~2~

1.8K 154 97
                                    

Riley Pov.

Wreszcie miałem przeprowadzić swoją pierwszą, własną lekcję angielskiego.
Stres z poprzedniego dnia minął, więc do pracy przyszedłem pewny siebie.
Gdy wszedłem do klasy wszyscy wstali i przywitali się ze mną.
Musiałem zacząć swoją 'kadencję' od lektury, bo tak poradziła mi moja poprzedniczka. I tak było to bardziej interesujące od gramatyki.

Na samo wspomnienie o Shakespehare'rze i jego dramatach na twarzach uczniów pojawiło się zgorszenie. Sam nie miałem ochoty wracać do domu ze stertą prac do sprawdzenia.
- Zrobimy tak.- westchnąłem i usiadłem na biurku.- Dziś odpuścimy sobie kartkówkę i omówimy lekturę dla tych co jej nie przeczytali, ale jutro nie ma zmiłuj.- twarze nastolatków nieco się rozpogodziły.

- Następnym razem już nie ustąpię.- oznajmiłem jeszcze, po czym odwróciłem się do tablicy i zapisałem temat.

Lekcja przebiegała w pokojowej atmosferze, aż w końcu nie wiadomo czemu rozległy się szepty.
- Co się dzieje?- zapytałem i tak jak myślałem nikt mi nie odpowiedział. Co więcej dwóch cwaniaków w trzeciej ławce dalej kontynuowało rozmowę.

- Przeszkadzam wam?- uniosłem brwi.

- ...Nie.- odpowiedział po chwili namyślenia jeden z nich.

- A wy mi tak.- uśmiechnąłem się wymownie i wróciłem do lekcji. Owa trójka co chwila rozmawiała, wierciła się i nieudolnie próbowała rozbawić resztę klasy. W kółko musiałem ich upominać.
Pozostali sprawiali wrażenie zainteresowanych.
Nie tłumaczyłem im treści lektury, ale starałem się wyjaśnić dlaczego jest tak, a nie inaczej. Do tego potrzeba było poznać życie Shekespeare'a i epokę, w której żył. Nie z perspektywy uczonych i bohaterów jak na historii, ale zwykłego przechodnia.

Po dzwonku udałem się na dyżur.
Miałem chodzić wzdłuż korytarza i pilonwać porządku. Pozornie proste zadanie, a jednak stanowiło duże wyzanie.
Co chwilę musiałem upominać uczniów naginających szkolne zasady. 'Nie biegaj' 'ścisz muzykę', 'nie krzycz' i tak dalej. Nastolatkowie patrzyli na mnie przewracając oczami i wcale się im nie dziwiłem. Sam wcześniej robiłem to samo, choć raczej buntownikiem nie byłem.
Zawsze uczyłem się przeciętnie i tak też się zachowywałem.

Diego Pov.

Riley kursował wzdłuż korytarza. Był wyraźnie zamyślony. Dopiero co przeprowadził swoją pierwszą lekcję angielskiego.

Już wiedziałem, że mnie kręcił.
Sposób w jaki się poruszał był niezwykle pociągający. Ruszał biodrami przestępując z nogi na nogę.
Nie było opcji żebym go nie zaliczył w tę sobotę. No chyba, że był heterykiem. Wtedy góra dwa tygodnie i jest mój. Po tym czasie zazwyczaj każdy legł do mnie.
Nie miałem co nastawiać się na jednego partnera, jak mogłem brać od życia garściami.
Zanim zacząłem pracę, nie było nocy, którą spędziłbym samotnie. Zawsze w towarzystwie miałem jakiegoś przystojniaka. Części z nich nawet nie pamiętam, a jeszcze kilku myślało, że z nimi zostanę. Mnie nie dało się jednak zatrzymać.

Riley Pov.

Tego dnia miałem jeszcze tylko kilka lekcji i mogłem wracać do domu. Poznałem się z paroma mniej lub bardziej sympatycznymi klasami, ale najgorsze zostało mi na koniec.

Gdy szedłem do licealnej klasy drugiej 'e' wszyscy pozostali nauczyciele posyłali mi pełne współczucia spojrzenia. Sam aż zacząłem się niepokoić, ale co mogło pójść nie tak? To tylko grupa młodzieży.
- Trzymasz się?- zapytał Diego.
- Czemu miałbym nie.- zaśmiałem się.
- Ojj nie bądź taki pewny.- złapał mnie za ramię i przybliżył swoją twarz do mojego ucha.
- Oni są okropni.- szepnął. a mi zrobiło się gorąco.
- N-nie może być tak źle...- jęknąłem.
- Uuu... Zająkłeś się. Boisz się?
- Nie!- odpowiedziałem pewniej chociaż w głowie mialem ochotę dodać 'chyba'.
- Nie pokazuj tego przy nich. Jak im pozwolisz to cię zamęczą.- mruknął jeszcze.

Przez całe życie nauczyłem się jak powinienem postąpić. Zawsze obserwowałem liczne błędy nauczycieli, których sam miałem nie popełniać.

Owa klasa składała się głównie z chłopców. Były tam zaledwie cztery dziewczyny.
Gdy tylko przekroczyłem próg, na ich twarzach pojawiły się łobuzerskie uśmiechy.

- Dzień dobry.- powiedział blondyn ubrany w skórzaną kurtkę. Nie było w tym jednak ani kszty szacunku.

- Dzień dobry.- odpowiedziałem i uśmiechnąłem się wymownie.

- Będę was uczył aż dokońca tego roku albo dłużej więc jakoś musimy ze sobą wytrzymać.- oznajmiłem.

- Nie ma sprawy.- odezwała się czarno-skóra dziewczyna z ładnie zaplecionymi włosami. Siedząca obok niej brunetka zaśmiała się i pogładziła wierzch dłoni 'sąsiadki'.

- Wiecie co...- zacząłem widząc, że tutaj bycie miłym nie podziała.- ja też uwierzcie mam co robić w domu. To ostatnia lekcja zarówno moja jak i wasza... Mogę wymagać od was czegoś więcej niż sarkazmu?- zapadła cisza a kika osób się zaśmiało.

- Jasne jasne.- odezwała się brunetka.

- Widać super super się dogadujecie dziewczyny. Jesteście parą?- obie skinęły głowami.- I zaje... to znaczy super. Spotkajcie się dziś na romantycznym pisaniu wypracowania na temat sarkazmu.

- Biegnę.- przewróciła oczmami murzynka.

- To się pospiesz.- uśmiechnąłem się w jej strone.

- Jestem Riley Stewards.- po raz piąty tego dnia zapisałem swoje imię i nazwisko na tablicy.

- I to wszystko wyjaśnia.- zaśmiał się brunet z pierwszej ławki. Spojrzałem na niego pytająco.

- Bo psze pana.. pani bo Riley to babskie imię.- oznajmił.

- Skoro tak uważasz, ale zapewniam, że bardziej babski od ciebie nie będę.- powiedziałem patrząc na jego jaskrawo różowe skarpetki.

Klasa wybuchła śmiechem. Widocznie nie przepadała za tamtym chłopakiem.
- Wydaje się pan być w sumie spoko.- stwierdził poprzedni blondyn w skórzanej kurtce.- Tylko proszę nie wtrącać się nam.

- Jeśli wy nie będziecie mi ja nie będę wam. I już.- westchnąłem jakby to nie było jasne od początku.

- Darie na pana leci.- mruknął chłopak o długich, czarnych włosach związanych w kucyk szturchając blondyna.

- Ze mną to nie wiadomo.- Darie puścił mi oczko.

- A wiesz, że ze mną też nie? Mogę zrobić ci kartówkę nawet teraz.

- Nie przewidywalny.- zaśmiał się.

- Przedstawcie się po prostu...- po połowie tej lekcji czułem się całkowicie wypompowany z energii. Mój zapał także nieco już się ostudził.
Wszyscy pokolei wstawali i mówili swoje imiona i nazwiska dodając przyt ym mniej lub bardziej złośliwe komentarze.

Reszta lekcji minęła w podobnym klimacie. Omówiłem po krótce tekst z podręcznika starając się uniknąć wypowiedzi tak zwanych 'nie na temat' jakby powiedział to mój kiepski profesor.
Chyba tylko cztery osoby skupiały się na tym co mówiłem. Reszta gapiła się w przestrzeń albo robiła coś na komórkach, za co musiałem bez przerwy upominać.

Mimo to nie wiedziałem skąd ta cała panika u reszty nauczycieli.
Może i nieco uszczypliwi, ale dalej byli to tylko zwykli uczniowie.
Musiałem tylko jeszcze zainteresować ich lekcją.

_____________________________________________
Taki organizacyjny rozdział xD
W następnym postaram się już coś zacząć z tego krzesać.
Zamysł na to w zasadzie był całkiem inny i postaram się to zrealizować za raz po tym jak przedstawie paczątki.

Nie mam dużego pojęcia o amerykańskim programie nauczania, ale staram się oddać to jak najlepiej.
Nje mogłam akcji rozegrać w Polsce bo wtedy nie kleiłbymi się jeden z głównych wątków które planuję wprowadzić.

Następny rozdział postaram się dodać szybciej

Teacher |YAOIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz