o przeciekach na temat Turnieju Trójmagicznego, który podobno miał na nowo odbyć się w Hogwarcie. Ogólnie całe wydarzenie ciekawiło ją niezmiernie. To jakie będą zadania, jacy będą uczniowie z innych szkół, a także wszystkie inne zasady dotyczące w ogóle organizacji czegoś takiego, jak to wydarzenie. Sama chciałaby w nim uczestniczyć, chociaż bardziej od tej technicznej strony.

— Cześć, słonko — usłyszała od drzwi i spojrzała z zdziwieniem na ciemnoskórego chłopaka, który stał w wejściu z kufrem u boku i skórzaną torbą przewieszoną przez umięśnione ramię. Nie widziała go zaledwie dwa miesiące, a on zdążył urosnąć i wyprzystojnieć jeszcze bardziej. Uśmiechnęła się naprawdę szeroko, a później wstała i oplotła ramiona wkoło jego ciała, przytulając się do niego. W myślach analizowała to, jak dzisiaj wyglądał. Miał na sobie czarną koszulkę, spodnie i ciemne, wysokie buty, które naprawdę dobrze na nim wyglądały. Osobiście sądziła, że nie zaszkodziłoby mu trochę kolorów, ale postanowiła tego w żaden sposób nie komentować. Ubierał się tak, jak chciał i nic jej było do tego, nawet jeśli była jego przyjaciółką. — Jakie entuzjastyczne powitanie! — Wolną ręką przygarnął ją do siebie, ściskając na parę sekund odrobinę mocniej, a później jednocześnie odsunęli się od siebie.

— Jak tam wakacje? — spytała się, wracając na swoje miejsce. Nie spodziewała się, że chłopak zacznie opowiadać jej swoje przeżycia, jednocześnie zaczynając lokować kufer gdzieś u góry, widocznie zamierzając zostać w tym przedziale. Z uśmiechem usiadł na jedynym wolnym miejscu koło niej, aby kontynuować swoją opowieść. Przerwał, gdy w drzwiach stanęła Pansy oraz Dafne, a za nimi uśmiechnięty Malfoy. Prawdopodobnie gdzieś z boku stała również jego świta. — Cześć wszystkim. Potrzebujecie czegoś?

— Widzę, że nasza podróż do Hogwartu będzie w tym roku niezwykle ciekawa — zaśmiała się wesoło Pansy wchodząc do przedziału i siadając na jedynym wolnym miejscu przy oknie, a reszta rozlokowała się na innych miejscach. Lyssa westchnęła cicho, opierając łokieć na stoliku i wygodniej się rozsiadając. Musiała przyznać stuprocentową rację swojej koleżance z klasy.

Czarna Krew • Bartemiusz Crouch JuniorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz