#14

356 58 6
                                    

Długo nie potrafiłem zrozumieć jakim cudem rozmowa z Alfredem zeszła na tak niebezpieczny temat, jakim była miłość. Przecież żaden z nas nie miał doświadczenia w tych sprawach, z resztą mimo wszystko znamy się krótko. Rozumiem, że mógłby o tym porozmawiać z najlepszym przyjacielem czy z rodzicami, ale z ledwo znaną dziewczyną z lasu? Równie dobrze mógłbym być jakimś ukrywającym się mordercą, a on mnie ciągle odwiedza, ufa mi, i nawet kładzie się na kolanach! Wrrr! Wtedy to już zupełnie wyglądaliśmy jak para... Tak przynajmniej myślę... z perspektywy osoby trzeciej, która nie wiedziałaby, że Alfred jest gejem.. Może nawet nie bylibyśmy taką najgorszą parą? Znaczy, to nie tak! Po prostu, mimo jego orientacji, ja jako dziewczyna, i on... to mogłoby być wcale nie aż takie złe połączenie...

Oczywiście poza dziwnymi, nie pasującymi do mnie przemyśleniami zauważyłem, że urok wróżek w zmniejszonej dawce działał 2 godziny z kawałkiem. Cóż, może dzięki temu pożyję trochę dłużej.
Nigdy wcześniej nie miałem podobnych odczuć do jakiejś osoby, ale dla Alfreda chciałem żyć dłużej. Chciałem mimo wszystko żyć, żeby móc się z nim znowu spotkać, i patrzeć na ten jego głupkowaty uśmiech (jak dziwnie by to nie brzmiało).

Tymczasem musiałem się zająć pracą, jakoś w końcu trzeba zarabiać. Vlad załatwił mi egzorcyzmy które powinienem wykonać, ileż można czekać kiedy ma się nawiedzony dom... Dla takiego dziwaka jak ja ta praca była wprost idealna! Można by rzec, stworzona dla mnie. Już nie chodziło o sam dar i możliwości wykonywania tej profesji, po prostu uwielbiałem to robić.
Wypędzenie ducha lub demona, z którym mogłem nawet porozmawiać, i to bez zobowiązań! Ah, uczucie, że mogłem mu się wygadać z wszystkiego a on nie wygada nikomu mi znajomemu było po prostu piękne. Nie zamienił bym tego na nic innego.

W dodatku, wbrew pozorom, demony i duchy wcale nie były takie złe, jak się z nimi porozmawiało. Demony może i faktycznie miały trochę nieczystych spraw za uszami, ale potrafiły się dobrze wczuć w sytuację i nawet współczuć. Duchy okazywały się za to dobrymi słuchaczami i charakteryzowała je wyrozumiałość.
Oba typy stworzeń posiadały cechy, których nie potrafiłem dostrzec w ludziach. Moim zadaniem w tym wszystkim była pomoc im w przejściu na drugą stronę, co wykonywałem z nie opisaną przyjemnością (co mogło wyglądać trochę niepokojąco...).

W każdym razie wezwano mnie do dużego domu z epoki wiktoriańskiej. Na miejscu dowiedziałem się, że właściciel kupił posiadłość nie wiedząc o przebywającym tam duchu lub demonie, co napędziło mu niezłego stracha, gdy już się dowiedział, że mieszka tam nieznana nikomu siła.

Pierwszym krokiem w dochodzeniu było zaznajomienie się z sytuacją. Zdobyłem informacje, że wiele lat temu mieszkała tam bogata rodzina, którą rozbiła epidemia gruźlicy, podczas której zmarła młoda córka właścicieli i jej dziadek.

Już od progu wyczułem obecność kobiety, co do tego miałem 100% pewności. Tak, bez dwóch zdań nie pozostał tam mężczyzna.

Po krótkiej rozmowie z obecnym właścicielem mężczyzna poszedł sobie zostawiając mnie samego.

Niby wiedziałem, że nic mi się tam nie stanie, a ewentualne zjawiska paranormalne były dla mnie czymś powszechnym. Jednakże coś mnie niepokoiło, nie dawało spokoju.

Obszedłem dom i udałem się na górę. W jednej z dużych sypialni stało ogromne łóżko z baldachimem, którego widok zadziwił nawet mnie. A wydawało mi się, że widziałem już wszystko...
Na przeciwko niego znajdowała się toaletka z jasnego drewna a w rogu pokoju stały dwa fotele. Sufit pokrywały malowidła mające przypominać ocean, a na ścianach wisiała ogromna ilość obrazów tematycznie zbliżonych do sufitu. Wyróżniał się jednak jeden, powieszony centralnie nad łóżkiem. Przedstawiał on kilkoro osób, prawdopodobnie ową rodzinę, pozującą na tle różanego ogrodu. Dzieło wykonano zadziwiająco starannie, na prawdę zapierało dech w piersiach.
Gdy tak się przypatrywałem nawet nie zauważyłem, a w pokoju zmieniła się temperatura. Gdy zdałem sobie sprawę, że w momencie oddychania nie powinna mi lecieć para z ust odwróciłem się. Stała za mną kobieta. Normalna osoba wystraszyła by się, wrzasnęła albo przynajmniej odskoczyła, ale nie ja. Gdyby nie staromodna sukienka w kolorze ciemnego brązu i ogromna rana rozchodząca się od góry czoła po tył głowy nawet nie zauważył bym, iż postać była duchem.

Przeznaczone spotkanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz