~6~

1.5K 141 59
                                    

Riley Pov.

Najzwyklejszy czwartek. Miałem mało lekcji, jak i niektórzy z moich uczniów. Atmosfera nie różniła się niczym od codziennej. Wszyscy chodzili od klasy do klasy jak zwykle.
Każdy taki dzień w każdej książce jaką czytałem nie mógł kończyć się dobrze. Tak było też tym razem.

Dziwnym było poruszenie w jednej z klas na piątej przerwie. W drzwiach stało wielu uczniów, a w samym pomieszczeniu było strasznie głośno.
Przedarłem się przez tłum i zajrzałem do środka.

Dwóch uczniów szarpało się i okładało pięściami. Nie były to przyjacielskie przepychanki, ale najzwyklejsza bójka.
Zawachałem się chwilę, ale wiedziałem, że powinienem interweniować.

- Stop! Chłopaki przestańcie!- krzyczałem i próbowałem ich rozdzielić, ale ci nie reagowali. Wręcz przeciwnie, szarpali się jeszcze mocniej. Dostałem mocno w żebra i ugiąłem się z bólu, ale dalej trzymałem ich jak najdalej siebie.
Szarpiąc się, podrapali mnie po ramionach.
Nagle poczułem dobrze mi znany, tępy pól na twarzy. Dalej jednak nie traciłem czujności.

Diego Pov.

Grupa ludzi zebrała się przy drzwiach sali numer 32. Oczywiście musiałem sprawdzić co się działo.
Wepchałem się w sam środek akcji. Zobaczylem dwóch uczniów okładających się a pomiędzy nimi, o głowę niższy nauczyciel angielskiego próbował ich rozdzielić. Riley oberwał pare razy, ale nie odpuszczał. Starał się rozdzielić chłopaków.

- Przestańcie!- krzyczał.

Bez słowa podszedłem do jednego i szybkim bezbolesnym (dozwolonym) ruchem obezwładniłem silniejszego z nich.

- Spokój!- krzyknąłem.

W tym czasie Riley udało się uspokoić drugiego z nich.

- Do dyrektora w tej chwili!- oznajmiłem swoim najbardziej surowym tonem.
Chłopaki nawet nie próbowali już polemizować. Wiedzieli co zrobili.

Riley podszedł do mnie i szepnął:
- Dzięki, ale nie mów, że mnie też uderzyli. Nie chcieli tego.

Nie wiedziałem jak mężczyzna mógł tak powiedzieć.
Miał zaczerwienione oko, podrapane ramiona i pękniętą wargę.

Nie posłuchałbym jego prośby gdyby nie jeden upierdliwy szczegół. Ten pełen troski uśmiech.
I znowu byłem bezbronny.

Mógłbym się założyć, że gdyby Riley zamiast rozdzielać ich po prostu uśmiechnąłby się, to niedość, że na jego prośbę skończyliby bójkę, ale i by się pocałowali na zgodę.

Gdy załatwiłem sprawę u dyrka Riley czekał na mnie na korytarzu. Nie oparzył swoich ran, ani nie poszedł do pielęgniarki. Wyglądał tak jak wcześniej z tym, że trochę posiniał w okolicach prawego oka.

Jak na korytarz wypadło dwóch winnych szybko podbiegli do nauczyciela angielskiego.

- Naprawdę przepraszam proszę pana. Poniosło mnie.- odezwał się jeden, a mnie zamurowało.

- Ja też przepraszam. - mruknął drugi.

- Nic się nie stało. Tylko uważajcie następnym razem.- uśmiechnął się w ich stronę. Mogłem być pewien, że tych dwóch skończy z przemocą. Czemu? Oczywiście przez jego uśmiech.

- Odprowadzę cię do domu.- oznajmiłem.

- Nie musisz. Wszystko dobrze.- odpowiedział.

- Daj spokój. Kręci ci się w głowie?- zapytałem widząc jego słabe spojrzenie.

- Trochę... Nic mi nie będzie. Niedługo przejdzie.- odrzekł jakby obrywanie po twarzy było czymś codziennym.

- Odwołam trening w kosza i jedziemy. - westchnąłem i udałem się do jednego z uczniów aby przekazał wieści reszcie.
Nie chciałem zostawić Riley. Lubiałem spędzać z nim czas.

Teacher |YAOIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz