Nasze usta się zetknęły, poczułam smak mięty i waty cukrowej, co okazało sie lepszym połączeniem, niżbym się spodziewała. Odwzajemniłam pocałunek i na chwilę zapomniałam o całym świecie - o tym, że to budka na festynie, że jesteśmy w miejscu publicznym i że mam przed sobą Maca, którego powinnam nienawidzić za to, jak wtrąca się w moje sprawy. Na sekunde wyleciało mi nawet z głowy że to mój pierwszy pocałunek.
Po prostu dałam się ponieść i pozwoliłam Marcusowi przejąć inicjatywę. Kiedy poczułam, że jego język muska koniuszek mojego, rozchyliłam lekko wargi, pozwalając mu pogłębić pocałunek. Odpowiedziałam jeszcze namiętniej. Nie miałam zielonego pojecia, co robię - po prostu mu zaufałam.
Oderwaliśmy się od siebie w tej samej chwili, ale Noah się nie odsunął, tylko oparł czołem o moje czoło. Oboje ciężko oddychaliśmy.
- Cholera - rzucił i spojrzał na mnie roziskrzonym wzrokiem, a kąciki jego ust uniosły się w uśmiechu. Nie byłam pewna, czy to znaczyło: ,,Cholera, jak fajnie", czy
„Cholera, właśnie pocałowałem najlepszą przyjaciółke mojego młodszego brata!".
- No - odszepnęłam mimo to, a Mac zachichotał.
W tłumie rozległo się kilka przeciagłych gwizdów, ale słyszałam je jak przez mgłe. Nagle wzdrygnęłam się, bo ktoś klepnął mnie w ramie.
- Yy, moge cię już zastąpić, jeśli chcesz- zaproponowała Karen, rzucając mi znaczący uśmieszek.
Skinełam głową, nadal oszołomiona pocałunkiem, i wstałam, pozwalając jej zająć moje miejsce. Wyszłam wolno z budki, czując się jak w alternatywnej rzeczywistości. To musiał byé sen. Niemożliwe, że właśnie całowałam się z Marcusem Gunnarsen! I to przed tymi wszystkimi ludźmi! Nie tak dawno prawie zrobiłam striptiz na imprezie, a teraz dałam pokaz, który na pewno nie przysłuży sie mojej reputacji. Musiałam się powstrzymać, żeby nie ukryć twarzy w dłoniach. Wciąż czułam też smak mięty i waty cukrowej.
Nadal mrowiły mnie wargi. To było dziwne, ale przyjemne uczucie.
Nie mogłam uwierzyć, że to naprawdę się stało. Miałam za sobą swój pierwszy pocałunek. A nie był jakiś zwykły całus, szybki buziak ani nic w tym rodzaju oboje daliśmy się ponieść.
Szanse na to, że mój pierwszy pocałunek wydarzy się na szkolnym festynie, i to z Marcusem, były niewyobrażalnie niskie... Zaczynałam myśleć, że wcale do tego nie doszło.
- Widzisz, nie było tak źle. - Podskoczyłam, gdy z zamyślenia wyrwał mnie głos Tinusa. - No co? - zapytał zdezorientowany, podnosząc wzrok znad swojej komórki.
-Chyba... chyba właśnie całowałam się z twoim bratem - wyjąkałam cicho, sama nie wierząc w to, co mówię.
Uniósł brwi.
- Co? Jak mogłem to przegapic? Chociaż wcale nie chciałem na to patrzeć.. Ale że ty i mój brat...? To dziwne. Po prostu dziwne. Ale serio, dlaczego nic nie zauważyłem?
- SMS-ujesz z Gabi?
- Tak.
-No to dlatego.
- Okej, masz racje. Stuchaj, nie będzie ci przeszkadzało, że pójde z nią do kina dzisiaj wieczorem? Po festynie.
- Nie - zapewniłam. - Nie ma sprawy. Zabiorę się do domu z kimś innym.
- Może z tatą? Przyjechał z Bratem, prawda?
- Tak, gdzieś tu się kręcą.
Nagle, dosłownie w okamgnieniu, zostałam otoczona. Kilkanaście dziewczyn dopytywało, czy to prawda -czy naprawdę właśnie całowałam się z Gunnarsenem w naszej budce? Tak serio?
Chciały znać wszystkie szczególy. Westchnęłam i wytłumaczyłam im, że Karen stchórzyła... Yy, tak, pocałunek był z języczkiem...Co... Nie, nie jestem pewna, czy on mi się podoba... Może? Trudno ocenić.
I tak, to był mój pierwszy pocałunek. Oczywiście, wszystkie szczerze mi zazdrościły - i zadręczały mnie pytaniami, czy będe teraz chodzić z Gunnarsenem. Żadna z nich nie chciała, żeby był zajęty. Wolały Gunnarsena-singla, żeby z nim flirtować i ślinić się do niego (najlepiej równocześnie).
Dlatego domagały się odpowiedzi.
Wieści rozniosły się szybko - wystarczyło kilka SMS-ów i telefonów, a cała szkoła i tak była na festynie... W tej chwili stałam się megapopularna, ale i tak czułam się bezradna i zagubiona.
Obok przeszło kilkoro uczniów z drugiej klasy, a j dziewczyna wskazała mnie palcem.
- To ona całowała się z Gunnarsenem.
W pierwszej chwili się skrzywiłam, a potem doszłam do wniosku, że można być znanym z gorszych rzeczy.
- Chcesz z nim być? - zapytał Tinus, kiedy festyn się skończył i wreszcie zostaliśmy sami. Na boisku kręcili się już tylko członkowie rady uczniów i kilkoro organizatorów, którzy sprzątali swoje stoiska i liczyli pieniądze. - Myślałem że się wyleczyłaś.
- Wyleczyłam. Sama nie wiem. To przecież Mac. Rozumiesz?
- Nie za bardzo. Po pierwsze mówimy o moim bracie. A po drugie jestem facetem.
- No tak. Ale wiesz, o co mi chodzi... Trochę go nie nie znoszę, a trochę mi się podoba.
- Jeśli nie jesteś pewna, to nic nie rób. Może powinnaś z nim porozmawiać czy coś takiego? Zignorowałam ostatnie zdanie.
- I tak nie wiem, czy coś bym robiła. Załóżmy, że się zejdziemy z Maciem, chociaż to bardzo mało prawdopodobne, To mogłoby zniszczyć naszą przyjaźń a potem coś pójdzie nie tak, a tego bym nie chciała.
- Jak słodko. Zaraz zwymiotuje.
- Zamknij się.
- Ale ja pomyślałem to samo... Pięćset pięćdziesiąt- mrugnął, odkładając na bok plik z pieniędzmi.- Gdybyście zaczęli się umawiać a potem zerwali i nie mogli na siebie patrzeć, miałabyś pewnie mniejszą ochotę na moje towarzystwo. A ja bym za tobą tęsknił.
- Ja też bym za tobą tęskniła. Odrobinkę.
- Dzięki - rzucił sarkastycznie i oboje parsknęliśmy śmiechem.
-Następne spotkanie z Maca będzie mega dziwne.
- No.
-Dzięki za pocieszenie, Tinus! - zawołałam i trzepnęłam go w ramię.
- Mógłbyś wykazać trochę więcej empati. Wzruszył ramionami.
- Według mnie nie powinnaś być z moim bratem. To dziwne. I trochę obrzydliwe.
- Dla ciebie.
- Tak - Pokręciłam karcąco głową.
- Martinus, tu jest tylko pięćset czterdzieści dziewięć dolara.
- Cholera. - Podał mi jeszcze jeden banknot, dodałam go do kupki.
- Dobrze, że sprawdzałam jego obliczenia.
- I jak, wrócisz z tatą? - Pokręciłam głową.
- Musiał od razu po festynie zawieźć Brata z kolegami do kina. Ale jakoś sobie poradzę, skoro ty postanowiłeś mnie olać, żeby spędzać czas ze swoją nową dziewczyną.
- Nie olałem cię! Przecież się zgodziłaś! Zapytałem cię, czy moge!
- Spokojnie, żartowałam - zaśmiałam się, a Tinus przewrócił oczami. Ostatecznie okazało się, że mamy sześćset czternaście dolarów. Nasze stoisko zebrało najwięcej pieniędzy, co było dość imponującym wynikiem.
Oczywiście nie musieliśmy kupić mnóstwa gigantycznych misiów ani parówek i bułek do hot-dogów, ale co tam. Martinus wyszedł z Gabi, a ja zostałam, żeby pomóc zebrać śmieci Joelowi, który nadal narzekał z powodu przegranego zakładu
- To wszystko twoja wina, wiesz?
- Serio, to ty wisisz mnie trzydzieści dolców.
- Jak to?
- Gdybyś nie dała wszystkim nadziei na całowanie z języczkiem, chłopaki nie ustawialiby się do was w kolejce.
Oddawaj mi trzydzieści dolarów.
- Nie ma szans. I to wcale nie była moja wina. Mam ci opowiedzieć o moim pierwszym pocałunku? Z najdrobniejszymi szczegółami? -zapytałam piskliwym, rozemocjonowanym tonem.
Joel zrobił przerażoną minę, po czym zaśmiał się i powiedział, tracąc mnie biodrem:
- Okej, okej, zatrzymaj swoją kasę, tylko mi tego oszczędź.
Ktoś kaszlnął za naszymi plecami, więc się obejrzeliśmy. Marcus patrzył na mnie z uniesioną brwią. Później przeniósł wzrok na Joela, milcząco dając mu do zrozumienia, żeby zostawił nas samych. Mój kolega natychmiast zaczął zbierać patyczki od waty i papierki po hot-dogach.
Cholera. I co teraz?
Co on tu w ogóle robi?
Mac skinął głową w kierunku parkingu, a Joel popchnął mnie lekko w jego stronę. Rzuciłam mu błagalne spojrzenie, ale odchodził już do innych znajomych. Ruszyłam za Maciem na parking. Wszędzie leżały papierki, torby i resztki jedzenia, których nie zdążyły jeszcze porwać mewy.
- Martinus powiedział, że nie masz jak wrócić do domu, i kazał mi cię odwieźć.
Dlaczego? Dlaczego mój najlepszy przyjaciel był czasem taki bezmyślny? Na pewno uznał, że wyświadcza mi przysługe. Ale jak mógł zignorować mój wcześniejszy miniatak paniki i poprosić Maca, żeby zabrał mnie do domu?
- Spoko.-Co innego mogłam odpowiedzieć?
Mac nie wspomniał jeszcze o naszym pocałunku. Czy to dobrze czy źle?
- Czekaj! Chyba nie przyjechałeś na motorze?
- Nie - zachichotał. - Tak ci się na nim nie podobało, że wziąłem samochód.
- Dzięki Bogu - westchnęłam, co znów skwitował chichotem.
Nagle z moim sercem zaczęło się dziać coś dziwnego waliło tak mocno, jakby chciało wyrwać mi się z piersi. Pewnie ze stresu. Zaczęłam prawie żałować, że nie wracamy na motorze, wtedy nie byłoby zagrożenia, że nastanie krępująca cisza.
Mac zaprowadził mnie przez niemal pusty parking do swojego samochodu, a potem wsiedliśmy do środka.
Napięcie było nie do wytrzymania. Nie wiedziałam co powiedzieć ani jak się zachować. Całowałam się z nim. I to całkiem namiętnie. A nie byłam nawet pijana. Co ja miałam teraz zrobić?
- Będzie ci przeszkadzał, jeśli po drodze wpadniemy do mnie do domu?- odezwał się.- Mój tata kulił grę komputerową, która powinnam spodobać się twojemu bratu.
Mam ci ją dać.
- No jasne- odpowiedziałam.- Nie ma sprawy.
- Okej.
Po kilkunastu minutach zapytał;
- To ile ostatecznie zebraliście kasy na stoisku?
- sześćset czternaście dolców.
Gwizdnął cicho.
- Wow.
-Wiem. Przebiliśmy nawet budkę z hot-dogami. Kiwnął głową, a potem znów umilkł. Podkręciłam tro che radio, próbując rozluźnić atmosferę w samochodzie ale nic to nie pomogło. Po prostu czułam się przy nim dziwnie. Byłam speszona.
Zerknęłam na niego kątem oka. Kiwał lekko głową w rytm muzyki, a słońce oświetlało mu lewy bok twarzy, zacieniając część bliżej mnie. Powiedziałam sobie, że dla niego ten pocałunek na pewno nic nie znaczył. Ciagle zmieniał dziewczyny, więc jakie wrażenie miał zrobić na nim jeden buziak? To nic takiego. Napięcie pewnie było tylko wytworem mojej wyobraźni. Robiłam z tego wielką sprawę, bo nigdy wcześniej z nikim się nie całowałam.
Chociaż... pocałunek był francuski z jego inicjatywy. A po wszystkim Marcus wyglądał na równie oszołomionego jak ja. Może dlatego, że kiepsko mi poszło, a on nie chciał nic mówić, żeby mnie nie zawstydzić?
W głowie kłębiło mi się milion myśli. Byłam zdezorientowana, zestresowana -i marzyłam, żeby znów go pocałować...
Nie. Powtórka jest wykluczona. Rochelle, już nigdy nie pocałujesz Marcusa, bo to Marcus. Starszy brat Tinusa. Dupek odpowiedzialny za twoje żałosne, nieistniejące życie miłosne, który powiedziat ci wprost, że traktuje cie jak siostre. Powinnaś być na niego zła, że jest tak nachalnie nadopiekuńczy i wtrąca sie w twoje życie, pamiętasz? Nie możesz myśleć o całowaniu się z Marcusem. Bo jesteś na niego zła... prawda?
Powtarzałam to sobie w duchu, ale bez skutku. tak chciałam go pocałować jeszcze raz.
Miałam wrażenie, że jedziemy już całą wieczność-a nie byliśmy jeszcze nawet w połowie drogi. Westchnęłam. Zauważyłam, że na mnie zerknął, ale byłam zbyt zajęta swoją walką wewnętrzną, żeby zwrócić na niego uwagę.
Tłumaczyłam sobie, że chcę go znów pocałować, żeby się przekonać, że tym razem nie będzie żadnych fajerwerków, że nie powinnam tego robić. Mogłam się założyć, że Mac nadal widzi we mnie tylko młodszą Przyjaciółkę swojego brata, małą dziewczynkę, z którą się wychowywał... Chociaż.. byłam niemal pewna, że coś między nami zaiskrzyło, kiedy spadliśmy z łóżka na imprezie, którą urządził Tinus. Ale może to sobie ubzdurałam.
Pewnie ubzdurałam sobie, że gapił się na mnie, kiedy stałam w staniku w przebieralni.
A może coś się między nami dzieje, tylko jeszcze o tym nie wiemy. Może potrzebuje drugiego pocałunku, żeby rozwiać te przeczucia. Albo je potwierdzić. Czy to takie straszne?
Tak. Nie mogłam go znów pocałować. Nie mogłam...
Prawda?
Wjechaliśmy na jego ulice, a ja znów westchnęlam. Co ja mam zrobić?
W końcu zatrzymaliśmy się pod jego domem.
- Wejdę po grę dla Brata i wrócę do siebie pieszo-zaproponowałam. Tak naprawdę nie chciałam siedzieć z nim w samochodzie ani chwili dłużej.
- Jasne, jak chcesz. -Wysiedliśmy i poszłam za nim do kuchni. Stałam w progu, przygryzając nerwowo wargę, gdy Mac przetrząsa stos papierów na blacie. Po chwili odwrócił się i podał mi nowa grę Mario. Stał niecały krok ode mnie. Dzieliło nas kilkanaście centymetrów powietrza.
I wtedy instynktownie podeszłam bliżej, stanęłam na palcach i przycisnęłam wargi do jego ust.
Natychmiast zrozumiałam, jaką robię z siebie idiotkę więc cofnęłam się z płonącymi policzkami i sercem walącym jak oszalałe. Marcus spojrzał na mnie, mrugając z zaskoczenia. Nie umiałam odczytać jego wyrazu twarzy.
- O Boże - wymamrotałam szybko, skręcając się ze wstydu. - Przepraszam. Po prostu... to znaczy, ja tylko... o rany, ja...
Marcus zrobił krok w moją stronę i skutecznie mnie uciszył, miażdząc mi usta pocałunkiem. Moje ciało nie stawiało żadnego oporu. Nie wiedziałam, czy to szok czy coś innego, ale uszło ze mnie całe napięcie i bezwiednie zarzuciłam Macowi ręce na szyje. Zapomniałam o tym, jak głupio się zachowałam przed chwilą, i odwzajemniłam pocałunek. Czułam jego dłonie na plecach i włosach-przyciskał mnie do siebie tak mocno, że miałam wrażenie, jakbyśmy stykali się każdym milimetrem ciała. Dla porządku dodam, że nastapiła prawdziwa eksplozja fajerwerków. Mac złapał mnie za biodra i posadził na blacie kuchennym, tak żebym objęła go nogami. Kiedy przesunąt usta na moją szyję, zaczęłam wracać do rzeczywistości i uświadomiłam sobie, co się dzieje.
- Mac, nie... nie możemy tego zrobić- wykrztusiłam drżącym głosem.
Odsunął się ode mnie z westchnieniem i przeczesał włosy palcami. Nie miałam pojecia, o czym myśli -jego twarz wydała mi się nieprzenikniona.
Gdy nasze spojrzenia się spotkały, odniosłam wrażenie, że oczekuje ode mnie jakiegoś wyjaśnienia.
- Nie... nie będę nastepnądziewczyną, z którą się prześpisz i już więcej do niej nie zadzwonisz-rzuciłam, wysuwając podbródek. -Nie zaryzykuje mojej przyjażni z Tinusem dla czegoś takiego.
Mac wpatrywał się we mnie dłuższą chwilę.
-Naprawdę myślisz, że zrobiłbym coś takiego?
- N-no... - urwałam. - Czyż bym sie myliła? Podszedł bliżej, zatrzymując się kilka centymetrów ode mnie. Cofnęłabym się, gdybym mogła, ale nadal siedziałam na blacie.
- Wyjaśnijmy sobie coś raz na zawsze- zaczął cichym stanowczym tonem. - Dwie sprawy. Po pierwsze: wiesz ile dziewczyn, z którymi tylko całowałem się na następnego dnia opowiada, że poszły ze mną do łóżka? A po drugie: wbrew temu, co wyobrażają sobie te wszystkie dziewczyny, tak naprawdę żadna nie chce się ze mna spotykać. Tylko tak mówią. Zastanów się. Która chciałaby stałego związku z chłopakiem znanym z tego, że wydaje się w bójki? Nadaje się tylko na krótki podryw.
Nie spuszczałam wzroku z jego twarzy i doszłam do wniosku, ze mówi poważnie. Czasem zachowywał się jak dupek, ale skłonność kłamstwa nie należała do jego wad.
Rozumiałam jego problem. Dziewczynom nie przeszkadzał krótki romans z seksownym, choć agresywnym chłopakiem, ale nie chciały być z nim na poważnie. Zawsze mnie to trochę dziwiło, ile dziewczyn twierdzi, że się z nim spało, chociaż wszystko wskazywało na to, że spędził noc sam.
Ale Martinus i ja nie zastanawialiśmy się nad tym specjalnie.
- Wiesz o co mi chodzi?
Przytaknęłam.
Tak. Ale... przecież nie zrobiłbyś niczego złego żadnej dziewczynie. Nie jesteś taki.
- Tak, ale najwyraźniej dla nich to nie ma znaczenia.
- Czekaj, co ty mi próbujesz powiedzieć? - zapytałam, podnosząc ręce do góry. Czułam się totalnie zdezorientowana. - Ze to nie twoja wina, jesteś podrywaczem? A przynajmniej, że masz taką reputację?
-Tak.
- Więc...? - podpowiedziałam, czekając na ciąg dalszy .
Przygryzł warge. Czyżby Marcus Gunnarsen naprawdę wyglądał na... zdenerwowanego? Nie, musiało mi się przywidzieć. Taką minę miał przy mnie raz, kiedy zarumienił się, bo przyłapałam go w bokserkach z Supermanem.
- Mówię tylko - zaczął wolno, patrząc na blat zamiast na mnie - że nie byłbym dla ciebie taki chamski, jak ci się wydaje.
- Nadal nie wiem, co chcesz mi przez to powiedzieć.
- Ja też nie wiem- przyznał i zachichotał, przesuwając dłonią po twarzy. - Za to... - zbliżył się jeszcze bardziej zatrzymując się centymetr przede mną, i położył mi dłonie na udach. Nagle mój oddech się spłycił, a serce zabiło.-...wiem, ze chcę cię znow pocałować. Przez moment planowałam zaprotestować i odepchnąć go od siebie. Nie zamierzałam ryzykować przyjaźni z Tinusem tylko po to, żeby dalej całować się z Maciem. Poza tym tak naprawdę nie wyobrażałam sobie nas jako pary. Nie wspominając już o tym, że nie należałam do dziewczyn, które całują się z przypadkowymi chłopakami. Byłam beznadziejną romantyczką. Tak mi się przynajmniej wydawało.
Ale nie zaprotestowałam, chociaż Mac przysuwał twarz bardzo wolno, zostawiajac mi mnóstwo czasu na to, żeby go powstrzymać.
Zamiast tego pozwoliłam mu przylgnąć wargami do moich ust w trzecim pocałunku tego dnia.
Znów całowałam się z Marcusem, chociaż rano nie miałam pojęcia o całowaniu.
Mac owinął sobie moje nogi wokół talii, a ja zarzuciłam mu ręce na szyje, bawiąc się włoskami na jego karku.
Nagle nie mogłam się nim nasycić -jego smakiem, dotykiem. Nie potrafilam zrozumieć, dlaczego tak na działa.
Podniósł mnie z blatu i wyszedł ze mną z kuchni. Nie byłam pewna, czy to dobry pomysł, ale jego pocałunki mieszały mi w głowie i nie mogłam się skupić dość długo żeby się nad tym zastanowić. Dopiero kiedy opadliśmy razem na coś miękkiego i sprężystego- materac! -mój uśpiony dotąd rozum nagle się ocknął.
- Mac- zaczęłam, próbując wstać. Wiedziałam, dokąd to zmierza. - Mac....
- Tak? -mruknął, skubiąc mi ucho zębami. Przeszył mnie rozkoszny dreszcz i na moment zapomniałam, co chciałam powiedzieć.
- Nie możemy... nie jestem...
-Hmm? - Odsunął się tylko na tyle, żeby spojrzeć mi w oczy. Nadal nie mogłam sobie przypomnieć, o co mi chodziło. Ale on najwyraźniej zrozumiał to bez słów, nagle wybałuszył oczy i rzucił:
- A, nie, ja nie chciałem... no wiesz... ja bym nie - Nie... nie moge tego zrobić - wyjąkałam. Wyślizgnęłam się z jego ramion, wstałam i ruszyłam do drzwi sypialni, poprawiając bluzkę. Kiedy był tak blisko mój mózg przestawał działać. Musiałam stąd uciec i porządnie przemyśleć.
Zatrzymała mnie jego dłoń na ramieniu. Druga przesunęła się obok mojej głowy, żeby zamknąć drzwi. Marcus naparł na mnie całym ciałem. Nie miałam jak się odsunąć- stałam oparta o drzwi tak mocno, że w plecy wrzynała mi się klamka, a on był tuż przede mną,
- Mac- powiedziałam stanowczo.-Ja nie moge. Nic się między nami nie wydarzy, bo po prostu do siebie nie pasujemy. Ciagle się kłócimy. Ty zniechęcasz do mnie chłopaków. Nie jestem jakąś... jakąś zabawką, po którą siegasz, kiedy ci wygodnie. Dotarło?
Mac westchnął lekko. Poczułam jego oddech na twarzy. Nadal pachniał i smakował miętą i watą cukrowaą.
- Wcale nie chciałem się tobą bawić, kiedy mi wygodnie- wymamrotał, patrząc mi prosto w oczy.
- Okej, Ale powiedz szczerze, chciałbyś ze mną chodzić, panie Podrywaczu?
Znów westchnął, opierając swoje czoło o moje.
- Jak myślisz?
Wydałam z siebie jęk frustracji.
- Nie ułatwiasz sytuacji, Mac! Traktujesz mnie okropnie, kiedy się kłócimy, nie mówiąc już o tym, że jesteś starszy m bratem Tinusa, ale...
- Ale co?
Chociaż się wstydziłam, zdołałam wydusić:
- Ale poczułam coś, kiedy się całowaliśmy. Nie mam pojęcia, co z tym zrobić, ale nie będę się z tobą obściskiwać, jeśli dla ciebie nic to nie znaczy.
- Elle, chcesz znać prawdę?-W głosie maca pojawiła się frustracja. Pochylił głowę, żeby nasze oczy znalazły się na tej samej wysokości. - Ze wszystkich dziewczyn tylko ty jesteś przy mnie sobą i to mi sie podoba. Ale dostaje szału przez to, że ja nie podobam się tobie. Ty jedna nie próbujesz mnie poderwać i nie moge tego znieść. Przez ciebie nawet nie patrzę na żadną inną dziewczynę, wiedziałaś o tym? Nie moge przestać o tobie myśleć.
-Wow
-Okej.
Co prawda nie wyznał właśnie, że od lat jest we mni zakochany, ale... Wow! Kto by pomyślał, że ja, Rochelle Evans, dziewczyna z zerowym doświadczeniem w kwestii chłopaków, tak zawróci w głowie MARCUSOWI GUNNARSEN?
Byłam w szoku.
- A jak długo to trwa? Tak z ciekawości. Wzruszył ramionami
- Kilka miesięcy.
Skinęłam głową, starając się ze wszystkich sił sprawiać wrażenie opanowanej
- Przecież powiedziałeś, że widzisz we mnie młodszą siostrę.
- Tak było, dopóki nie dorosłaś - wyznał po prostu. A potem dodał: - Zarumieniłaś się.
Zignorowałam tę uwagę.
- Jeśli to prawda, to czemu mówiłeś dopiero co, że jestem dla ciebie jak siostra?
Odwrócił wzrok.
- Bo mnie nie chciałaś. Nie jestem chłopakiem, który zwierza się z tego, co naprawdę czuje. Wiesz o tym. Zdajesz sobie sprawę, że ta rozmowa jest dla mnie torturą?
Uśmiechnęłam się pod nosem, a potem wypaliłam:
- Uwierz mi, chciałam cię.
Wyglądał, jakby właśnie wygrał milion dolarów czy coś w tym rodzaju. Przechylił głowę, muskając ustami moje wargi.
- Po prostu... nie.. nie chcę, żebyś myślała, że interesuje mnie tylko jedno, okej? Bo tak nie jest. Naprawdę. To jedna z rzeczy, które mi się w tobie tak podobają. Jesteś miła i niewinna. Różnisz się od innych dziewczyn. To słodkie
- No proszę , teraz uważasz, że jestem słodka? - Uniosłam brew i poczułam na ustach, że jego wargi rozciągają się w uśmiechu. - A ja byłam przekonana, że masz mnie tylko za irytującą najlepszą przyjaciółkę swojego młodszego brata.
-Jedno nie wyklucza drugiego.
Zachichotałam, przesuwając palcem po jego klatce piersiowej.
Mac powtórzył:
- Nie interesuje mnie w tobie tylko jedno, okej? - Gdyby tak było, zwątpiłabym w twój zdrowy rozsądek.-mruknęłam, a on parsknął śmiechem. A potem poczułam, jak zalewa mnie fala gorąca. Mac wsunął mi palec pod brode i uniósł ją lekko. Miał poważną mine i zmarszczone czoło... Wygladał, jakby też nie wiedział, co to wszystko znaczy. Nie chciałam widzieć w nim teraz brata Martinusa ani nadopiekuńczego dupka. Wyrzuciłam z głowy myśli o przeróżnych fatalnych konsekwencjach tej sytuacji- miałam na nie jeszcze mnóstwo czasu.
W tym momencie był po prostu Mac. A ja przysunęłam twarz, żeby go pocałować. Oczywiście natychmiast wykazałam się brakiem doświadczenia, bo zderzyliśmy się zębami. Nie sądziłam, że naprawdę można to zrobić. No ale mnie się udało.
- Przepraszam-wymamrotałam, przygryzając policzek.
Poczułam, jak usta maca drgają na moich wargach, a jego klatka piersiowa wibruje pod moją dłonią od wstrzmywanego śmiechu
- Trening czyni mistrza - stwierdził, więc spróbowałam jeszcze raz. Tym razem poszło bez problemu. Całe wieki leżeliśmy na jego łóżku, całując się i przytulając. Rozmawialiśmy troche o szkole i o tym, gdzie składa papiery na studia (myślał o San Diego, bo było najbliże) później posprzeczaliśmy się lekko o to, czy All Time Low jest lepsze niż Linkin Park. (Mac był wielkim fanem nowej muzyki Linkin Park, a ja jej nie nie znosiłam). Odkryłam, że dobrze się z nim bawię także w chwilach, kiedy się nie całujemy.
Naprawde lubiłam jego towarzystwo, nawet gdy kłóciliśmy się o muzykę, za każdym razem rozmawialiśmy najwyżej kilka minut, bo zaraz znów zaczynał mnie całować. W takich chwilach zapominałam, o czym mówiliśmy. I zapominałam, że naprawdę powinnam już wracać do domu. Dawałam się porwać jego pocałunkom, od których w moim brzuchu zrywało się do lotu milion motyli.
Wmawiałam sobie, że po prostu ma do tego talent. To wcale nie znaczyło, że coś nas łączy. Byliśmy zbyt różni siebie. Nie miałam żadnej gwarancji, że za tydzień będzie jeszcze chciał się ze mną spotykać, skoro nigdy nie był w prawdziwym związku.
- To co my tu właściwie robimy? -zapytał po pewnym czasie, zakładając ręce za głowę i spoglądając mi w oczy.
Nie zamierzam się z tobą po prostu przespać.-powiedziałam stanowczo.
- Już ci mówiłem - westchnął, dotykając mojego kolana. - Nie chodzi mi tylko o to. Nie powinnam się w nim zakochiwać. To było wykluczone. Za bardzo różniliśmy się od siebie, nasz związek nie miałby sensu. Poza tym jak miałabym powiedzieć Tinusowi, że jestem dziewczyną jego brata?
Tylko że... podobało mi się bycie przy nim. Podobało mi się, jak się czułam, kiedy się całowaliśmy i kiedy mnie przytulał. Podobało mi sie jego rozbawione spojrzenie, kiedy kłóciliśmy się o muzykę. Przyjemnie spędzało mi się nim czas. Jakby to była najnaturalniejsza rzecz na świecie. Ale czy z tego powodu miałam zaryzykować, że zranię Tinusa? Przecież nie mogłam mu tego zrobić, prawda? Powiedział mi wyraźnie, że czułby sie z tym dziwnienie; że naraziłabym naszą przyjaźń- A nic nie było tego warte. Prawda?
- No... sama nie wiem -przyznałam po chwili.-- Prostu... nie powinniśmy, bo... bo Tinus.
- Rozumiem.-Mac milczał przez chwilę, wodząc palcem po moim kolanie. Obserwowałam ten ruch, czekając co powie dalej. W końcu zaproponował z wahaniem:
-To może Tinus nie musi o niczym wiedzieć? Zastanowiłam się nad tym przez moment
- Chodzi ci o to, żeby go okłamać?
- Po prostu nie mówić mu całej prawdy... Wykrzywił lekko usta, jakby szukał odpowiednich słów.-Dopóki nie wymyślimy, co zrobić.
Skinęłam głową. Martinusa nie mogło zranić coś, o czym nie miał pojęcia. Jeśli nie wyjdzie nam z Marcusem, Martinus o niczym nie będzie wiedział, więc między mną a Tinusem wszystko stanie po staremu. A jeśli wyjdzie nam z Maciem, to..,to powiem o tym Tinusowi w odpowiednim momencie.
Usłyszałam, że Mac wzdycha, więc podniosłam na niego wzrok. Uśmiechnął się do mnie gorzko.
- Mówiłem ci, że dziewczyny nie chcą być z chłopakiem, który ciągle wdaje się w bójki. Szturchnęłam go lekko w ramię.
- Nie o to chodzi. Poza tym wiem, że nigdy nie pod niósłbyś ręki na dziewczynę. Nie jesteś taki.
A potem, nim zdążyłam się nad tym porządniej, zastanowić odpowiedziałam
- Okej
- Okej?
- Ale musisz mi obiecać, że nie dopuścisz do tego, żeby Tinus się dowiedział.
Mac skinął głową.
- No jasne. - Potem usiadł wyprostowany i pochylił się na tyle blisko, żeby dać mi buziaka w nos. Przesunęłam głowę z uśmiechem, żeby trafił w moje usta. Poczułam, jak jego wargi się wyginają, a gdy oderwaliśmy się od siebie, w lewym policzku miał ten swój dołeczek, który oznaczał, że uśmiecha się szczerze. Nagle mój wzrok przyciągneły czerwone cyfry na elektronicznym budziku za plecami. Gdy zobaczyłam, która godzina, wydałam z siebie okrzyk przerażenia. Za dwadzieścia minut musiałam być w domu na kolacje. Nie miałam pojecia, że jest tak póżno!
- Muszę iść!-zawołałam spanikowana.
-Aha... Gdybym go lepiej nie znała, pomyślałabym ze jest rozczarowany.
-Podwieźć cię? - Odwróciłam się i spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami.
- Potrafię chodzić. Mam nogi. Tak dokładnie to dwie.
Uśmiechnął się lekko.
-Jak chcesz. Po prostu próbowałem być miły... - Nie trzeba, naprawdę. - Chciałam po drodze zebrać myśli, a gdyby był przy mnie Mac, napewno by mi się nie udało.
- Słodko wyglądasz z taką miną -stwierdziłam. Skrzywił się.
- Błagam, nie mów, że jestem słodki.
- Och, jakie to słodkie! - zażartowałam ze śmiechem. Popchnęłam go lekko w ramie, a on odwzajemnit ten gest przewracając oczami Podeszłam do szafki nocnej po swoją komórkę. Nagle z ust wyrwało mi się pytanie:
- Dlaczego nie lubisz, kiedy mówi się do ciebie ,.Marcus"?
-Nie jest to najfajniejsze imie świata. I trudno sobie wyobrazić, żeby ktoś uciekał przerażony przed jakimś Marcusem. A Gunnarsen po prostu...
-... pasuje do ciebie.
- No właśnie. A dlaczego ty zawsze mówisz do mnie po imieniu?
- Bo z tobą dorastałam. A później zaczęłam mówić do ciebie Marcus, żeby cię wkurzyć. Ale według mnie to seksowne imię - przyznałam, zanim zdołałam się powstrzymać. Kiedy zdałam sobie sprawę, co powiedziałam, natychmiast zamknęłam usta i zasłoniłam je dłonią. Poczułam gorąco na policzkach. Nie mogłam uwierzyć, że to wypowiedziałam! To znaczy, naprawde uważałam, że marcus to fajne imię - może nie dla każdego, ale u Marcusa Gunnarsen się sprawdzało. To on sprawiał, że było seksowne. Po prostu wyrzucałam sobie, że się z tym zdradziłam! Spojrzał na mnie z lekkim uśmieszkiemi odsunął dłoń, za którą ukrywałam niewątpliwie czerwoną jak burak twarz.
- Skoro tak mówisz, to nie jest chyba takie złe. Zaśmiałam się z zakłopotaniem, a on dał mi szybkiego buziaka i puścił moją rękę. Musiałam natychmiast wyjsć. Gdyby ktoś niespodziewanie pojawił się u Maca, trzeba by było tłumaczyć, co tu z nim robię. A nikt by nie uwierzył że tylko gadamy. W drodze do wyjścia zajrzałam do kuchni po torebkę i gre komputerową dla Brata. Kiedy się odwróciłam, zobaczyłam w progu Maca i wzdrygnęłam się z zaskoczenia. Poruszał się bezszelestnie nie miałam pojęcia, że tam jest.
- Masz jutro czas? -zapytał.
- Raczej nie... Zostało mi mnóstwo lekcji do odrobienia, więc... Dopiero kiedy to powiedziałam, przyszło mi do głowy że mogłam zachować się bardziej tajemniczo -zapytać, co ma na myśli, zasugerować, że może znajdę dla niego czas ale natychmiast odrzuciłam ten pomysł - nie potrafiłam prowadzić takich gierek.
- To kiepsko.
Czekałam, aż jakoś rozwinie te wypowiedź, ale tego nie zrobił. Rzucił mi tylko swój słynny uśmieszek i wbił we mnie roziskrzony wzrok. Zastanawiałam się, czy to znaczy, że chciał się ze mną zobaczyć. Niestety, nic więcej nie dodał.
- No to...- zaczęłam.
Uśmiechnął się szerzej
- Nie martw się. Znajde jakieś ustronne miejsce, żeby sie z tobą spotkać. Odwzajemniłam jego uśmiech. W jeden dzień z dziewczyny bez żadnego życia miłosnego zmieniłam się w dziewczyne, która potajemnie spotyka się z najatrakcyjniejszym chłopakiem w całej szkole. A wszystko przez budkę z całusami.
- Pa - rzuciłam, mijając go w drodze do wyjścia. - Hej, poczekaj -zaprotestował, przyciagając mnie za szlufkę dzinsów. - Chcę dostać buziaka na pożegnanie.
- Hmm... nie. - Wow, to był mój najbardziej flirciarski tekst tego dnia. Brawo ja.
- Nie? -Uniósł ciemne brwi, jakby rzucał mi wyzwanie. I tak pochylił się, żeby mnie pocałować. Zamierzałam oddać mu pocałunek, ale odsunął się, ledwo muskając moje wargi. Spojrzał na mnie z niewinną miną, a ja przewróciłam oczami.
- Pa, Shelly! -zawołał za mna przekornie.
- Pa, Marcus - odpowiedziałam tym samym tonem, uśmiechając się do siebie. Uśmiech nie schodził mi z twarzy przez całą droge do domu. Tej nocy przed zaśnięciem zastanawiałam się nad wszystkim, co się wydarzyło. Nie mogłam wiedzieć, ile to potrwa. Zawsze myślałam, że interesuje mnie tylko ważny, stały związek. A z tego, co słyszałam, Mac najwyżej wytrzymał z jedną dziewczyną mniej więcej tydzień. A jednak nie mogłam wybić go sobie z głowy. Nie chciałam ranić Tinusa, ale to, co łączyło mnie z Maciem, nie ograniczało się do sfery fizycznej... Chociaż nie zamierzałam się w nim zakochiwać. To byłoby głupie.
Nie, nie ma mowy.
Jeśli cokolwiek mogło zniszczyć moją przyjaźń z Tintin, to właśnie to.
Nie chciałam go stracić. Nie mogłam go stracić. Nie pozwoliłabym na to. Musiałam znalezć najlepsze wyjście z tej sytuacji. A jeśli to oznaczało, że mam ukrywać związek z Maciem, to trudno. Nie chciałam z niego rezygnować. Na samą myśl o dzisieszym popołudniu zalewała mnie fala ciepła.
Jestem pewna, że tego dnia zasnełam z uśmiechem na ustach.^^^^^^^^^^^^^^
I JEST ROZDZIAł🤪
I co myśleliście że Shelly pójdzie z Maciem do łóżka??😏 przyznać się!Mam nadzieje (jak zawsze)
że się podoba🤤❤️😂Do następnego!
{4972 słów}
CZYTASZ
I (don't) love you..|M.G
FanfictionKiedy Elle postanawia zorganizować na szkolnym festynie budkę z całusami, nie ma pojęcia, że sama w niej usiądzie - ani że swój pierwszy pocałunek przeżyje z aroganckim Marcus'em. Jej życie wywraca się do góry nogami. Czy ten romans przyniesie Elle...