#2

463 74 14
                                    

Niedługo miała zapaść noc, na dworze robiło się coraz ciemniej. Byłem już po ostatnim posiłku i zaczynałem się robić senny, w końcu co mogę robić po nocach, jak nie spać?

Ziewnąłem przeciągle i zauważyłem, że nieznajomy najwyraźniej postanowił się wreszcie obudzić. Momentalnie ogarnęła mnie panika, przecież jak zareaguje gdy zauważy, że rozebrał go do majtek... chłopak.  No coś by było nie tak. Ucieczka nie wchodziła w grę, bo w końcu obudzi się i co? Mógłby coś ukraść, a na to niestety nie mogłem sobie pozwolić. Powinienem zostać żeby mieć na niego oko, ale żeby on nie zobaczył mnie...

Spanikowany nagle przypomniałem sobie, że mam przecież kilka koleżanek- wróżek, które potrafią jakieś sztuczki magiczne. W pośpiechu wybiegłem z domu i skręciłem za chatke. Mieszkały jakieś 50 metrów za moim domem, więc daleko nie miałem.
Podbiegłem i zapukałem kilka razy o korę grubego, powalonego dawno drzewa.

-Dziewczyny! Wychodźcie natychmiast! -powiedziałam stanowczo.

Po chwili z dziupli wyleciała mała brunetka z ciemnymi skrzydłami.

-Czego mordę drzesz, do cholery?! Wiesz o czymś takim jak cisza nocna?! -odparła wściekła.

-Nie czas teraz na uprzejmości, zrób mnie niewidzialnego. -rozkazałem pewnie.

-Jakiego?! -mruknęła jakbym powiedział to niewyraźnie.

-Niewidzialnego! Mam ci to przeliterować?!

-Dobra dobra, ale zamknij się wreszcie... -westchnęła zrezygnowana, po czym rzuciła we mnie jakimś pyłkiem i wróciła do domu.

Poczułem się strasznie dziwnie, jakby coś się we mnie znacząco zmieniło, ale nie miałem czasu na zastanawianie się co i gdzie. Usatysfakcjonowany po prostu zawróciłem do chatki z zamiarem śledzenia ruchów przybysza.

Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka, a następnie przeszedłem do salonu. Nieznajomy aktualnie siedział na kanapie i drapał się po głowie, jakby nie ogarniając co się wydarzyło, kiedy i dlaczego.

W momencie gdy przekroczyłem próg blondyn otworzył szeroko oczy i uśmiechnął się zawadiacko.

-A więc ten dom należy do uroczej panienki. Bardzo się cieszę. -powiedział miękkim głosem.

Nie ogarniałem co się wydarzyło, miałem być przecież niewidzialny! Ale zaraz... panienki?!

Momentalnie zaczęło do mnie docierać co się zmieniło w moim ciele. Wystarczyło odrobinę spuścić głowę, a już wcześniej zauważył bym niezbyt dużych rozmiarów piersi. Oprócz tego miałem długie włosy związane w dwie kitki i ciężką sukienke w kolorze zgniłej zieleni.

-Gdzie mnie panienka znalazła? Wiesz Pani może przypadkiem co się wczoraj wydarzyło? A tak właściwie, jak ma Pani na imię? -zalał mnie falą pytań gość.

-Arth-... Olivia. Tak, Olivia. -odparłem niepewnie, w końcu co by sobie o mnie pomyślał, gdybym odpowiedział zgodnie z prawdą.

-Olivia... Piękne imię dla pięknej dziewczyny. -powiedział uśmiechając się promiennie.

Zarumieniłem się lekko, w końcu nie często słyszy się taki komplement... Zwłaszcza, gdy jest się facetem!

-A-A ty? Jak masz na imię? -zapytałem niepewnie.

-Alfred, miło mi. -powiedział wyciągając do mnie rękę. Uścisnąłem jego dłoń, na szczęście była ciepła, czyli wszystko powinno być w porządku.

-Widzę, że chyba czujesz się lepiej, niż przewidywałam. -stwierdziłem po chwili, gdy powróciłem do zmysłów.

-Tak, wszystko w porządku. Dziękuję za opiekę. -odparł wstając z kanapy.

-Skoro wszystko jest dobrze, to możesz wracać do domu. -fuknąłem jakbym miał go po dziurki w nosie, bo oczywiście tak było. Nie mógł sobie pomyśleć, że chciałbym z nim spędzić chociaż chwile dłużej.

-A pokażesz mi jak się stąd wydostać? Nie wiem nawet jak tutaj trafiłem. -wymamrotał zmieszany.

-Proszę proszę, bardzo szybko przeszliśmy z "Pani" na "ty"...
-powiedziałem wywracając oczami. -A poza tym, było tyle nie pić, to może byś coś sobie przypomniał... -odparłem arogancko. Niech wie, gdzie jego miejsce!

-Ah, czyli od razu założyłaś, że jestem pijakiem? W sumie nie powinienem się dziwić... -powiedział przybity i spuścił wzrok.

To mnie trochę zaskoczyło. Wcześniej wyglądał na przemądrzałego narcyza, który włóczy się po barach, a potem budzi w rowie. Jestem dżentelmenem, nie powinienem się wtrącać w cudze sprawy, ale to wszystko jakoś dziwnie mi śmierdziało. Po prostu musiałem się dowiedzieć!

-Tak? Więc co było powodem spędzenia przez ciebie nocy w lesie? Zamieniam się w słuch. -odparłem odwracając się na pięcie.

Blondyn westchnął i przeczesał włosy. Zamyślił się a potem rzucił krótko:

-Jestem gejem. -nie dodając nic więcej.

Zatkało mnie. Niby co to miało wspólnego? Co ma las do geja? Chyba że... nie, na pewno nie miał na myśli TEGO, za dużo sobie wyobrażam. Jestem dżentelmenem, nie powinienem myśleć o tak sprośnych rzeczach.

-Co masz przez to na myśli? -zapytałem niepewny.

-Eee, dokładnie to, że o mojej orientacji dowiedziała się grupa chłopaków z liceum, więc postanowili pozbyć się "śmiecia, który niszczy Amerykańskie społeczeństwo".

Wtedy autentycznie zrobiło mi się go szkoda, co się rzadko zdarza. Nigdy nie byłem specjalnie troskliwy i empatyczny, zwykle mój poziom współczucia był tak niski, że gdyby porównać go do człowieka, miałby może 30 cm wzrostu, w sumie nawet mniej...

-Ale... przecież to nic złego. -rzuciłem szybko i odwróciłem się w jego stronę. Był tak przygnębiony i bezradny, że aż... uroczy.

-Ja też tak myślę, ale oni mają inne zdanie... Wczoraj złapali mnie w ciemnej uliczce gdy wracałem do domu, potem poczułem uderzenie w tył głowy, i w sumie tyle pamiętam...

Zrobiło mi się go na prawdę żal. Vlad też był gejem, więc od dłuższego czasu takie rzeczy nie były dla mnie niczym nowym. Nawet chciałem mu pomóc, ale jak?

-W każdym razie... -przerwał ciszę chłopak. -Dziękuje za opiekę, już nie będę przeszkadzał, jakoś znajdę drogę do domu. Niech mi tylko Panienka powie gdzie są moje ubrania.

Poczułem się winny, sam nie wiem czemu, bo przecież to nie ja go napadłem. Nawet więcej, nie dość, że nie zaszkodziłem, to pomogłem! Ale mimo tłumaczenia sobie na wszelkie możliwe sposoby że nie zrobiłem nic złego, sumienie nadal nie dawało mi spokoju. Może wynikało to z tego jak go początkowo potraktowałem, nie mam pojęcia. W każdym razie mój poziom empatii tamtego dnia rozwinął się bardziej, niż przez moje całe przeszłe życie.

-Myślę, że nie powinieneś jeszcze wracać, zaraz się ściemni a do najbliższego utartego szlaku jest trochę drogi. Mogłabym cię odprowadzić, ale jestem już zmęczona, zrobię to jutro, zgoda? -powiedziałem uśmiechając się lekko.

Chłopak uśmiechnął się pokazując  białe zęby i przeczesał swoje blond włosy.

-W porządku, nie widzę problemu, w końcu ja tu jestem gościem i powinienem się dostosować. -odparł szybko. -Ale mimo wszystko mogła by mi panienka powiedzieć gdzie są moje ciuchy.

Ehh, a ten znowu swoje. Człowieku, pewnie nie jesteś tego świadom, ale dostąpiłeś właśnie najwyższego zaszczytu zostania potraktowanym przeze mnie z szacunkiem! Nawet więcej, uśmiechnąłem się do ciebie, a ty ciągle ględzisz o ubraniach!

Bez słowa wyszedłem z domku i za moment wróciłem z jego odzieżą.

-Trzymaj. -oznajmiłem krótko i rzuciłem mu pachnące słońcem ciuchy. -Tymczasem ja idę spać, będę w drugim pokoju. Jakbyś chciał coś zjeść kuchnia jest do twojej dyspozycji, łazienka to samo. Jak ci się nudziło masz całą półkę książek, ach, no i oczywiście możesz jeszcze pospać. Wstanę o świcie i cię odprowadzę. -mówiąc to otworzyłem drzwi dzielące salon z moim pokojem i przeszedłem przez nie. -Dobranoc.

Przeznaczone spotkanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz