Rozdział 12

266 15 22
                                    

Poniedziałkowy poranek jak zwykle nadszedł zdecydowanie za szybko. Zdążyłam już wymyślić, co opowiem dziewczynom o pocałunku z Maciem, bo byłam pewna, że zarzucą mnie pytaniami o szczegóły. Przygotowałam się na ich spojrzenia pełne zazdrości. Wiedziałam też, jak radzić sobie z sugestiami, że Mac i ja się zejdziemy. To w niedzielę oboje byliśmy zbyt zajęci, żeby się zobaczyć, ale wysyłaliśmy sobie SMS-y. Nadal czułam się rozanielona na myśl o ostatniej wiadomości Maca, kiedy napisałam mu, że idę spać. "Słodkich snów".
Była zupełnie nie w jego stylu, ale i tak mi się podobała. Gdy przed dom podjechał samochód Tinusa, zbiegłam na dół, żegnając się w biegu z tatą i bratem.
- Cześć! - zawołałam z uśmiechem do swojego najlepszego przyjaciela, zajmując miejsce pasażera.
- Cześć! A co ty taka wesoła? Myślałem, że po tej całej historii z całowaniem będziesz przerażona perspektywą szkoły.
Wzruszyłam ramionami.
- Nie wiem. Nie mogę mieć po prostu dobrego humoru?
- Wiesz, po pierwsze mamy poniedziałek. Po drugie nie jesteś rannym ptaszkiem. Wierz mi, coś o tym wiem.
Znów wzruszyłam ramionami
- Nie narzekaj, Mam dobry humor, więc nie drążmy tematu.
Tinus parsknął śmiechem.
- W porządku...
Kiedy dojechaliśmy do szkoły, ledwo zdażyłam wysiąe z samochodu, gdy otoczyły mnie piski i pytania. Miałam wrażenie, ze mój pocałunek interesuje absolutnie każdą dziewczynę w okolicy.
- Tylko jej nie stratujcie! -zaśmiał się Tinus.
-Ooch, ale z ciebie szczęściara. Żałuje że nie byłam na a twoim miejscu. Zabiłabym za pocałunek z Gunnarsenem. Karen, nie mogę uwierzyć, że stchórzyłaś.
- A ja ci się nie dziwię. Pewnie wpadłaś w panikę, kiedy się zorientowałaś, ze masz się całować właśnie z nim!
- Szkoda, że to nie byłam ja.
- Nie moge uwierzyć, ze pocałowałaś Gunnarsena.
- Nie było ci dziwnie ze względu na Tinusa?
- Nie - prychnełam.
- Pewnie, że nie. Tinus to mój najlepszy przyjaciel.
- Tak, ale całowałaś się z jego bratem. A to nie był przelotny buziak.
-Wiem, bo widziałam - dodała Candice, poruszając znacząco brwiami.
- Tak, ale to przecież Tinus.
- Rozmawiałaś od tamtej pory z Gunnarsenem? - Elle, czy on ci się podoba? - Nagle tuż przede mną wyrosła Faith. - Nie kochasz się w nim?
- Mnie ciężko sklecić przy nim sensowne zdanie- zaśmiała się inna dziewczyna.
- Nie tobie jednej!
- Tylko Elle potrafi z nim rozmawiać.
- Nie rozumiem, jak możesz zachowywać się przy nim 1tak normalnie - stwierdzila Georgia . Wzruszyłam ramionami
- Wychowywałam się z nim, bo zawsze spędzałam mnóstwo czasu z Tinusem. Sama nie wiem, Faith- odpowiedziałam, odwracając się do niej. - Dla mnie to tylko Mac.
- Tylko MAC?l - zawołały wszystkie ze zdumieniem.
Przygryzłam policzki. Powinnam się bardziej zastanawiać, Co wygaduję. - Przecież tu chodzi o Gunnarsena! Jak możesz tak mówić?
- Słuchajcie, ide pogadać z chłopakami. Całowałam się Noah i przyznaje. że było świetnie. Ale możemy już skończyć ten temat? Zaczynam mieć go dosyć. Zaczynam mieć tego dosyć.
Czułam, że zachowuję się chamsko. Idąc przez parking, starałam się nie dać po sobie poznać, jaka jestem wkurzona. Kiedy w końcu stanęłam obok Tinusa i reszty chłopaków, głośno odetchnełam z ulgą.
- Wyglądałaś, jakbyś się świetnie bawiła -rzucil Tinus od niechcenia, a ja dałam mu kuksańca między żebra.
- Bosz! Totalnie musisz nam wszystko opowiedzieć! O bosz! Nie wierzę, że całowałaś się z Gunnarsenem! Rany bosz! -wyrecytował Cam falsetem. Chłopcy parskneli śmiechem, a ja przewróciłam oczami.
- Nie zaczynaj, błagam.
- Nie bój się, my nie będziemy cię o nic wypytywać - zapewnił Dion.- A tak serio chodzicie ze soba?
- Nie.
- Spoko. -Kiwnął głową.
- A co, jesteś zainteresowany? - Zatrzepotałam uwodzicielsko rzęsami.
- Może...- zażartował, a potem dodał: Nie, po prostu no wiesz, chodzą plotki.
- Przekaże Macowi, kiedy sie z nim zobaczę
następnym razem-powiedziałam poważnie, rozśmieszają wszystkich chlopaków, i żartobliwie odepchnęłam Dixona.-Na wszelki wypadek wezwij karetke.
- Punkt dla ciebie.
- Aha, stuchajcie - odezwat sie nagle Warren. - zapomniałem wam powiedzieć, że moi rodzice wychodzą w przyszły piątek, Wiecie, co to znaczy, prawda?
- Domówka!-krzyknął Tinus, przybijając z nim piątkę.
- Super.
- Tylko nie mówcie wszystkim, okej? Nie choe, żeby impreza wymknęła się spod kontroli
- Jasne, nie ma sprawy- zgodzili się chłopcy.
- Przyjdziesz, Ele? -zapytał Warren, bo jeszcze nie skomentowałam wiadomości o jego domówce.
-Pewnie. Ale tym razem trzymam się napojów bezalkoholowych. Nie chcę ryzykować następnej wpadki z kąpielą na golasa
- Cholera, Elle, a tak o tym marzyłem - wymamrotał Cameron, a potem się roześmiał. Tinus zerknął na mnie z powątpiewaniem.
-Nie martw się, Shelly. Będę miał na ciebie oko. Wcale nie, bedziesz zbyt zajęty obściskiwaniem sie z Gabi-wtrącił Oliver, wywołując kolejną salwę śmiechu.
Wtedy zadzwonił dzwonek, więc wszyscy pobiegliśmy do szkoły na apel.
Tinus i ja dostaliśmy szczególną pochwałę od dyrektora za to, że nasze stoisko zebrało tyle pieniędzy. Ale na tym się nie skończyło.
Na korytarzu słyszałam mnóstwo gwizdów i komentarzy na temat Gunnarsena od mijających mnie chłopaków.
Zaczynało mi to przeszkadzać. Ich teksty nie były tak chamskie jak po imprezie Tinusa i Maca, ale i tak mnie wkurzały.
Do czwartku sytuacja zdążyła się uspokoić. Po szkole krążyly już nowe plotki i pogłoski, które odwrócity uwage od nas.
Bardzo mnie to cieszyło.
Miałam dosyć opowiadania o pocałunku z Maciem na festynie. Miałam dosyć słuchania o tym, jak zazdroszczą.
Miałam dosyć znaczących spojrzeń chłopaków na korytarzu, bo nie byłam już taka niewinna jak wcześniej.
Tego czwartkowego popołudnia mój ciężki tydzień stał sie jeszcze cięższy, bo wpadłam do Tinusa, tak jak się umówiliśmy, ale go nie zastałam.
- Wychodzę do sklepu - powiedziała mi jego mama. - Ale jeśli chcesz tu na niego zaczekać, to absolutnie się nie krepuj.
- Dobrze, zobaczę, za ile wróci. Dziękuję.
-Pa, Elle!-rzuciła pogodnie pani Gunnarsen i wyszła. Westchnęłam i wysłałam Tinusowi SMS-a z pytaniem, gdzie się podziewa.
„Przepraszam, jestem u Gabi! :-( Nie wiedziałem, że przychodzisz".
Najwyraźniej zapomniał, że mieliśmy dziś plany. To było do niego niepodobne.
„Nie ma sprawy, wracam do domu"- odpisałam, dając uśmiechnieta buźkę, żeby wiedział ze nie jestem na niego zła, chociaż czułam lekką irytacje. Nigdy dotąd nie wystawiał mnie dla swoich dziewczyn bez uprzedzenia. Musi naprawdę lubić Gabi, pomyslałam.
Gdy ruszyłam do wyjścia, z piętra dobiegł mnie jakiś rumor, więc podniosłam wzrok.
- O, cześć-rzucił Mac.
-Tinusa nie ma wiem, powiedziała mi twoja mama. Ona też wyszła właśnie do sklepu.
- Aha, okej.
Kołysałam się na piętach, a on zaczął schodzić po schodach, nie spuszczając ze mnie wzroku. Nie wiedziała czy mam iść czy zostać.. Wolałam zostać, skoro Mac był w domu.
Przez cały tydzień za każdym razem, kiedy widziałam go na szkolnym korytarzu albo na boisku w czasie lunchu przypominało mi sie, jak jego usta dotykały moich, i marzyłam teraz, żeby znów go pocałować.
Teraz był ubrany w przetarte spodnie dresowe z plamami oleju i biały T-shirt. Nic specjalnego. Więc jakim cudem wyglądał jak model? Zasługiwał na ładniejszą dziewczynę niż ja. Przez ostatnie dni powtarzałam sobie, że to, co wydarzyło się między nami w weekend, było zamkniętym rozdziałem w moim życiu, a Mac już o tym zapomniał.
Przekonywałam samą siebie, że powinnam wyrzucić go z myśli i żyć dalej.
Ale gdy zszedł po schodach, natychmiast mnie pocalował. Byłam tak zaskoczona, że pozwoliłam, żeby przyparł mnie do ściany i odwzajemniłam jego pocałunek. Okazało się, że moje obawy i wątpliwości były zupełnie irracjonalne.
Kiedy w końcu oderwaliśmy się od siebie, żeby nabrać powietrza, wciąż stał tak blisko mnie, że kiedy się odzywaliśmy, nasze wargi się ze sobą stykały.
-Czekałem na to cały tydzień - wyznał szeptem. Przeszył mnie dreszcz ekscytacji. Ze wszystkich sił starałam się nie zarumienić i zachować spokój, żeby nie zorientował się, jaką ulge i radość przyniosły te słowa. Nie powinnam się do niego zbyt mocno przywiązywać. Musiałam zachować ostrożność ze względu na Tinusa.
- Przykro mi, że musiałeś tyle czekać- odpowiedziałam, udając zalotną, pewną siebie dziewczynę, którą wcale nie byłam.
Mac wzruszył ramionami.
- Warto było.
Teraz nie zdołałam już powstrzymać rumieńca. - Jak myślisz, ile mamy czasu? -zapytał.
- Hmm... przynajmniej pół godziny- rzuciłam wesoło.
Oczy Maca wydały mi się jeszcze bardziej czekoladowe niż zwykle, chociaż wiedziałam, że to niemożliwe. Wycisnąć na moich ustach kolejny szybki pocałunek, a potem wziął mnie za rękę i ruszył na górę.
- Idziesz na imprezę Warrena w przyszłym tygodniu? -zapytał nagle.
Przytaknęłam
- A ty?
Skinął głową.
- Tylko nie odsłaniaj za dużo, okej?
- Dlaczego?-zapytałam z zaciekawieniem. Przed innymi imprezami nie miał żadnych zastrzeżen do mojego stroju
- Nie uwierzyłabyś, co mówią o tobie faceci przez cały tydzień.- rzucił poirytowany, a szczęce zadrgał mu znajomy mięsien.
- Chyba bym uwierzyła- mruknęłam pod nosem bez zastanowienia.
- A co słyszałas? - warknął z jeszcze większą złością,
Miałam ochotę przewrócić oczami, ale powstrzymałam się i wzruszyłam tylko ramionami. Naprawde powinnam częściej trzymać jezyk za zębami.
- Tylko komentarze na temat budki z całusami, nic więcej.
- Na przykład...?-dopytywał.
Widziałam, że traci nad sobą panowanie. Po latach w jego towarzystwie znałam już wszystkie sygnały ostrzegawcze - drżenie mięśnia w szczęce, strzelanie kostkami, zmarszczkę przecinającą mu czoło tuż ponad brwiami, nogi w pozycji do walki. Napinał już palce i miał zaciśniętą szczękę...
A teraz jeszcze przestawił nogi.
- Po prostu gadali bzdury- westchnęłam, opadając na łóżko. Zapanowała tak nerwowa atmosfera, że nie mogłam się nawet cieszyć sprężystościąa materaca.
-Komentowali to że się całowaliśmy, pytali, czy dalej biorę za to dwa dolary.. I to wszystko. Nic więcej się nie wydarzyło -zapewniłam go szybko.
Mac kręcił głową.
- Jesteś pewna, że nikt się do ciebie nie przystawiał?
Westchnęłam znów.
- Na sto procent. Uspokój się.
- Mówię poważnie, Rochelle - powiedział, marszcząc brwi. To tyle, jeśli chodzi o nastrój, pomyślałam z goryczą. - Jeśli ktoś cię tknie, to...
- Jestem dużą dziewczynką, potrafię o siebie zadbać. Nie musisz mnie tak... tak ciągle kontrolować! Wyluzuj.
- Wcale cię nie kontroluję!
- Właśnie że tak! - wrzasnęłam, siadając i patrząc na niego z grymasem niezadowolenia.
- Włożę na imprezę , co będę chciała. Nie potrzebuję, żebyś mi mówił, z kim moge chodzić na randki, w co się mogę ubrać ani z kim mogę rozmawiać!
- Próbuję nie dopuścić do tego, żeby ktoś cię skrzywdził-krzyknął Mac.
- Nikt mnie nie skrzywdzi! Nie każdy jest takim dupkiem jak..
- Jak ja? -dokończył za mnie.
- Tak! Jak ty!
W tym momencie stałam już przed Maciem, usiłując spojrzeć mu w oczy. Próbowałam spiorunować go wzrokiem, ale był ode mnie wyższy o jakieś dziesięć centymetrów, więc nie miałam łatwego zadania.
- Chyba nie rozumiesz, jacy niektórzy z nich są beznadziejni- przekonywał mnie Mac. - Ty zachowujesz sie normalnie, a oni uważają, że z nimi flirtujesz, i odbierają to w niewłaściwy sposób. Będą się do ciebie przystawiać.
A tobie się wydaje, że ich nie zwodzisz i nie robisz im nadziei, ale tak właśnie jest!
- Nikogo nie zawodzę!- wrzasnęłam z oburzeniem.
- Właśnie o tym mówię! Nie masz nic złego na myśli i nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale kiedy się wygłupiasz i zachowujesz naturalnie, niektórzy faceci dochodzą do wniosku, że ich podrywacz. I jeśli nie będziesz ostrożna źle się to dla ciebie skończy.
- W porządku! Ale nie potrzebuje, żebyście wyręczał na każdym kroku!- Dźgnęłam go mocno w klatkę piersiową, a on złapał mnie za rękę, po czym przywarł wargami do moich ust.
Nasz pocałunek napędzany złością, która przerodziła się w namiętność, smakował zaskakująco słodko. Dziwne, mieliśmy ochotę się pozabijać, a teraz nie mogliśmy się od siebie oderwać.
Marcus zanurzył dłonie w moich włosach i przywarł do mnie całym ciałem, jednocześnie ciągnąć mnie na łóżko. Kręciło mi się w głowie i całkiem traciłam rozsądek.
W końcu zrobiliśmy sobie przerwę na oddech. Usiłując myśli, zauważyłam, że Mac!wodzi wzrokiem po moim ciele. Chociaż byłam w pełni ubrana, jeszcze nigdy nie czułam się tak speszona.
Mac przyciągnął mnie znów do siebie, przytulił czule i złożył długi, chodź lekko pocałunek na moich ustach.
- Elle jesteś super, wiesz?
Super.
Nie „atrakcyjna". Nie „seksowna".
To było coś innego niż komplement od Tinusa w przymierzalni przy wyborze sukienki. Albo pochwała od taty przed zimowym balem kilka miesięcy wcześniej. W ustach Marcusa znaczyło to coś zupełnie innego.
Uśmiechnęłam się i odwzajemniłam pocałunkiem.
- Nie chcę cię kontrolować- wymamrotał, nie patrząc mi w oczy.Bawił się końcówkami moich włosów,owijając je sobie wokół palców. -Po prostu... po prostu strasznie w mnie wkurza, kiedy oni tak o tobie mówią, nie chcę, żeby ktokolwiek cię skrzywdził. Za bardzo mi na tobie zależy.
Byłam pewna, że nie zależy mu na mnie jak na ukochanej dziewczynie -w koncu wychowaliśmy się razem, więc nic dziwnego, że się o mnie troszczył. Mimo to serce podskoczyło mi w piersi.
Uśmiechnęłam się.
- Miło to słyszeć.
- Nawet kiedy zachowuję się jak totalny palant? Parsknęłam śmiechem.
- Nawet kiedy zachowujesz się jak totalny palant.
- Seksowny palant - dopowiedział z pewnym siebie uśmieszkiem.
- Hm, no nie wiem.
Leżałam pod nim z ramionami nad głową.
- Zła odpowiedź. Spróbuj jeszcze raz- mruknął cicho. Zaczęłam się wiercić, bo mnie łaskotał.
- Okej.. - zachichotałam. - Może jesteś seksowny..
- Spróbuj jeszcze raz, Shelly-rozkazał groźnym tonem, ale słyszałam, że powstrzymuje chichot. Zaczął całować moją szyje dokładnie w tym miejscu, w którym łaskotało mnie to najbardziej, więc parsknęłam śmiechem, wijąc się we wszystkie strony.
- No dobrze- przyznałam drżącym głosem, opadając z sił.- Jesteś totalnym ciachem.
- Wiem.- puścił moje dłonie, a nasze usta się zetknęły.
Wsunęłam palce w jego jasne włosy.
Straciliśmy rachubę czasu. Nadal się całowaliśmy, gdy przed domem trzasenly drzwi samochodu.
Poderwałam się z łóżka, a Mac krzyknął cicho:
- Cholera!
Potem podbiegł do okna i wyjrzał na zewnątrz.
- Kto to?
- Moja mama! Już wróciła ze sklepu...- urwał, zerkając na swój budzik. Nie było jej ponad godzinę. Dlaczego czas zawsze tak szybko mijał, kiedy byliśmy razem?
- Pójdę jej pomóc wnieść zakupy- powiedział.- Wymknij się tylnymi drzwiami.
- Dobrze.
Mac zatrzymał się w progu, a w oczach załamałam mu iskierka rozbawienia.
- Co?
- To ukrywanie się to niezła zabawa- stwierdził.- Nie sądzisz?
- Mac? już jestem!- żałowała jego mama z dołu.- pomożesz rozpakować zakupy?
- Jasne, mamo, już idę!- odkrzyknął, a potem uśmiechnął się do mnie, pokazując mój ulubiony dołeczek. Odpowiedziałam tym samym.
- Szybko! Zdążysz wybiec,kiedy będzie przy samochodzie.
Przekradłam się na szczyt schodów i poczekałam, aż Mac wyjdzie z mamą drzwiami wejściowymi. Dał mi znak głową, że droga wolna, a wtedy ruszylam pędem do kuchni i wyślizgnęłam się na dwór tylnym wyjściem, Gdy usłyszałam z domu szelest toreb z zakupami, wybiegłam boczną bramą na ulicę.
Gdy Przyszło mi do głowy, że Mac ma rację. Ukrywanie się przed wszystkimi było całkiem ekscytujące. Zastanawiałam się tylko, ile razem wytrzymamy.

^^^^^^^^^^^^^^^
I jest kolejny!❤️

Jak codzień mam nadzieje że się podoba.🤪

Takie info
Może w 13 rozdziale będzie 18+😏
Kto się cieszy?🤣

Kckckckckckckckckkckc wasssss❤️🥰

{2321 słów}

I (don't) love you..|M.GOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz