21

740 38 3
                                    

Wróciłam do naszego wspólnego pokoju, w którym był już Andreas. Pakował swoje rzeczy na oficjalny trening przed kwalifikacjami. Przytuliłam się do jego pleców. Spiął się. Odwrócił się w moją stronę.

- Co knujecie? - zapytał z podniesioną jedną brwią. Kurde, co ja mam mu teraz powiedzieć? 

- Pranka na Danielu. - rzuciłam szybko. Niemiec uwierzył mi chyba.

- To czemu nie powiedzieliście mi wcześniej? 

- Nie wiem, pytaj chłopaków. - wzruszyłam ramionami. - Wpadłam na genialny pomysł. - skoczek spojrzał na nią. - Może pojadę... - przerwał mi.

- Jedziesz, skarbie. - uśmiechnął się łobuzersko. - Miałem ci to już powiedzieć jakiś tydzień temu, ale nie było okazji. Teraz wybacz idę na trening, a na kwalifikacjach widzę cię, bo inaczej sobie porozmawiamy.

- Dobrze, dobrze tato. - mruknęłam. Pocałowałam chłopaka na pożegnanie, a on opuścił nasz pokój. Wybrałam szybko numer do Stephana. Odebrał po chwili. - Słuchaj mnie, uważnie. Powiedziałam Andreasowi, że robimy pranka na Danielu, więc nie wydajcie mnie, bo wam nogi z dupy powyrywam, obiecuję! 

- Spokojnie, dziewczyno. Gęba na kłódkę. - zaśmiał się. - Kończę, bo mam trening zaraz. - rozłączył się. Teraz telefon do Johanna. Odebrał po jednym sygnale. 

- Śpiesz się, Majka. Mam trening za chwilę. - powiedział Norweg.

- Andreas skapnął się, że coś knujemy, więc powiedziałam, że robimy pranka na Danielu. Masz powiedzieć reszcie i mnie nie wydać! Stephan już wie, więc reszta Niemców pewnie też. Miłego treningu! - rozłączyłam się, nawet nie czekając na jego odpowiedź. Mam ich teraz z głowy na godzinę, a później kwalifikacje. 

Zabrałam laptopa Wellinger'a i włączyłam jakiś film. Pewnie i tak go nie obejrzę do końca, ale trudno może później obejrzę z Andim. Film okazał się bardzo fajny, a zarazem smutny. W końcu nastała godzina, kiedy muszę wyjść z hotelu. Zabrałam najpotrzebniejsze rzeczy, które spakowałam do małej torebki. Usta pomalowałam pomadką ochronną, a włosy ogarnęłam. Na koniec psiknęłam się perfumami i opuściłam budynek. 

Droga do skoczni nie zajęła mi długo, bo już po około dziesięciu minutach byłam na miejscu. Pokazałam akredytację, dzięki której ochroniarz wpuścił mnie na teren wioski. Wzrokiem szukałam Niemców, Norwegów i Polaków. Stali w cieniu przy dużym drzewie, na dodatek wszyscy byli bez koszulki. 

- Podziwiaj widoki, póki możesz. - rzucił nagle Markus. Uniosłam brew do góry. 

- Mówiłam ci już, że jesteś głupi? - zapytałam Niemca, na co on w odpowiedzi pokazał mi język. 

- Co robiłaś przez czas, kiedy nie widziałaś się z nami? - odezwał się Kamil. Do głowy wpadł mi szatański plan.

- Pisałam z nowo poznanym kolegą. - uśmiechnęłam się złowieszczo, zerkając kątem oka na Andreasa, który zaczął się gotować z zazdrości. Czasami lubię go tak wkurzać, a on się złości jak cholera. Kamil zauważył mój szatański uśmiech i posłał mi znaczące spojrzenie. Chłopaki rozeszli się, a ja zostałam tylko z niebieskookim. Swój wzrok kierował cały czas w jedno miejsce, czyli drzewo. Podeszłam do niego i się przytuliłam mocno, ale on odepchnął mnie. Oto skutki mojej głupoty. - Żartowałam, skarbie. Lubię cię złościć i patrzeć jaki jesteś zazdrosny o mnie. - w końcu spojrzał na mnie. 

- W pokoju tak cię urządzę, że przez miesiąc nie siądziesz na dupie! - powiedział całkiem poważnie, ale po chwili uśmiechnął się. - Odechce ci się tych żartów z mojej zazdrości. - klepnął mnie w pośladek. 

- Nie w miejscu publicznym, Wellinger! - burknęłam zła. - Idź się zbieraj lepiej, bo nie wiem kto za ciebie skoczy w tych kwalifikacjach. 

- Ty skarbie. 

- Chyba w twoich snach. 

- W moich snach robisz o wiele lepsze rzeczy. - odparł z głupim uśmiechem. Spojrzałam na niego nie dowierzając, że to powiedział. 

- Jesteś głupszy niż Markus! Zboczeńcu. - mruknęłam i skierowałam się w stronę trybun. 

*****

Mam wenę, więc może pojawią się jeszcze 2 rozdziały, a jak nie to 1 na pewno także wyczekujcie 

One Last Time || Andreas WellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz