~1~

3.6K 212 184
                                    

Riley Pov.

Pierwszy dzień pracy to dzień wyczekiwany przeze mnie całe dzieciństwo. Gdy nadszedł, wolałem zapaść się pod ziemię.
Stres zżerał mnie żywcem.
Tego ranka czekało mnie starcie z armią dorastających nastolatków.
W duchu przeklinałem się za głupie aspiracje do zostania nauczycielem.
Miałem przed sobą zadanie nie do wykonania. Przekonać do siebie narazie tylko trzydziestkę uczniów.

W liceum spotkałem się z jedynym w swoim życiu nauczycielem, który potrafił szczerze zainteresować swoją lekcją.
Mężczyzna naprawdę mnie zainspirował. Był nie tylko wymagający, ale i potrafił uczyć i rozbawić. Zazwyczaj te trzy cechy nie łączyły się ze sobą. Tu było inaczej.

Ja również chciałem zostać szanowanym i lubianym nauczycielem.

Nauczycielka angielskiego w szkole do której mnie przyjęli poszła na urlop macierzyński. Tak więc zostałem wychowawcą klasy 7b. Był to okres próbny, ale chciałem wypaść jak najlepiej.

Ubrałem czarne spodnie podwinięte nad kostki i białą koszulę z rękawami trzy czwarte. Na swoje czarne włosy założyłem okulary, pilotki do czytania tak, aby w każdej chwili były w gotowości.
Na prawej ręce zapiąłem srebrny zegarek z dużą tarczą.
Tak też udałem się do swojego pierwszego miejsca pracy.

Budynek szkoły Vildefield był wielki. Wręcz ogromny. W końcu łączył w sobie dwie szkoły. Podstawówkę i liceum.
Trwała akurat pierwsza lekcja. Korytarze były puste, jedynie co jakiś czas przewijali się spóźnialscy i wagarowicze.
Rozglądałem się po szkole w poszukiwaniu pokoju nauczycielskiego.

Zza dużych dwóskrzydłowych drzwi usłyszałem pisk podeszw. Zapukałem delikatnie i wszedłem do środka. Trwała tam lekcja w-f'u.
Grupa nastolatek grała w kosza nawet nie zwracając na mnie uwagi.
Z nimi grał wysoki mężczyzna o latynoskiej urodzie. Był ubrany na sportowo a dzięki obcisłej koszulce widać było jego idealną sylwetkę. Na jego szyi wisiał gwizdek.
Był niewiele starszy od swoich uczniów, ale miał dojrzalsze rysy twarzy.
Kilka dziewczyn siedziących na trybunach świdrowało go wzrokiem.
Podszedłem do nich i zapytałem:
-Hej, możecie zaprowadzić mnie do pokoju nauczycielskiego?
Dziewczyny spojrzały na mnie, a potem na siebie nawzajem.
- Jasne, tylko Panu powiem.- odparła jedna.
- Proszę Pana!- krzyknęła i podbiegła do
W-F'sty. Widząc to mężczyzna zrobił sobie przerwę.
- Co tam?- zapytał zdyszany lustrując mnie wzrokiem.- Wracaj na lekcję.- zwrócił się do mnie rozkazująco.
- Jestem nowym nauczycielem angielskiego.- podałem mu dłoń.- Riley Stewards.
- Diego Ramirez- przedstawił się zawstydzony zaistniałą syruacją. Wiele osób wcześniej brało mnie już za licealistę, ale nic nie mogłem na to poradzić.
- Może mnie pan zaprowadzić do pokoju nauczycielskiego?- zapytałem.
- Mów mi po imieniu.- zaśmiał się. Skinąłem głową grzecznie.- Sasha!- zawołał niską rudowłosą dziewczynę.- Rządzisz.- puścił jej oczko.

Szedłem za mężczyzną rozglądając się po szkole. Z każdej z klas słychać było głosy uczniów lub nauczycieli.
- Przepraszam za tą akcję. Wyglądasz bardzo młodo.- zaśmiał się latynos.
- Praktycznie dopiero co wróciłem z wykładów.- odpowiedziałem rozbawiony.

Pokój nauczycielski był prawie pusty.
Jedynie dwie starsze panie dyskutowały żywo o programie nauczania.
- Dzień dobry.- przywitałem się i uśmiechnąłem się serdecznie.
Kobiety cicho odpowiedziały i wróciły do swoich spraw.
- Tam jest gabinet dyrektora.- wskazał na drzwi.- Powodzenia.

Gdy skończyłem spotkanie z przełożonym, od razu musiałem pójść na lekcję do swojej klasy. Żucony na głębokie wody.
Jak zadzwonił dzwonek moje serce stanęło.
Szedłem powoli korytarzem do sali lekcyjnej. Stanąłem przed drzwiami klasy i westchnąłem głęboko.
Nagle poczułem coś na ramieniu. Podskoczyłem przestraszony z cichym piskiem.
- Spokojnie. To tylko wychowawcza.- odezwał się rozbawiony Diego stojący tuż za mną.
- Nie strasz mnie przynajmniej.- jęknąłem.
- Ja cię tylko wspieram.- zaśmiał się.- Dasz radę, tylko musisz być twardy.- poklepał mnie po plecach. Problem w tym, że wcale nie chcialem być 'twardy'.
Latynos nie czekając na moją odpowiedź otworzył drzwi i wepchnął mnie do klasy.
- Powodzenia!- krzyknął jeszcze i poszedł na swoją lekcje.
Wtedy wzrok wszystkich uczniów spoczął na mnie. Nagle cała moja wiedza którą studiowałem tak długi czas, wyparowała.
- Dzień dobry.- odezwali się hurem uczniowie.
-Dzień dobry.- przywitałem się z uśmiechem.
Kiedy wszyscy usiedli w ławkach, wybuchła fala szeptów. Szczególnie między dziewczynami.
-Proszę o ciszę.- poprosiłem spokojnie, ale nikt mnie nie usłyszał.
- Proszę o ciszę!- powtórzyłem tym razem krzykiem.
Wtedy wszyscy ponownie spojrzeli na mnie.
- Przez was zabrzmiałem jak mój profesor.- udałem obrażonego, a parę osób prychnęło śmiechem.
- Dobra. Jestem Riley Stewards.- oznajmiłem i napisałem swoje imię i nazwisko na tablicy.
- Teraz wasza kolej. Wstańcie po kolei i przedstawicie się.- poprosiłem. Wtedy wstał niski, blond włosy chłopak w okularach siedzący w pierwszej ławce od drzwi.
- Jacob Anderson.- przedstawił się, a zaraz za nim wszyscy po kolei. Starałem się zapamiętać jak najwięcej imion.

Diego Pov.

Nowy nauczyciel angielskiego był bardzo młody.
Miał modne ubrania i schludną fryzurę.
Jego figura także była niczego sobie.
Gdy się uśmiechał, na jego policzkach pojawiały się małe dołeczki, a jego jasne, zielone oczy sprawiały wrażenie jakby też się śmiały.
Jak do tej pory wydawał się miły i mógłbym nawet stwierdzić, że w moim typie.
Uznałem, żę będę mieć go na oku.

- W dwu-szeregu zbiórka!- zawołałem wchodząc do hali.
Szereg mładych chłopaków ustawił się przede mną.
- Dzień dobry!- krzyknęli chórem, jak w wojsku stojąc niemal na baczność.
- Spocznij!- zaśmiałem się udając oficera. Zaraz po tym grupa licealistów zebrała się wokół mnie w kółku.
- Dziś trochę pobiegamy na ocenę, chłopaki.- oznajmiłem.
- Niee.
- Ale proszę pana...
- Jezuu...
- Pograjmy w coś.- zaczęło się narzekanie. Z resztą jak zawsze.
Dziwnym trafem na tej lekcji ćwiczyli też ci, co dziwnym trafem zawsze zapominają stroju.
Musiałem wykorzystać frekfencję.
- Załatwimy to szybko i pogramy. Cooper! Poprowadź rozgrzewkę.- zwróciłem się do jednego z uczniów.

Riley Pov.

Poznałem wiele szczegółów dotyczących swojej klasy. Wszyscy byli bardzo sympatyczni i ja też starałem się taki być.
Liczyłem na to, że uczniowie mnie polubią, ale też zaczną szanować.
W końcu na drugi dzień miałem poprowadzić z nimi pierwszą lekcję języka angielskiego.

Czekało mnie dużo pracy. Chciałem przygotować materiały. Co prawda zacząłem już wcześniej, ale to wszystko jeszcze musiałem zebrać w jedną, spójną całość.

Gdy wychodziłem ze szkoły złapał mnie Diego.
- Nie chciałbyś potem no wiesz...gdzieś wyskoczyć?- zapytał nieśmiało i spojrzał na mnie.
- Chętnie, ale muszę przygotować materiały na jutro. - uśmiechnąłem się przepraszająco.
Latynos tylko westchnął i już miał coś powiedzieć kiedy mu przerwałem:
- Ale, możemy się spotkać w weekend. Jeśli oczywiście możesz...
- Jasne!- odpowiedział żywo, ale zaraz potem się uspokoił.- Co powiesz na sobotę?
- Super. Możesz odrazu oprowadzić mnie po mieście bo w zasadzie niedawno się wprowadziłem.- zaśmiałem się.
- To jesteśmy umówieni.- uśmiechnał się półgębkiem.
Wtedy zadzwonił dzwonek.
- Mam jeszcze lekcje.- westchnał.- Do jutra.- pożegnał się i poszedł w stronę hali.

Uśmiechnąłem się sam do siebie po czym wyszedłem.

Diego Pov.

Riley miał bardzo ambitne plany albo po prostu chciał mnie spławić. W końcu jaki nauczyciel przygotowuje materiały?
Nie mówię już nawet o sobie, ale większość z nas po pracy zazwyczaj odpoczywa albo idzie na drinka. Chyba że w grę wchodzą kartkówki. Wtedy jest trochę sprawdzania.

Tak czy siak, już nie mogłem doczekać się soboty. Miałem zamiar oczarować bruneta.

_____________________________________________
Oto i moja kolejna praca xD Mam nadzieję, że się spodoba choć sama nie dokońca wiem co chciałabym z tym zrobić...ale coś zrobię xD
Tak czy siak zapraszam^^

                               Uwaga
Okładka nie została narysowana przeze mnie.

Teacher |YAOIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz